Bank jest jak do tej pory największym pesymistą, jeśli idzie o prognozy tegorocznego wzrostu gospodarczego w Niemczech. Niemiecki instytut DIW jeszcze kilka dni temu prognozował, że PKB spadnie o ponad 3 proc., a rząd Angeli Merkel cały czas utrzymuje, że gospodarka skurczy się jedynie o 2,25 proc.
Gdyby sprawdziły się najczarniejsze przewidywania Deutsche Banku, mocno ucierpiałaby także polska gospodarka. Niemcy są naszym najważniejszym partnerem handlowym – trafia tam jedna czwarta całego naszego eksportu. W ciągu dziewięciu miesięcy 2008 r. wyeksportowaliśmy do Niemiec towary za ponad 20 miliardów euro. Ekonomiści szacują, że w tym roku za granicę sprzedamy towary i usługi o wartości 120 mld euro. Gdyby doszło do spadku PKB Niemiec o 4-5 proc., może to oznaczać, że dynamika polskiego eksportu w 2009 r. mogłaby być ujemna.
– Za naszą zachodnią granicę wysyłamy głównie samochody i części do nich, i to w branżę motoryzacyjną najbardziej uderzy ujemny PKB w Niemczech – mówi Katarzyna Soszka-Ogrodnik z Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowo-Handlowej. Według ekspertów z Izby mniejsza konsumpcja w Niemczech momentalnie przełoży się na wzrost kosztów produkcji samochodów w Polsce. A to spowoduje, że fabryki zaczną masowo zwalniać ludzi.
MAN już zwolnił w ubiegłym roku 150 z 550 pracowników fabryki w Niepołomicach. Cięcia szykują się w polskiej fabryce Volkswagena – w niemieckich zakładach obowiązuje od poniedziałku pięcio-dniowa przerwa produkcyjna, czego nie było tam od 25 lat. W Niemczech tymczasowo bez pracy pozostanie około 61 tys. spośród 92 tys. zatrudnionych w tym sektorze. Produkcja ma zostać wznowiona z początkiem marca.
Problemy mają także firmy z branży spożywczej – dowiedzieliśmy się, że niemiecka sieć Kaufland zastanawia się, czy budować kolejne supermarkety w Polsce, a niemieckie koncerny deweloperskie odkładają przetargi na realizację dużych inwestycji w Polsce. Niemcy to kraj wyjątkowo kryzysogenny – całą swoją gospodarkę opierają na eksporcie, więc jeśli w strefie euro źle się dzieje, na Niemczech odbija się to bardzo mocno, są niezwykle mocno uzależnione od wstrząsów we Francji, Włoszech czy Hiszpanii – dodaje Soszka-Ogrodnik.
Są jednak i pozytywne dla Polski następstwa niemieckiego kryzysu – polskie towary są dużo tańsze i mogą się sprzedawać lepiej niż droższe niemieckie. Paradoksalnie przynajmniej w części może na tym zyskać polski przemysł samochodowy. Dlaczego? Rząd Niemiec w ramach paktu antykryzysowego będzie przyznawał 2,5 tys. euro premii za złomowanie starych samochodów (powyżej 9 lat). Za te pieniądze Niemcy będą musieli kupić nowe samochody, mniejsze i zużywające mniej paliwa, które są produkowane m.in. w Polsce.
Tomasz Ł. Rożek