Wczorajsze informacje z resortu finansów dotyczące podwyższenia prognozy przyszłorocznych wpływów budżetowych (do 212,234 mld złotych), utrzymania kotwicy budżetowej na poziomie 30 mld złotych i zwiększenia potrzeb pożyczkowych państwa do 44 mld złotych nie wywołała większych emocji. Elżbieta Suchocka-Roguska, wiceminister powiedziała, że do 10 września projekt budżetu ma trafić do partnerów społecznych, a przyjęcie tego dokumentu przez rząd ma nastąpić 26 września. Nie ma co jednak ukrywać, że rynek finansowy cały czas obawia się o kształt polskich finansów. W ostatnim czasie zarówno Roman Giertych, jak i Andrzej Lepper wysuwali żądania, które mogłyby doprowadzić do wyraźnego zwiększenia „dziury” budżetowej. Ten drugi straszył nawet przedterminowymi wyborami parlamentarnymi, które miałyby się odbyć w 2007 r. W poniedziałek wieczorem doszło do spotkania szefów trzech koalicyjnych partii i jak wynika z dzisiejszych wypowiedzi Andrzeja Leppera dla radia ZET ryzyko realizacji takiego scenariusza nie zostało na nim do końca zażegnane.
Na wtorek, podobnie zresztą, jak na dalszą cześć tygodnia nie zaplanowano publikacji ważniejszych danych makroekonomicznych z Polski. Krajowi inwestorzy będą oczekiwali zatem na dalszy rozwój sytuacji zarówno na krajowej scenie politycznej, jak i na rynku EUR/USD oraz na wynik jutrzejszej aukcji obligacji 2-letnich o wartości 1,8 miliarda złotych, który to będzie bardzo dobrym barometrem bieżącego sentymentu inwestorów dla polskich aktywów. Podaż z dolnej granicy widełek sugeruje, że na wielkie zainteresowanie tymi papierami w obecnych warunkach nie ma co jednak liczyć.
Nasza waluta w dalszym ciągu może być narażona na spadki wartości. Dla kursu EUR/PLN pierwszą barierą jest poziom 3,9800. Jego pokonanie otwiera drogę do psychologicznego oporu na 4,0000. Z kolei w przypadku kursu USD/PLN należy spodziewać się ruchu w kierunku 3,1250.
Rynek międzynarodowy
Początek tygodnia nie przyniósł większych zmian na międzynarodowym rynku EUR/USD. Najbardziej płynna para walutowa świata poruszała się w jedynie 55-pkt przedziale 1,2820-1,2875. Wspólna waluta, która wczoraj na otwarciu była wyceniana na 1,2844 dolara dziś o godz. 10:45 (CET) była równa 1,2837 zielonego.
Mniejszym zmianom sprzyjał fakt poniedziałkowego braku aktywności na rynku, świętujących amerykańskich inwestorów, a publikacja niewielkiej jedynie ilości danych makroekonomicznych z Eurolandu, nie skłoniła inwestorów do podjęcia jakiś większych działań. Wczoraj przedstawiono informację o 5,9 proc., nieco wyższym niż w czerwcu i w oczekiwaniach (5,8 proc.) wzroście w lipcu r/r cen produkcji sprzedanej przemysłu w strefie euro. Z kolei dziś ok. godz. 10:00 (CET) okazało się, że aktywność sektora usług Niemiec i Eurolandu w sierpniu była gorsza od prognoz. Indeks PMI spadł w pierwszym przypadku do 54,3 z 56,1 w lipcu, a w drugim poszedł w dół do 57,1 z 57,9 miesiąc wcześniej. Inwestorzy oczekiwali odczytu odpowiednio na poziomie: 56,0 i 57,6.
Podobnie rzecz się miała z wczorajszą wypowiedzią niemieckiego ministra finansów, która zmniejszyła nieco szanse na jeszcze dwie podwyżki (bo tyle wycenia obecnie rynek) stóp przez Europejski Bank Centralny w tym roku. Peer Steinbrueck podkreślił, że szef ECB musi uważać, aby polityka monetarna w strefie euro nie zrobiła się zbyt restrykcyjna.
Na rynku EUR/USD kluczowymi oporami są nadal poziomy: 1,2939 i 1,2880. Z kolei główne wsparcia zlokalizowane są ciągle na 1,2820/1,2800/1,2750. Technicznie rzecz biorąc para ta cały czas wykazuje tendencje wzrostowe. Fundamentalnie, presja na wzrost ceny euro względem dolara może być jednak powstrzymywana oczekiwaniami na przedstawiany dziś o godz. 13:30 (CET) sierpniowy raportu o planowanych zwolnieniach w amerykańskich przedsiębiorstwach. Warto przypomnieć, że w zeszłym miesiącu agencja Challenger, Gray & Christmas podała, że w lipcu ich liczba spadła do 37,178 tys. i była najniższa od 6 lat.