W środę w USA sesja zapowiadała się na spokojną, ale zdecydowanie taka nie była. Nic, co można było znaleźć w kalendarium, nie zapowiadało tego, co się wydarzyło. Problemy pojawiły się około południa najpierw na rynku walutowym. Kurs EUR/USD zaczął się wtedy osuwać. Umacniający się dolar wyzwolił przecenę na rynku surowców.
Dzień kończyliśmy pięcioprocentowym spadkiem ceny miedzi. W komentarzach mówi się, że raport o tygodniowej zmianie zapasów paliw (były wyższe od oczekiwań) wyzwolił tę wyprzedaż, ale to nie jest prawda. Okazało się, że podniesienie przez CME Group depozytów na kontrakty na ropę i benzynę weszło w życie we wtorek po sesji. To zmusiło wielu graczy do zamykania w środę pozycji. To z kolei doprowadziło do takiej przeceny benzyny, że na chwilę handel na giełdzie NYMEX został zatrzymany. Przecena benzyny poprowadziła w dół ceny ropy. Każde inne wytłumaczenie nie ma sensu.
Indeksy giełdowe od początku sesji traciły nieznacznie. Szkodził im nie tylko spadek EUR/USD, ale i na przykład słabe wyniki Walt Disney. Jednak niedźwiedzie uderzyły z całą siłą dopiero po zakończeniu sesji w Europie, kiedy naprawdę załamała się cena ropy, a za nią innych surowców. Byki nie miały siły na kontratak i indeksy zakończyły dzień solidnym spadkiem. Jeśli dobrze się spojrzy na indeksy, to widać, że rysują formację klina zwyżkującego. Takie formacje często zapowiadają zmianę trendu. Dopóki jednak nie nastąpi przebicie dolnego boku, to sygnału sprzedaży nie będzie.
W Polsce Rada Polityki Pieniężnej zaskoczyła rynek, podnosząc stopy procentowe (wszystkie) o 25 pb. Główna stopa procentowa wynosi 4,25 proc. Nikt takiego ruchu nie oczekiwał. Wydawało się pewne, że RPP poczeka na kolejne dane o inflacji i na to, jak wpłynie sytuacja na rynku surowców na przyszłą inflację. Wygrało jednak stronnictwo fundamentalistów i do tego wygrało w sposób pozostawiający niesmak.
Większość członków RPP przed posiedzeniem wypowiadała się jednoznacznie: podwyżki nie będzie. Konferencja prezesa NBP i ministra finansów zasygnalizowała nawet, że obie instytucje będą dążyły do umacniania złotego po to, żeby uniknąć podwyżek stóp. Decyzja o podwyżce godzi w wiarygodność RPP. Jest tylko jedno rozsądne wytłumaczenie: Rada wie, że w piątek dowiemy się, iż inflacja w kwietniu nie wyniosła 4,4 proc., a na przykład 4,8 proc. Tylko duży skok inflacji uzasadniałby taki ruch.
Tłumaczenie oficjalne, czyli że RPP podniosła stopy procentowe, gdyż chce ograniczać presję inflacyjną jest mało sensowne, skoro inflacja jest importowana, a bańka surowcowa pęka. Co prawda, Marek Belka, prezes NBP, powiedział, że „decyzja o podwyższeniu stóp procentowych jest pewnym przyspieszeniem w cyklu, a nie zmianą skali podwyżek”, ale to niczego nie zmienia. Albo RPP wie więcej niż rynek, albo popełniła błąd.
GPW w środę rozpoczęła sesję neutralnie. Nie było wielkiej chęci do wykreowania wzrostu, dzięki któremu WIG20 przełamałby opór na poziomie 2.870 pkt. Zaszkodziło też podniesienie stóp przez RPP. Gdyby nie fixing, który dodał kilkanaście punktów i duży wzrost ceny akcji PZU (zarząd proponuje 26 zł dywidendy na akcję), to WIG20 straciłby dużo więcej niż 0,43 proc. Po 3 sesjach w tym tygodniu wynik jest taki, że wróciliśmy do stanu z 5 maja. Indeks ma bardzo blisko do linii szyi podwójnego szczytu, ale jednocześnie kreśli coś, co można nazwać prospadkową flagą.
Źródło: Xelion. Doradcy Finansowi