Spór wokół emerytur Polaków trwa. Już nie tylko rządu z opozycją, ale między ministrami w samym rządzie. Czy skorzystają na tym emeryci? Bardzo wątpliwe, bo pomysłowość polityków, wywołująca czasem salwy śmiechu, nie rysuje żadnych perspektyw na poprawienie efektywności systemu emerytalnego.
Minister Fedak ogłosiła, że jeśli dług publiczny przekroczy konstytucyjny próg 55 proc. PKB, należy wstrzymać wpłaty do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Chodzi o niebagatelną sumę ponad 20 mld złotych (w 2009 roku było to dokładnie 21 mld 518 mln), która miałaby zasilić państwowy budżet. Pani Minister nie wspomniała już, co emeryci otrzymają w zamian.
Niestety przeciętny podatnik nie ma wpływu na kształt systemu emerytalnego. Również nie od niego zależy, czy fundusze emerytalne będą w przyszłości osiągać stopę zwrotu niwelującą przynajmniej inflacyjne straty. Co prawda, biorąc pod uwagę średnią stopę zwrotu za ostatnie trzy lata, to nawet z czteroprocentową stopą zwrotu może być problem.
Stopa zwrotu Otwartych Funduszy Emerytalnych w latach 2007 – 2010
To prawda, że odnoszenie się tylko do tych wyników jest dla OFE krzywdzące. Trzeba zaznaczyć, że w latach 2004 – 2007 średnia stopa wszystkich OFE wyniosła ponad 52 proc. Jednak biorąc pod uwagę zamieszanie wokół emerytur, nerwową sytuację na rynkach finansowych oraz nieprzewidywalność polskich polityków, zakładanie, że fundusze emerytalne będą zawsze zarabiać, może okazać się zgubne.
Pomijając kwestię wysokości składki wpływającej na rachunek OFE (7,3 proc. pensji brutto), największe wątpliwości budzi polityka zarządzania gromadzonymi środkami. Obecnie system nie różnicuje uczestników funduszy emerytalnych. Wszyscy, bez względu na wiek, czy czas pozostały do emerytury, są traktowani w identyczny sposób i tylko struktura portfela poszczególnych towarzystw powoduje różnice w stopach zwrotu.
Już na początku 2009 roku Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej opublikowało projekt zmian w ustawie, którego głównym założeniem było właśnie zróżnicowanie portfeli klientów OFE. Miały zostać stworzone przynajmniej trzy fundusze (zrównoważony, bezpieczny i dynamiczny). Ich zadaniem było z jednej strony wykorzystanie dobrej koniunktury na rynkach finansowych, z drugiej, możliwość zabezpieczenia już zgromadzonych środków.
Niestety, przez ponad rok nie usłyszeliśmy żadnych konkretów, a projekt nie przerodził się w ustawę i w rezultacie nie trafił nawet do szuflady Marszałka Sejmu. Dopiero kolejne pomysły minister Fedak spowodowały szersze zainteresowanie funduszami emerytalnymi, czego skutkiem było spotkanie premiera z prezesami OFE.
Dużo było obietnic, przede wszystkim dotyczących poprawy efektywności funduszy. Wiele gorzkich słów usłyszeli od premiera przedstawiciele OFE, szczególnie w kwestii ponoszonych przez klientów kosztów, a także kiepskich wyników funduszy. Wydawało się, że rząd wreszcie na poważnie weźmie się za reformę systemu emerytalnego. Zmiana zasad funkcjonowania i zarządzania OFE, byłaby z pewnością istotną jej częścią.
Minister Boni, nadzorujący z remienia KPRM prace nad projektem, zarzekał się, że będzie on gotowy najpóźniej do końca września. Niestety, jeszcze w połowie października na próżno było szukać na stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów projektu ustawy. Nic nie wiedziało o nim również Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, będące przecież głównym zainteresowanym w sprawie. Projekt pojawił się dopiero 21 października. Cóż, lepiej późno niż wcale.
Rzeczywiście, zagłębiając się w jego lekturę, można mieć nadzieję, że ogłaszanie przez niektórych polityków śmierci funduszy emerytalnych może okazać się przedwczesne. Proponowane zmiany dotyczą przede wszystkim stworzenia kilku subfunduszy, które pomogłby różnicować strategie inwestycyjne klientów OFE. To ważne, szczególnie jeśli głównym kryterium miałby być wiek.
Przy okazji różnicowania strategii inwestycyjnych warto byłoby również zastanowić, oprócz tworzenia subfunduszy, nad kluczem według którego środki miałyby być tranfserowane. Chodzi o sytuację, w której klient posiadający agresywny profil inwestycyjny, traci część inwestycji podczas rynkowych spadków i nie ma już wystarczająco dużo czasu na odrobienie strat.
Projekt ustawy zakłada również zróżnicowanie opłat pobieranych przez PTE, w zależności od osiąganych wyników. Czy to dobre rozwiązanie? Cóż, przyszłość pokaże. Jeśli zarządzajacy będą mogli pochwalić się dwucyfrowymi zyskami, czemu nie. Niech zarabiają więcej.
Ważną z punktu widzenia klientów zmianą ma być ograniczenie niepożądanych zachowań akwizytorów, a co za tym idzie, całkowity zakaz akwizycji od roku 2014. To może wreszcie sprawi, że o przystąpieniu lub zmianie OFE będą decydowały względy ekonomiczne i wyniki finansowe, nie zaś umiejętności akwizytorów w wywieraniu wpływu na klientów.
Kiedy ustawa trafi pod obrady sejmu? Miejmy nadzieję, że jak najszybciej. Zmiany w otwartych funduszach emerytalnych są konieczne, co pokazał przede wszystkim kryzys finansowy. Projekt jest z pewnością krokiem w dobrą stronę, co jednak wcale nie znaczy, że przez sejm przejdzie. Pomysłów co zrobić z środkami gromadzonymi w OFE nie brakuje. Włącznie z tym, żeby łatać nimi dziurę budżetową. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie do przejęcia przez państwo prywatnych pieniędzy podatników.
ZUS emerytury przyszłym pokoleniom już nie zapewni. Po części mają szansę zrobić to jeszcze fundusze emerytalne. Jeśli jednak politycy się nie opamiętają, skazani będziemy sami na siebie i na to, co przez lata uda nam się do emerytury odłożyć.
Szymon Matuszyński
Źródło: Bankier.pl