W USA w piątek jedno było pewne: znacznie wzrośnie wolumen i rynek akcji może być nerwowy, bo wygasają czerwcowe serie instrumentów pochodnych. Już przed południem, kiedy zakończyły się rozmowy kanclerz Angeli Merkel z prezydentem Nicolasem Sarkozy, widać było optymizm.
Ich konferencja nie wniosła zbyt dużo nowych elementów. Niemcy i Francja chcą dać pomoc Grecji i chcą też, żeby prywatni wierzyciele dobrowolnie (sic!) uczestniczyli w wypracowaniu porozumienia (czytaj: wzięcia części strat na siebie).
Plusem było to, że Niemcy wyraźnie stwierdzili, ze chcą wszystko robić w porozumienie z ECB (do piątku między ECB i Niemcami było dużo nieporozumień). Nie było też już mowy o tym, że Niemcy chcą opóźnić przyznanie drugiej pomocy dla Grecji do września. Twierdzono, że porozumienie musi być osiągnięte szybko. Włączył się też w to przedstawiciel ECB zapewniając, że bank chce jak najszybszego zawarcia porozumienia.
Rynek akcji rozpoczął dzień od solidnego, jednoprocentowego wzrostu i prawie natychmiast zaczął się osuwać. Indeksowi NASDAQ szkodził opublikowany po czwartkowej sesji raport kwartalny Research in Motion (RIM). Akcje spółki gwałtownie taniały (o 20 procent) wracając do poziomu sprzed 5 lat. Na trzy godziny przed końcem sesji NASDAQ zabarwił się na czerwono, a S&P 500 zbliżył się do poziomu równowagi. Widać było, że spadki cen surowców (fundamentalne obawy o spowolnienie gospodarki) niepokoją graczy na rynku akcji.
Wygasanie czerwcowe serii instrumentów pochodnych gwarantowało jednak, że atrakcji w ostatniej godzinie nie zabraknie. I rzeczywiście, po utworzeniu podwójnego dna indeksy ruszyły na północ. To też zresztą nie był koniec, bo po krótkim czasie wzrostów indeksy znowu zawróciły i znowu NASDAQ barwił się na czerwono, a S&P 500 wisiał nad czwartkowym zamknięciem.
W niedzielę wieczorem zaczął też obradować szczyt ministrów finansów strefy euro. W poniedziałek rano komunikat po posiedzeniu był mało zachęcający. Grecja może liczyć na kolejną transzę pomocy w wysokości 12 mld euro do połowy lipca. Warunkiem jest jednak uchwalenia ustaw o ograniczeniu wydatków, reformie systemu fiskalnego i prywatyzacji. Nad nowym planem będzie się pracować i kiedyś (nie ustalono daty). Rynki były tym rano rozczarowane. Dużo się jednak może jeszcze podczas dnia wydarzyć (chodzi przede wszystkim o wypowiedzi polityków).
GPW zachowała się w piątek nadal w sposób niespotykany, co już nawet specjalnie nie dziwiło. W piątek również w Polsce wygasała czerwcowa linia kontraktów na WIG20, co w ostatniej godzinie zawsze doprowadzało do gwałtownych ruchów indeksów. WIG20 rósł, ale bez przekonania. Dopiero po rozpoczęciu sesji w USA nastąpiło wybicie. Trzeba jednak zauważyć, ze rynek mniejszych spółek nawet nie próbował zwyżki. Tam marazm prowadził do małych spadków MWIG40. Dopiero fixing wyprowadził indeks na plusy. Nawet ostatnia godzina niespecjalnie różniła się od standardowego „cudo fixingu”. WIG20 zyskał 0,57 proc. i zakończył tydzień niewielkim wzrostem, co niewątpliwie było sukcesem. Miejmy nadzieję, że w tym tygodniu nasz rynek wreszcie wróci do korelacji z innymi, bo takie odrealnienie, jakie obserwowaliśmy ostatnio jest nie tylko nielogiczne, ale i z lekka denerwujące.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi