W bazie danych Krajowego Rejestru Długów 31 grudnia 2005 roku znajdowało się ponad 83 tysiące dłużników, z czego 71,3 proc. stanowili przedsiębiorcy, a 28,7 proc. konsumenci.
− Te dane są płynne, bo zgodnie z ustawą „O udostępnianiu informacji gospodarczych”, regulującą naszą działalność, dłużnik który odda pieniądze musi zostać w ciągu 14 dni usunięty z rejestru. Ale mimo tego ich liczba cały czas rośnie. W I kwartale tego roku powinna przekroczyć 100 tysięcy, głównie za sprawą dużych firm, które świadczą usługi masowe. Na początku sierpnia szacowaliśmy, że stanie się to jeszcze w 2005 roku, ale nie doceniliśmy znaczenia czynnika psychologicznego. Dłużnicy, zwłaszcza ci, których zaległości nie są starsze niż rok, ostrzeżeni o możliwości umieszczenia ich w KRD z obawy przed związanymi z tym kłopotami regulują należności średnio w ok. 57 proc. przypadków. I wtedy już do naszego rejestru nie trafiają – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów.
A uprzedzenie dłużnika o zamiarze umieszczenia jego danych w Krajowym Rejestrze Długów jest ustawowym obowiązkiem wierzyciela. Najlepszym przykładem, jakie to wywołuje reakcje jest panika, jaka pod koniec grudnia wybuchła wśród gapowiczów w Szczecinie po podpisaniu z umowy z KRD przez tamtejszy Miejski Zarząd Dróg i Transportu. Ludzie, którzy nie reagowali dotychczas na wezwania do zapłaty zaległych mandatów za jazdę bez biletu, nagle zaczęli masowo regulować długi. Wojnę gapowiczom wypowiedziały w zeszłym roku także inni miejscy przewoźnicy, m.in. w Olsztynie, Lublinie i Krakowie. Zdecydował o tym rachunek ekonomiczny, gdy okazało się że straty spowodowane przez gapowiczów równają się kosztom zakupu od kilku do kilkunastu nowych autobusów bądź tramwajów rocznie. Na walkę z plagą niepłacenia czynszu decydują się też coraz częściej zarządy spółdzielni mieszkaniowych wspierane przez uczciwych lokatorów, zirytowanych tym że muszą płacić wyższy czynsz z powodu zalegających z opłatami sąsiadów.
Powiększanie się rejestru dłużników ma 2 przyczyny. Po pierwsze wynika z przełamania pewnej bariery psychologicznej wśród przedsiębiorców, którzy coraz chętniej upubliczniają dane swoich nieuczciwych klientów doceniając też skuteczność tego instrumentu w ich dyscyplinowaniu. Firmy korzystające z Krajowego Rejestru Długów odzyskały dotychczas 379 mln zł długów od kontrahentów.
Mocnym sygnałem o narastającym sprzeciwie wobec zwyczaju niepłacenia za dostarczone towary i usługi był olbrzymi sukces, jaki odniosło Wielkie Wiosenne Sprzątanie Długów – kampania społeczna zorganizowana przez KRD na przełomie maja i czerwca, w ramach której każdy przedsiębiorca mógł za darmo umieścić w rejestrze dowolną liczbę swoich dłużników. W ciągu niespełna miesiąca trafiło do niego blisko 20 tysięcy niesolidnych przedsiębiorców, z których część już została wykreślona po uregulowaniu długów.
WWSD było przeznaczone głównie dla małych i średnich firm, ale także te największe tracą cierpliwość wobec niesolidnych klientów. W październiku przedstawiciele kilkunastu największych polskich przedsiębiorstw weszli w skład Rady Klienta Krajowego Rejestru Długów, która jest forum wymiany poglądów biznesu na temat sposobów przeciwdziałania powstawaniu zatorów płatniczych w gospodarce.
Drugim powodem powiększania się bazy danych Krajowego Rejestru Długów jest rosnące zadłużenie konsumentów, co widać też w zmieniającej się strukturze dłużników. W rejestrze nadal przeważają przedsiębiorcy, ale ich procentowy udział w ciągu roku zmalał o 8,7 proc. To odzwierciedlenie ogólnej tendencji na rynku – sektor usług masowych, aby móc się dalej dynamicznie rozwijać, musi sięgać po coraz mniej zamożnych klientów, a to oznacza także wzrost liczby dłużników.
Baza KRD byłaby zapewne jeszcze większa, gdyby nie ograniczenia ustawowe. Przepisy nie pozwalają m.in. na umieszczanie w rejestrze danych rolników, choć ci prowadzą normalną działalność gospodarczą i osiągają rocznie wielomilionowe obroty. Nie trafiają tu także zalegający ze składkami na ZUS.
− Stoimy na stanowisku, że wobec wszystkich dłużników należy stosować jedną miarę, a w tej chwili część z nich jest bezkarna. Dlatego, gdy tylko Sejm zakończy pracę nad budżetem, zamierzamy wznowić naszą kampanię na rzecz nowelizacji ustawy „O udostępnianiu informacji gospodarczych”. Liczymy na to, że znajdziemy zrozumienie wśród parlamentarzystów, którzy obiecali nam przecież moralną odnowę. A niepłacenie długów moralne nie jest – mówi Adam Łącki.