Rząd chciałby, aby z dopłat do kredytów hipotecznych mogły skorzystać także osoby, które żyją w związkach nieformalnych oraz single. Planuje także podwyższenie ceny za metr, do której będzie należała się dopłata. To spowoduje, że będzie można kupić albo większe mieszkanie na rynku wtórnym, albo zamiast tego zdecydować się na nieruchomość od dewelopera.
– Teraz ustawa o dopłatach do kredytów mieszkaniowych faworyzuje mieszkania z rynku wtórnego, bo są tańsze. A to obniża tempo budowy nowych mieszkań. Chcielibyśmy, aby po zmianach było więcej dopłat do mieszkań pochodzących z rynku pierwotnego – tłumaczy Boni.
Projekt nowelizacji ustawy prawdopodobnie będzie gotowy już pod koniec listopada. A to oznacza, że najpóźniej na początku przyszłego roku zostanie przyjęty przez rząd i trafi pod obrady Sejmu.
Rządowe dopłaty do kredytów hipotecznych „Rodzina na swoim” to dla kredytobiorców świetne rozwiązanie – państwo dopłaca do kredytu i nie trzeba mu tego oddawać, a na dodatek oferta jest już dostępna w 14 bankach. To układ idealny? Według analityków prawie idealny.
Bo jak to jednak z bankowymi ofertami bywa, trzeba dokładnie przyglądać się temu, co podpisujemy – prawie każdy bank zastawił na klientów jakąś pułapkę.
Pierwszą jest prowizja. – To opłata, którą kredytobiorca ponosi w chwili podpisywania umowy kredytowej. Często można ją wliczyć w kredyt, dzięki czemu nie musimy wykładać gotówki z własnego portfela, ale suma sumarum pieniądze te i tak trafią w końcu do banku, a kredytując prowizję, jeszcze zapłacimy od niej odsetki. W okresie boomu w nieruchomościach nietrudno było znaleźć ofertę z prowizją „0 procent”.
– Teraz zera także się pojawiają, ale tylko w towarzystwie innych liczb – np. w Alior Banku prowizja wynosi 0-3 proc., a w Banku BPH 0-3,5 proc.- wymienia Marcin Krasoń, analityk Open Finance, autor zestawienia. Zerowa prowizja jest zwykle trudno osiągalna, a jej górna granica dochodzi w DomBanku do 10 proc. Wysoko ceni się także BZ WBK (4 proc., bez możliwości obniżki). Najlepiej zaś wyglądają oferty Mazowieckiego Banku Regionalnego (0,8 proc.) i Pekao SA (1,5 proc.). Dzięki temu, że są to stałe wartości, łatwiej jest ocenić ofertę, a i wysokość prowizji jest na akceptowalnym poziomie.
Prowizję płacimy raz, na początku trwania kredytu. Marża wpływa na każdą miesięczną ratę, jest więc parametrem ważniejszym. Także tutaj oferty preferencyjnych kredytów nie wyglądają różowo. Znów najgorzej wypada DomBank, w którym maksymalnie przekracza ona 6,7 proc., co sprawia, że kredyt jest oprocentowany na prawie 11 procent. Marża 4 i więcej jest możliwa także w Alior Banku, Banku Pekao, Metrobanku i PKO BP. Rynkowa średnia wynosi obecnie około 2,7-2,9 – są to więc oferty bez wątpienia drogie.
Choć można je uatrakcyjnić. – Stały klient Banku Pekao ma szansę na kredyt RnS z marżą 2,4, co wygląda już znacznie lepiej. Najdalej w wynagradzaniu lojalnych klientów poszedł Citi Handlowy, w którym najniższa możliwa marża to 1,1. Nie do końca jednak wiadomo, jakie są warunki jej otrzymania, bo bank informuje tylko, że marża zależy „od poziomu LTV, profilu klienta i jego aktywności na innych produktach banku – wylicza Marcin Krasoń. Można się więc domyślić, że jest to propozycja dla klientów, którzy mają w banku ulokowanych sporo środków.
Najniższe oprocentowanie w standardowej ofercie proponują dwa mniej znane banki: Bank Polskiej Spółdzielczości (marża 1,5) i Gospodarczy Bank Wielkopolski (1,45). Nie mają one rozbudowanej sieci placówek, lecz jeśli ktoś ma takową w rozsądnej odległości od miejsca zamieszkania, to powinien sprawdzić ofertę. Trzeba jednak pamiętać, że w BPS nie dostaniemy kredytu na 100 proc. wartości nieruchomości, ten bowiem spośród 14 banków biorących udział w programie jest dostępny w siedmiu.
Dla wielu klientów kluczowym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji o wyborze kredytu jest wysokość raty. Dla kredytu w wysokości 300 tys. zł na 30 lat miesięczna dopłata w programie „Rodzina na swoim” wynosi 775 zł (jest ona taka sama w każdym banku, wylicza się ją na podstawie stopy referencyjnej ogłaszanej co kwartał przez BGK), po jej odjęciu w dwóch bankach zapłacimy mniej niż 1000 złotych.
W Gospodarczym Banku Wielkopolskim będzie to 953 zł, a w Banku Polskiej Spółdzielczości 962 zł. Zanim więc zdecydujemy się na wybór konkretnej oferty, warto obliczyć wszystkie koszty. Sprawdzimy też, jak wysokie raty będą po ośmiu latach, gdy skończą się rządowe dopłaty.