Czy i tym razem możemy mówić o końcu hossy? Zamiast opłakiwać rany, lepiej poszukać racjonalnych argumentów przemawiających za lub przeciw trzymaniu akcji. Poniedziałkowy spadek był pochodną zbyt wielkiej wiary inwestorów, ale także obserwatorów rynku, w to że wsparcie w okolicach 2955-3000 punktów dla WIG20 utrzyma się. Początek notowań, rzeczywiście wskazywał na realizację takiego scenariusza. Indeks odbił się bowiem od tego poziomu i dotarł do 3 tys. punktów. Jednak dalej odważnych już nie było. Widząc słabość popytu, inwestorzy przystąpili do sprzedaży akcji. Gdy wsparcie pękło, zniżki jeszcze przyspieszyły, bo rozczarowanie było naprawdę duże. Przez niemal cały dzień kontrakty terminowe na WIG20 przyjmowały wartość wyższą niż sam indeks – to wskazywało, że inwestorzy wciąż liczą na odbicie cen akcji. Większość na rynku nie ma jednak racji i mimo oczekiwań na odbicie, indeksy spadały coraz szybciej.
Strach narastał z każdą godziną podsycany wydarzeniami z innych giełd – w Turcji indeks spadał o 9 proc. To krach z prawdziwego wrażenia. Ale Turcja choć postrzegana jest w jednym szeregu z Polską jako rynek wschodzący, Polską jednak nie jest.
WIG20 zatrzymał spadek dopiero w ostatnich minutach sesji na poziomie 2952 pkt. Ponieważ spadki przerwał po prostu koniec sesji, a nie atak popytu, w zasadzie byłaby to informacja bez znaczenia. Warto jednak zatrzymać się tu na chwilę i wrócić pamięcią do sesji z 17 marca, kiedy WIG20 dopiero zaczynał swój ostatni rajd w górę. Dlaczego to taka ważna sesja? Bo wtedy właśnie portfele tych największych graczy zapełniły się akcjami. Był to dzień, kiedy wolumen wymiany akcjami z WIG20 osiągnął rekordowy poziom, który dopiero dziś został nieznacznie pobity. Są więc podstawy, by sądzić, że właśnie tamta sesja, okaże się realnym wsparciem dla indeksu (jej dołek to 2830 pkt). Prawdziwość tych założeń zostanie zweryfikowana już jutro i w najbliższych dniach. Nawet jednak jeśli spadek zostanie teraz przerwany, raczej nie można się spodziewać szybkiego powrotu do trwałych zwyżek. Inwestorzy, którzy dziś uciekali z rynku, nie prędko nań wrócą, a już na pewno nie po to, by za kilka dni odkupić akcje drożej.
Trochę nadziei na lepsze dni daje rynek walutowy. Podczas gdy panika zdominowała emocje giełdowych inwestorów, złoty spokojnie doczekał do końca dnia. Cena dolara spadła nawet z 3,12 do 3,09 PLN. Frank szwajcarski podrożał jednak do 2,56 PLN, a euro do 3,96 PLN. Właśnie zachowanie złotego jest barometrem nastrojów inwestorów zagranicznych, którzy odgrywają teraz tak dużą rolę na giełdzie.
Na koniec jeszcze kilka zdań o statystyce. Dziś podrożały akcje 15 spółek, potaniały 205. Średni spadek wyniósł… 5,4 proc. Jeśli ktoś szuka spółek na ciężkie czasy, to powinien uważnie przejrzeć tabelę z dzisiejszymi notowaniami. Takie sesje pomagają znaleźć akcje, na których popyt jest tak silny, że nie boi się nawet krachu, a obecni akcjonariusze pewni swego nie sprzedają akcji po każdej cenie.