Bez niespodzianek zaczął się nowy tydzień na warszawskim parkiecie. Po ubiegłotygodniowych niepowodzeniach szansa na pokonanie poziomu 1900 pkt. przez WIG20 była mniejsza, niż na szóstkę w Dużym Lotku, więc inwestorzy od razu sobie odpuścili podobne pomysły.
Rynek sobie łagodnie spadał, nie czyniąc jednak wielkich szkód. Widać, że inwestorzy nie nabrali jeszcze ochoty do inkasowania zysków z ponad dwumiesięcznej minihossy.
Z równowagi naszych graczy nie wybiły nawet dane o koszmarnie wysokim deficycie budżetowym w USA. Tą, jedyną zresztą w kalendarzu istotniejszą informację z otoczenia giełdy, inwestorzy zajmowali się tylko przez dwa kwadranse. Ceny akcji gwałtownie zaczęły spadać, ale potem się uspokoiły.
I dziś WIG20 zacznie sesję z poziomu 1824 pkt. To może być zresztą kolejny dzień flauty, bo rynek czeka na podawane w drugiej części tygodnia dane o sprzedaży detalicznej, produkcji przemysłu i inflacji. To one mogą nadać ton wydarzeniom na parkiecie. Na razie ochoty do sprzedawania nie ma, ale brakuje też siły do zakupów, więc mamy lekko spadkową korektę i atmosferę wyczekiwania.
Paweł Grubiak
Doradca inwestycyjny
Superfund TFI
Źródło: Superfund TFI