Aprecjacji złotego niewątpliwie pomogła korekta wzrostowa na rynku EUR/USD. Polska waluta pozostaje także cały czas pod pozytywnym wpływem bardzo dobrych fundamentów naszej gospodarki.
Niestety z racji bardzo napiętej sytuacji politycznej (Andrzej Lepper ciągle straszy przedterminowymi wyborami, a na dziś zapowiedział „męską rozmowę” z premierem), problemów z przyszłorocznym budżetem (w dużej mierze za sprawą żądań ze strony współkoalicjanów PiS), niepewności, co do decyzji Zyty Gilowskiej oraz narastającego cały czas konfliktu na linii prezes NBP i szefowa fundacji CASE – komisja bankowa, inwestorzy zagraniczni wstrzymują się cały czas ze zwiększeniem swojego zaangażowania w polskie aktywa.
Dziś o godz. 14:00 NBP opublikuje dane o bilansie płatniczym za lipiec. Według średniej prognoz analityków na rachunku obrotów bieżących zanotowano 200 mln (EUR) deficyt wobec 160 mln (EUR) nadwyżki w czerwcu. Wpływ tej publikacji na rynek nie powinien być jednak zbyt duży, no chyba, że dane będą wyraźnie odbiegać od oczekiwań. Inwestorzy wyraźnie się już pozycjonują pod czwartkowe informacje o sierpniowej inflacji. Rynek spodziewa się, że w ujęciu rocznym wyniosła ona 1,4 proc. wobec 1,1 proc. w lipcu.
Pole do dalszej aprecjacji naszej waluty wydaje się już tylko minimalne. Co więcej wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie złoty, tak jak to miało miejsce w zeszłym tygodniu, będzie narażony na spadki. W dalszym ciągu uważamy, że dla kursu EUR/PLN kluczową barierą jest psychologiczny opór na 4,0000. Jego pokonanie otwiera drogę do wzrostów do 4,0250. Z kolei w przypadku kursu USD/PLN należy spodziewać się ruchu w kierunku 3,2000. Popyt na waluty może pojawić się już w okolicy najbliższych wsparć tj. przy 3,9700-3,9750 i 3,1200-3,1250.
Rynek międzynarodowy
Początek tygodnia przyniósł wzrost notowań europejskiej waluty względem amerykańskiej. Kurs EUR/USD, który w poniedziałek niedługo po otwarciu wynosił 1,2649 i był najniższy od 26 lipca br., jeszcze tego samego dnia znalazł się prawie 100 pkt wyżej, bo przy 1,2742. Dziś o godz. 10:15 (CET) cena euro wobec dolara wynosiła 1,2712.
Wsparciem dla europejskiej waluty były sygnały ze strony przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego wskazujące na możliwą, kolejną podwyżkę poziomu stóp procentowych w strefie euro. Jurgen Stark w poniedziałkowych wywiadach prasowych powiedział, że inflacja pozostanie powyżej celu ECB zarówno w tym, jak i w przyszłym roku oraz to, że rynki dobrze zrozumiały stwierdzenie mówiące o tym, że bank musi pozostać bardzo czujny na zagrożenia inflacyjne. Dodatkowo podkreślił on, że wyższe stopy w Eurolandzie nie są zagrożeniem dla gospodarki.
Z drugiej strony antydolarowo zadziała treść poniedziałkowego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Stwierdzono w nim, że według oczekiwań zielony powinien pozostać stabilny w stosunku do walut kluczowych partnerów handlowych, ale podkreślono też, że niepożądane pogłębienie nierównowagi w gospodarce światowej może doprowadzić do przeceny dolara.
W takich warunkach inwestorzy z wielkim niepokojem oczekują na przedstawiane o godz. 14:30 (CET) dane ze Stanów Zjednoczonych o bilansie handlowym za lipiec. Zdaniem analityków deficyt ma wynieść 65,5 mld dolarów wobec 64,8 mld dolarów w czerwcu, być najwyższy od stycznia br., a także trzecim z najwyższych w historii.
Na rynku eurodolara kluczowymi oporami są poziomy: 1,2742/1,2765/1,2835. Z kolei główne wsparcia zlokalizowane są na 1,2650 i 1,2560. Technika nadal pokazuje na możliwe spadki w kierunku 1,2560. Pytanie tylko, czy fundamenty z USA zbytnio nie zaszkodzą?