Prawie jeden na czterech Polaków chce w tym roku wystąpić do swojego pracodawcy o podwyżkę pensji. Z kolei blisko dwa razy tyle rodaków nie planuje tego. O wyższym wynagrodzeniu zamierzają rozmawiać głównie osoby w wieku 23-35 lat, zarabiające powyżej 9 tys. zł netto miesięcznie, z miast liczących ponad 500 tys. mieszkańców. Do tego widać, że pracownicy oczekują podniesienia podstawowej płacy przeważnie o 10-15%, co dotyczy ponad jednej trzeciej przypadków.
Z ogólnopolskiego badania opinii publicznej, przeprowadzonego przez UCE RESEARCH i SYNO Poland na reprezentatywnej próbie ponad tysiąca dorosłych Polaków, wynika, że 26,4% ankietowanych zamierza do końca bieżącego roku wystąpić do pracodawcy o podwyżkę pensji. Natomiast 50,2% respondentów nie planuje tego. Z kolei 23,3% ankietowanych jeszcze nie wie, co zrobi w tej kwestii.
– Na pewno inflacja wzmaga oczekiwania płacowe. A z nią jest jak z pogodą – inna jest podawana, a inna jest odczuwalna. Jeżeli ktoś np. nie korzysta z usług medycznych lub lekarstw, to go nie dotyczy wzrost cen w tym zakresie. Jeśli nie pali papierosów, to nie odczuwa, że one kosztują więcej. Każdy ma więc swoją inflację. Oczywiście poza nią istnieją inne czynniki kształtujące wynagrodzenia – komentuje prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.
Jak stwierdza Grzegorz Kuliś, ekspert BCC ds. rynku pracy, jeśli ponad 26% pracowników porozmawia o wyższym wynagrodzeniu, to będziemy mieć do czynienia ze zjawiskiem o dużej skali. A do tej grupy dojdą jeszcze osoby, które zaczną poszukiwać nowego zatrudnienia ze względu na chęć poprawienia swoich warunków płacowych. Można się tego spodziewać m.in. w branżach IT, budowlanej, metalowej czy inżynieryjnej.
Zobacz również: Sprawdź, gdzie najlepiej pożyczyć 400 tys. na mieszkanie
– 2021 to jest rok odbicia popandemicznego. Niemal codziennie w mediach pojawiają się informacje, że wiele przedsiębiorstw wykazuje ogromny skok zysków, zwłaszcza w branży informatycznej. W takiej sytuacji pracownicy dochodzą do logicznego wniosku, że skoro pracodawca zarabia więcej, to niech się z nimi podzieli. Ale te żądania dotyczą przede wszystkim ludzi dobrze zarabiających, wyżej wykwalifikowanych, ale też lepiej zorientowanych w rzeczywistości społeczno-gospodarczej – podkreśla prof. Mączyńska.
Patrząc na wiek respondentów, można stwierdzić, że o wyższym wynagrodzeniu zamierzają rozmawiać przede wszystkim osoby mające 23-35 lat – 35,9%. Dalej w zestawieniu są respondenci w wieku 36-55 lat – 27,8%, a także 18-22 lata– 22,3%. Na końcu zaś widzimy ankietowanych mających 56-80 lat – 9,2%.
– Ogólnie ludzie w wieku 20-50 lat są najbardziej aktywni na rynku pracy, co też przekłada się na chęć rozmawiania o wyższej płacy. Z kolei osoby 50+ ze względu na swój wiek mają niższą skłonność do podejmowania ryzyka, zarówno w obszarze psychologicznym, jak i zawodowym. Rzadziej też negocjują wynagrodzenie. Natomiast osiemnasto-dwudziestolatkowie zazwyczaj nie mają żadnego doświadczenia zawodowego, więc ich wartość rynkowa nie jest wysoka. Dlatego przy nadmiernych oczekiwaniach finansowych, firmy będą rezygnowały z ich usług albo poszukają alternatywnego rozwiązania – analizuje Grzegorz Kuliś.
Z badania wynika też, że im większe są dochody miesięczne netto, tym wyższy jest odsetek osób planujących rozmowę o podwyżce. Wśród uzyskujących ponad 9 tys. zł wynosi on 51,7%, a w przypadku zarabiających 7000-8999 zł – 48,8%. Na drugim końcu mamy respondentów z dochodami poniżej 1 tys. zł – 11,5%, dalej są badani z zarobkami 1000-2999 zł – 18,6%.
– Mamy ustawową płacę minimalną, która jest podwyższana praktycznie co roku. Ona stanowi taki jakby amortyzator osłabiający motywację do ubiegania się o wzrost wynagrodzenia. To dotyczy przede wszystkim osób niżej zarabiających. Jednocześnie płaca minimalna stanowi trochę mechanizm równania w górę, więc inne grupy płacowe też oczekują wyższej pensji – podkreśla prezes PTE.
Uwzględniając wielkość miejsca zamieszkania respondentów, rozmowy o podwyżkach planują przede wszystkim osoby z miast powyżej 500 tys. mieszkańców – 32,8%. Natomiast na drugim końcu mamy wsie i miejscowości do 5 tys. mieszkańców – 15,2%.
– Te wyniki musimy łączyć z sytuacją na lokalnych rynkach pracy. Zdecydowana większość osób definiuje swoje centrum życiowe w miejscu zamieszkania i wokół niego szuka zatrudnienia. U nas skłonność do mobilności w obrębie kraju jest niewielka. Możliwości w największych miastach są zgoła inne niż w małych i średnich miasteczkach. W związku z tym ten inny poziom alternatywy powoduje to, że też jest zróżnicowana skłonność do rozmów o płacach – analizuje ekspert BCC.
Osoby, które zamierzają porozmawiać z pracodawcą o wyższym wynagrodzeniu, wskazały, o ile procent chciałyby więcej zarabiać, licząc od podstawowego wynagrodzenia. 34,2% respondentów wybiera odpowiedź – 10-15%. Z kolei 30,1% badanych mówi o podwyżce od 5 do 10%.
– Moim zdaniem, ci respondenci wskazują bardzo rozsądne przedziały do negocjacji. One są delikatnie powyżej wskaźnika inflacji. Jednak wzrosły stopy procentowe, więc za chwilkę koszty kredytów, które mają młodzi ludzie, też będą wyższe. Pracownicy nie chcą, żeby spadł ich standard życia w kontekście możliwości konsumpcyjnych. A jeśli ktoś oczekuje płacy wyższej np. o 30%, to już jest taka fantasmagoria pracownicza – analizuje Grzegorz Kuliś.
Najrzadziej wskazywanym przedziałem jest ten do 5% – wybiera go 3,7% badanych deklarujących chęć ubiegania się o podwyżkę. Z kolei 3% respondentów jeszcze nie wie, o ile więcej chciałoby zarabiać. Natomiast 2,2% odpowiadających oczekuje propozycji od samego pracodawcy.
– GUS ostatnio podał, że wynagrodzenia zwiększyły się o 9,5% w skali rocznej. To spora zmiana, nawet ponad oczekiwania analityków i ekspertów. Natomiast wzrost zatrudnienia był niższy niż zakładano. To pokazuje trudności na rynku pracy, bo nawet duży skok płac nie daje dostatecznie szybkiego zatrudnienia. Uważam też, że w 2022 roku nastąpi zmiana tego wysokiego tempa wzrostu wynagrodzeń – podsumowuje prof. Mączyńska.
Źródło: Monday News