Znów zaczęło przybywać bankomatów. Maszyny do wypłaty gotówki lepsze czasy zawdzięczają sieciom handlowym. Sklepy wolą mieć bankomat przy wejściu niż honorować kosztowne dla nich transakcje karciane.
Z danych NBP wynika, że w I kwartale pojawiło się 261 nowych bankomatów i na koniec marca było ich w Polsce prawie 17,8 tys. W ciągu roku (licząc I kwartał zeszłego roku do I kwartału tego roku) uruchomione zostały 1253 urządzenia. Jak zauważa Związek Banków Polskich od pewnego już czasu za przyrostem stoją głównie handlowcy. ZBP przewiduje, że wzrost liczby takich sklepów nadal będzie jednym z czynników wpływającym na rozwój sieci bankomatów.
Przyrost liczby bankomatów rok do roku, na koniec I kw.
Źródło: obliczenia Open Finance na podst. danych NBP
Lepszy taki powód, niż żaden i zastój jaki obserwowaliśmy w 2010 r. Od I kw. 2010 do I kw. 2011 r. niezależni operatorzy bankomatów oraz banki uruchomiły zaledwie 250 nowych maszyn, podczas gdy wcześniej było to rocznie około 2 tys. i więcej bankomatów.
Obecny obrót sprawy na rynku bankomatów może być zaskakujący, szczególnie dla organizacji płatniczych. MasterCard i Visa wiosną 2010 r. obniżyły wysokość prowizji otrzymywanych przez posiadaczy bankomatów od każdej wypłaty gotówki „z obcego bankomatu”. Tym samym demobilizując do stawiania na dalszą rozwój sieci. Najpierw zredukował ją MasterCard z 3,50 zł do 1,20-1,60 zł – w zależności od karty, a jego śladem poszła Visa – schodząc do 1,30 zł. Spadły koszty banków, które płaciły prowizję za swoich klientów, ale jednocześnie skurczyły się dochody niezależnych operatorów bankomatów oraz instytucji finansowych, które miały rozwinięte sieci pozaoddziałowych bankomatów jak choćby: PKO BP, Pekao, BZ WBK, ING BSK czy SKOK-i. Spadły na tyle, że niezależni operatorzy bankomatów przekonywali, że ich biznes stał się nieopłacalny i obecnie jedyną szansą na dalszą rozbudowę sieci bankomatów jest zwiększenie dochodowości maszyn przez rozbudowanie ich funkcjonalności i zainteresowanie tym klientów oraz niższe czynsze za wynajem powierzchni pod bankomat. Najwyraźniej zainteresowane pojawieniem się bankomatu punkty handlowe poszły na ustępstwa w czynszach, stąd obserwowany przyrost liczby maszyn.
Tymczasem pod względem liczby bankomatów na milion mieszkańców nasz komfort dotarcia do własnej gotówki prezentuje się na tle Europy wyjątkowo marnie. Jak wynika z ostatnich statystyk zgromadzonych przez Europejski Bank Centralny, trudniej znaleźć bankomat jedynie w Szwecji i Czechach. Na milion mieszkańców przypada tam ok. 360 bankomatów, podczas gdy w Polsce było to 431.
Dostęp do bankomatów przedstawia się gorzej niż w Rumunii, na Litwie, na Węgrzech, w Estonii czy Bułgarii. Daleko nam też do średniej europejskiej wynoszącej ok. 800 maszyn na milion osób. W topie krajów najlepiej wyposażonych w bankomaty znajdują się: Portugalia, Belgia, Hiszpania, Niemcy i Wielka Brytania, tam na milion mieszkańców przypada ponad tysiąc maszyn. Ponad 800 na milion osób mają również mieszkańcy Luksemburga, Słowenii czy Francji. I z wyjątkiem Niemiec oraz Hiszpanii, pozostałe to jednocześnie regiony wysokiej aktywności klientów w płatnościach bezgotówkowych.
Liczba bankomatów na 1 mln mieszkańców na koniec 2010 r.
Źródło: EBC
Pozostaje nam się jedynie pocieszyć tym, że bankomaty u nas nie znikają, a są kraje w których się tak dzieje. Najbardziej w 2010 r. ucierpiała Austria, ale maszyn ubyło także we Włoszech, Hiszpanii i Grecji. Przybywało natomiast w Niemczech, Bułgarii Portugalii.
Zmiana liczby bankomatów na milion mieszkańców rok do roku
Źródło: obliczenia Open Finance na podst. danych EBC
Od momentu obniżki prowizji za wypłaty gotówki i m.in. dzięki obniżce, większy nacisk miał być położony na rozwój sieci punktów honorujących płatności kartami niż sieci bankomatów.
Nic jednak nie zapowiada, abyśmy dokonali skoku w rozwoju i od razu stali się drugą Szwecją, przechodząc w etap dominacji karcianych transakcji bezgotówkowych. Po I kwartale mieliśmy 273,8 tys. terminali, roczna dynamika wzrostu liczby terminali nie rzuciła na kolana i przekroczyła w I kwartale 8 proc. wobec 10 proc. rok wcześniej, czy 7 proc. w 2010 r.
Zbyt mała liczba punktów w których w Polsce można zapłacić kartą wciąż pozostaje problemem. Szacuje się, że terminale może mieć między 20 a ponad 30 proc. sklepów, nie ma ich też w większości punktów usługowych, brak ich w urzędach.
Upowszechnienie płatności kartą wymaga również zmiany nawyków posiadaczy kart. Jak wynika z wpisów internautów również spopularyzowania płatności bezstykowych. W sieci można przeczytać takie oto komentarze, posiadaczy kart: Trafia mnie jak jest kolejka do kasy i każdy za dwa piwa płaci kartą. Klient wybiera kartę, terminal się łączy powooooli, klient pisze pin, myli się, znowu łączenie, brak środków, druga karta – a kolejka czeka – a nie jest to zapewne odosobniona opinia. Czy kolejny: Przez płatności kartami po 20 zł tylko kolejki w sklepach się tworzą! Ja zawsze jak kupuję, najpierw wypłacam kasę w bankomacie.
Potwierdzają to dane na temat liczby transakcji dokonywanych kartami. W I kwartale tego roku, udział transakcji bezgotówkowych ogólnej liczbie wszystkich transakcji, przekroczył już 60 proc., jeśli jednak chodzi o wartość było to mniej niż 29 proc. Po duże pieniądze, wystarczające na wiele drobnych płatności, Polacy wciąż idą do bankomatu. Gdy w I kwartale tego roku rodacy płacąc kartami wydali 27,5 mld zł, to z bankomatów wyciągnęli 64,5 mld zł.
Nie ma wątpliwości, że nasz kraj ma wiele do nadrobienia, zarówno jeśli chodzi o dostęp do bankomatów, jak i terminali płatniczych.
Gdy rozwój sieci bankomatów hamują zbyt niskie prowizje odprowadzane do właścicieli bankomatów przez banki i organizacje płatnicze, to z drugiej strony rozwój sieci terminali spowalniają zbyt wysokie stawki prowizji pobieranych od transakcji bezgotówkowych. Interchange, czyli prowizji pobierane przez banki i organizacje płatnicze, których logo widnieje na plastiku biorą od każdej transakcji średnio 1,6 proc., ale może to być i ponad 2 proc. w zależności od karty. Wraz z dodatkowymi kosztami ponoszonymi na rzecz agenta rozliczeniowego, na zapłaconych 100 zł kartą – 2-3 zł trafia do agenta rozliczeniowego, który dalej odprowadza 85 proc. z tego do banku i organizacji płatniczej, której kartą zapłacił klient. Mimo podjętych przez NBP prób skłonienia Visy i MasterCarda do obniżenia interchange, z poprawą sytuacji może być problem. Na propozycje wypracowane przy NBP nie przystał MC.
Jak zaznacza Mieczysław Groszek, wiceprezes Związku Banków Polskich, zaangażowany w prace Zespołu Roboczego ds. Opłaty Interchange przy NBP założenie było takie, że albo wszyscy ustalają taką samą wersję obniżek stawki interchange, albo alternatywą jest zmiana prawa, które narzuci spadek stawki interchange. – Teraz wkraczamy w intensywną fazę znalezienia nowego porozumienia, które ogłoszone byłoby np. w formie rekomendacji dla uczestników rynku – mówi. Po tym jak MasterCard zaproponował inny scenariusz obniżek niż ten ustalony w zespole przy , na szybką wersję zmiany stawki interchange nie ma szans. Z kolei FROB złożył u Ministra Finansów projekt nowelizacji ustawy o instrumentach płatniczych, która obniżałaby stawki interchange. Pozostawienie stawek interchange na dotychczasowym poziomie dwukrotnie wyższym niż średnia w Europie nie rokuje najlepiej. Jak widać sprzyja jednak bankomatom…
Liczba bankomatów w Polsce
Źródło: NBP
Źródło: Open Finance