Dziś może dojść do weryfikacji wtorkowego entuzjazmu inwestorów. Obawy o jego kontynuację byłyby słabsze, gdyby nie skala wzrostu indeksów w Europie i brak dla nich sensownego uzasadnienia.
Początek wtorkowej sesji na Wall Street najwyraźniej rozczarował inwestorów na naszym kontynencie. Główne parkiety europejskie po porannych wahaniach ruszyły ostro w górę. Później byki przyczaiły się, czekając na sygnał do kontynuacji ataku. Ale wskaźniki za oceanem rosły początkowo po niecałe 1 proc. Euforii więc nie było i nie było pretekstu do powiększania skali zwyżki w Europie. Przy braku rozsądnego powodu wcześniejszych wzrostów, zdeprymowało to graczy.
Stopień tego zdeprymowania był zróżnicowany. Wskaźniki w Paryżu i Frankfurcie zyskały ostatecznie po około 2,5 proc., zachowując stan posiadania, choć w trakcie dnia był on nieco większy. W Warszawie początkowo reakcja na amerykańską zwyżkę była pozytywna. WIG20 sesyjne maksimum ustanowił tuż po rozpoczęciu handlu za oceanem. Gorzej było z jego dowiezieniem do końcowego dzwonka. Zamykający fixing był fatalny. Przy sporym obrocie zwyżka wskaźnika blue chips została zredukowana z około 1,5 proc. do 0,5 proc. Od kilku dni widać, że nasze byki punkty zdobywają z trudem, ale z łatwością je oddają. Strach pomyśleć, co może się dziać, gdy trwająca od drugiej dekady grudnia zwyżkowa fala w Nowym Jorku wejdzie w fazę korekty. Trzymając się obecnego schematu, testowanie dołków z października ubiegłego roku mielibyśmy niemal jak w banku.
Testowanie optymizmu w Azji wypadło umiarkowanie pomyślnie. Nikkei zwyżkował o 0,3 proc., ale w jego przypadku nie było czego korygować. W Szanghaju, gdzie dwie poprzednie sesje stały pod znakiem silnych wzrostów, dziś na godzinę przed końcem handlu indeksy traciły po 0,1 proc. Na pozostałych parkietach sytuacja była zróżnicowana, ale skala zmian nie przekraczała kilku dziesiątych procent.
W medialnym obiegu poszerzeniu ulega znów spektrum obaw dotyczących krajów europejskich. Chodzi o znanych już co prawda klientów pomocowej międzynarodowej kasy chorych. Ale w chwili, w której ważą się losy kolejnego pakietu wsparcia dla Grecji, a wzmocnienie i tak mało dostrzegalnej siły i aktywności Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej wciąż jest w sferze pobożnych życzeń i deklaracji polityków, mających węża w kieszeni, może to mieć wpływ na rynki. Przedstawiciele Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego wizytują Irlandię i efekty są niepewne. Według instytucji oceniających ryzyko niewypłacalności krajów, zwiększyło się ono ostatnio w przypadku Portugalii. Fitch uspokoił co prawda rynki w kwestii ratingu Francji, ale inne agencje nie muszą być tego samego zdania. Na włosku wisi z kolei wiarygodność Włoch.
Najważniejsze dziś informacje to ostateczne dane o dynamice gospodarki strefy euro w trzecim kwartale i pierwszy szacunek niemieckiego PKB w całym ubiegłym roku. Wieczorem opublikowany zostanie raport Fed o stanie i perspektywach amerykańskiej gospodarki.
Źródło: Open Finance