W pierwszym półroczu 2004 r. Polacy pożyczyli na cele mieszkaniowe ok. 6,7 mln zł. Banki przeżywały wtedy oblężenie – wejściu Polski do UE towarzyszyła obawa przed wzrostem cen mieszkań, zapowiedź podwyżki VAT na materiały budowlane i opodatkowania nim działek budowlanych. Oblężenie to – jak wynika z danych Związku Banków Polskich – nie słabnie.
Jak podaje „Gazeta” poprawa sytuacji gospodarczej w kraju skłania więcej osób do sięgania po kredyty mieszkaniowe. Np. w ciągu sześciu miesięcy ubiegłego roku banki udzieliły ich 71 tys., w analogicznym okresie tego roku – 88 tys. Pożyczamy coraz większe kwoty – w tym czasie średnia wzrosła z ok. 94 tys. do 111 tys. zł.
Pośrednicy w obrocie nieruchomościami oraz deweloperzy od kilku miesięcy mówią o wyraźnym ożywieniu na rynku mieszkaniowym, i to już nie tylko w największych aglomeracjach, ale także w mniejszych miastach. Tam częściej z kredytów korzystają osoby kupujące mieszkania na rynku wtórnym. Koniunkturę napędzają ostro konkurujące ze sobą banki. Ograniczają swoje marże, oprocentowanie kredytów, stosują łatwiejsze procedury i honorują dochody z innych źródeł niż umowa o pracę.
Niekwestionowanym liderem jest PKO BP, który w pierwszym półroczu udzielił 3,5 mld zł kredytów hipotecznych. To aż dwie trzecie całego ubiegłorocznego „urobku”. Także jego główny rywal, Bank BPH, pochwalił się lepszym wynikiem – wzrost z 1,8 do 2,2 mld zł.
Według „Gazety” najwięcej powodów do zadowolenia mogą mieć szefowie Banku Millennium oraz DomBanku (oddział GETIN Banku). Jeszcze rok temu oba nie liczyły się na rynku kredytów mieszkaniowych. Obecnie są jednymi z największych graczy. Millennium udzielił w pierwszym półroczu ponad 1,1 mld zł kredytów (przed rokiem – 236 mln zł).
Z kolei maleńki DomBank, który po zaledwie rocznej działalności ma w swoim portfelu kredyty hipoteczne o wartości ponad 800 mln zł, tylko w czerwcu i lipcu pożyczył 230 mln zł.