Producenci wyposażają telefony w coraz bardziej wyszukane systemy operacyjne i coraz większe ekrany, co pozwala znajdować dla poczciwej komórki nowe zastosowania. A jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę fakt, że spośród 4 mld użytkowników mobilnej telefonii aż 40 proc. nosi w kieszeni urządzenie z logo Nokii, to tylko kwestią czasu pozostawało to, kiedy pochodzący z Finlandii producent telefonów, coraz bardziej podgryzany przez konkurentów takich jak Apple czy Google, zainteresuje się ekspansją do świata usług finansowych.
„Powstaje znaczny popyt na wykorzystanie urządzeń mobilnych do świadczenia prostych, ale funkcjonalnych usług finansowych” – nie ma wątpliwości Mary McDowell, wiceprezes fińskiego koncernu odpowiedzialna za rozwój nowych produktów i usług. Szacunki firmy mówią o rynku usług finansowych wartym 18 mld euro już w 2014 r.
Możliwości komórkowej bankowości wydają się rzeczywiście imponujące. Nokia przejęła niedawno część udziałów w amerykańskiej firmie Obopay, która oferuje rozwiązania pozwalające na dokonywanie w czasie rzeczywistym przelewów między poszczególnymi użytkownikami telefonów komórkowych. System działa w sposób maksymalnie uproszczony: żeby przekazać pieniądze, nie musimy znać nawet numeru konta odbiorcy – wystarczy jedynie wpisać numer jego telefonu. Wcześniej trzeba jednak, rzecz jasna, zasilić odpowiednią kwotą swoje konto w Obopay. Odbiorca może zadecydować czy pieniądze pozostaną na koncie w Obopay, czy zostaną przelane do tradycyjnego banku. Jeśli regularnie otrzymujemy tego typu przelewy, możemy także wyrobić sobie kartę przedpłaconą MasterCard, która pozwoli na dostęp do gotówki już nie tylko przez telefon, ale i w dowolnym bankomacie na świecie. Komórkowa bankowość daje tysiące możliwości praktycznego zastosowania. Szybkie doładowanie karty płatniczej dziecka, które przebywając na wakacyjnym obozie wydało właśnie ostatniego dolara, czy bezgotówkowe rozliczenie się z hydraulikiem, który właśnie skończył naprawiać cieknący kran to tylko dwie z wielu dostępnych opcji. Dodatkowo w grę wchodzi także możliwość zapłaty za bilet w kinowej kasie czy za przejazd pociągiem lub uregulowanie rachunku za gaz czy prąd.
Komórka zamiast konta
Współpraca z Obopay pozwoliła fińskiej firmie uruchomić serwis Nokia Money. Finowie dość jasno precyzują swoje ambicje: chcemy zdobyć znaczną część rynku usług finansowych w krajach rozwijających się, takich jak Indie czy państwa afrykańskie. Założenia biznesowe są w tym przypadku genialnie proste: kiepska infrastruktura transportowa w rozwijających się krajach Azji czy Afryki powoduje, że klienci mają do najbliższego banku często kilkadziesiąt kilometrów (na przykład w Etiopii tylko 5 proc. mieszkańców kraju korzysta z usług bankowych). Jednocześnie szybki wzrost gospodarczy wielu z tych krajów pozwala przypuszczać, że ich mieszkańcy coraz częściej będą odczuwać potrzebę skorzystania z usług bankowych.
Nieoficjalne informacje, jakie płyną ze styku rynków technologii i usług finansowych sugerują również, że Nokia nie ograniczy się jedynie do obsługi najprostszych transakcji, takich jak przelewy między indywidualnymi posiadaczami telefonów. Nieograniczone wręcz możliwości nowoczesnych technologii zachęcają, by popuścić wodze fantazji. Przecież wystarczy zacząć wyposażać aparaty w urządzenia umożliwiające płatności bezstykowe (Nokia posiada już takie aparaty w swojej ofercie), a właścicieli sklepów w terminale płatnicze, by ominąć kosztownych pośredników i – być może – odebrać część rynku także organizacjom rozliczającym transakcje kartami płatniczymi.
Wciąż otwarte pozostaje jednak pytanie, jak Nokia poradzi sobie w walce o zupełnie nowy dla siebie rynek. Ostatecznie Nokia to marka, która bardzo silnie kojarzy się z producentem telefonów, ale czy przyjmie się też jako brand dostawcy usług finansowych? O ile w krajach bogatego Zachodu nie jest to takie oczywiste, to we wspomnianych wcześniej biedniejszych państwach jest to już dużo bardziej prawdopodobne. Nowa decyzja biznesowa jest o tyle ryzykowna, że firma, nie chcąc dzielić się przyszłymi przychodami, nie zdecydowała się na współpracę z liczącymi się bankami, które podzieliłyby się swoim know-how w świadczeniu usług finansowych, ani z operatorami telekomunikacyjnymi, którzy dysponują bezpośrednim dostępem do rzesz klientów.
Z drugiej strony, na korzyść Nokii przemawia niewielka konkurencja w krajach rozwijających się i to zarówno ze strony banków, jak i innych producentów telefonów komórkowych (tylko w Indiach Nokia posiada już 70 proc. udziałów w rynku). Wczesny etap rozwoju rynków finansowych w krajach zaliczanych do „emerging markets” powoduje też, że rynki te nie są nadmiernie ograniczone regulacjami ze strony państwa, co niejednokrotnie sprzyja eksperymentowaniu z innowacyjnymi rozwiązaniami. Co, być może, w tym najważniejsze, także konsumenci z krajów rozwijających się wydają się już mentalnie przygotowani na tego typu model bankowości. Telefony na abonament są w takich państwach mniej popularne niż usługi typu prepaid, więc podejście „doładuj – płać” ma szansę spotkać się z akceptacją.
Skalę potencjału tego nowego i jeszcze nie do końca określonego rynku uzmysławia chociażby przykład Republiki Południowej Afryki, gdzie liczba aktywnych aparatów GSM przekracza aż ośmiokrotnie liczbę tradycyjnych łączy telekomunikacyjnych. Nieprzypadkowo też fundacja Billa Gatesa planuje wydać w najbliższym czasie 12 mln dol. na rozwój dostępu do mobilnych usług bankowych w najbiedniejszych krajach Afryki, a BBC już dziś chętnie pokazuje w swoich serwisach migawki z targów bydła, gdzie dwie strony rozliczają transakcję sprzedaży stada krów korzystając ze swoich komórek.
Sprawna obsługa niedużych płatności przez komórkę to obiecujący rynek, a kto najszybciej zidentyfikuje na nim swoją niszę, ma szansę zdefiniować na nowo układ sił w bankowości i to w najszybciej rozwijających się regionach świata.
Bankowy iPhone
Jednocześnie wciąż kluczowe pozostaje pytanie, jak nowoczesne technologie zmienią rynek bankowości w najzamożniejszych krajach Europy czy w Stanach Zjednoczonych, a więc w regionach najbardziej interesujących dla największych graczy na rynkach finansowym i technologicznym.
W bogatych krajach świata liczy się właściwie tylko czterech dostawców rozwiązań mobilnych. Nokia, Apple, HTC oraz Research In Motion (producent popularnego w kręgach biznesowych smartfona BlackBerry) to firmy, które mają dziś, według danych organizacji badawczej Gartner Research, 90 proc. globalnego rynku najbardziej zaawansowanych telefonów.
Firmami zaangażowanymi w najciekawsze starcie na rynku bankowości mobilnej mogą się okazać przede wszystkim Apple i Google. Pierwsza z nich przetarła szlaki, tworząc innowacyjny ekosystem biznesowy. W jego skład wchodzi iPhone, który był pierwszym masowo dostępnym telefonem umożliwiającym wygodne surfowanie po internecie oraz App Store, czyli kanał dystrybucji płatnego i darmowego oprogramowania do telefonu. Użytkownik iPhone może legalnie korzystać wyłącznie z software’u dostępnego w sklepie, który jest zarządzany przez Apple. Podobną drogą próbuje iść od niedawna Google ze swoim nowym telefonem Nexus One oraz sklepem Android Market. Dlatego każdy bank, który chce przygotować dedykowaną aplikację umożliwiającą klientom wygodną obsługę konta, musi dystrybuować ją właśnie przez sklepy Apple czy Google.
Lekki bank
Rzecz jasna, praktycznie wszystkie smartfony umożliwiają też korzystanie z konta bankowego z poziomu przeglądarki www, zaś wiele banków (chociażby polski mBank, ING Bank czy Inteligo), wychodząc klientom naprzeciw, przygotowuje tak zwane wersje light swoich serwisów transakcyjnych, ułatwiające nawigację w przeglądarce na małym ekranie telefonu. To jednak nie zawsze jest rozwiązanie najwygodniejsze z punktu widzenia użytkownika telefonu. Dedykowana aplikacja zapewnia bowiem większy komfort użytkowania niż nie zawsze w pełni dopracowana przeglądarka.
Na razie jedynym bankiem, który dostrzega na polskim rynku zalety aplikacji dedykowanych jest Raiffeisen Bank, który wyprzedził najbardziej dotychczas kojarzony z technologicznymi innowacjami mBank i pod koniec minionego roku udostępnił program do obsługi konta dla najpopularniejszych w Polsce mobilnych rozwiązań: iPhone’a i BlackBerry oraz dla telefonów pracujących pod kontrolą systemów Symbian i Windows Mobile. I choć na razie trudno mówić w Polsce o bankowości mobilnej jako znaczącym kanale sprzedaży usług bankowych, to wyprzedzający ruch Raiffeisena jest zapowiedzią nieuchronnej rewolucji także w polskiej bankowości. Aplikacja przygotowana przez bank pozwala bowiem nie tylko sprawdzić saldo czy dokonać przelewu, ale i w pełni wykorzystuje zalety medium jakim jest telefon komórkowy. Integracja z mapami Google pozwala na przykład szybko zlokalizować najbliższy bankomat czy tradycyjną placówkę banku. Przedstawiciele Raiffeisena podkreślają też przewagę aplikacji dedykowanej w porównaniu z obsługą konta poprzez przeglądarkę.
„Nasze aplikacje zostały zaprojektowane zgodnie ze światowymi trendami budowania mobilnych rozwiązań internetowych w postaci bogatych aplikacji dostosowywanych do konkretnych modeli telefonów” – wyjaśniał Mariusz Gliński, dyrektor departamentu bankowości elektronicznej Raiffeisen Bank Polska. – „Z aplikacji instalowanych na urządzeniach mobilnych można korzystać w bardziej interaktywny i wygodny sposób, niż jest to możliwe za pomocą przeglądarek internetowych”.
Najwięksi optymiści przekonują wręcz, że to właśnie smartfony dokonają ostatecznej rewolucji w bankowości, przekonując do wirtualnych kont także tych klientów, którzy dotychczas niechętnie korzystali z usług instytucji finansowych w internecie, obawiając się wirusów, złośliwego oprogramowania czy wycieku wrażliwych danych.
The Future Foundation, brytyjska organizacja badająca trendy konsumenckie w sektorze finansowym informuje na przykład, że tylko w 2009 r. rynek bankowości mobilnej na Wyspach wzrósł o 30 proc. Obecnie z dostępu do konta przez komórkę korzysta już 5,6 proc. wszystkich klientów banków, w porównaniu z 4,3 proc. rok wcześniej. To obiecujące liczby, biorąc pod uwagę, że swój rachunek przez „tradycyjny” komputer obsługuje zaledwie 25 proc. Brytyjczyków. W Stanach Zjednoczonych dostęp do bankowości mobilnej zaoferowało dotychczas około tysiąca z 30 tys. instytucji działających na rynku detalicznym, zaś najpopularniejsze wśród użytkowników aplikacje dla iPhone’a opracowały Bank of America oraz JP Morgan Chase & Co.
Oblicze mobilnej bankowości kształtują jednak nie tylko aplikacje przygotowane bezpośrednio przez banki. W App Store znajdziemy także setki programów do zarządzania domowym budżetem, inwestycjami czy do kontrolowania wydatków z kart kredytowych.
Wydaje się, że właśnie teraz nadchodzi najlepsza chwila na mariaż usług finansowych i technologii mobilnych. Wcześniejsze próby połączenia bankowości i komórek były bowiem nieudane, żeby wspomnieć mało przyjazny dla użytkownika i skomplikowany w obsłudze protokół WAP. I o ile WAP okazały się niewypałem, to dziś zaawansowane telefony przenośne w końcu oferują klientom banków realną wartość dodaną: możliwość szybkiego, wygodnego i przede wszystkim bezpiecznego dostępu do takich funkcji jak sprawdzenie salda czy szybki przelew pieniędzy między rachunkami. Konsument może też oczywiście wciąż otrzymywać informacje, które zwykle już dziś bank przysyła mu sms-em: o pojawieniu się debetu na koncie czy zaksięgowaniu kwoty nowego przelewu.
Eksperci The Future Foundation wiążą też nadzieje z możliwym w przyszłości wyposażaniem komórek w moduły umożliwiające płatności bezstykowe, co przełoży się na dalszy wzrost atrakcyjności mobilnej bankowości.
Czy konsumenci rzeczywiście podzielą entuzjazm ekspertów od technologii i zaczną masowo korzystać z usług bankowych na ekranie telefonu? Przedstawiciele The Future Foundation wyjaśniają, że kluczową kwestią jest tu zaufanie do tej formy kontaktów z bankiem. Przeprowadzone przez organizację badania pozwalają zachować optymizm. O ile ankietowani konsumenci oceniają swoje zaufanie do bankowych infolinii średnio na 5,26 punktu (w 10-stopniowej skali), to mobilna bankowość otrzymała aż 6,95 punktu, czyli praktycznie tyle samo co najbardziej ceniony kontakt osobisty z pracownikiem w oddziale banku (7 punktów).
Smartfon z problemami
Jednak nie ma się co łudzić, że komórek nie dotknie na masową skalę problem phishingu. O ile telefony nie są dziś na dużą skalę atakowane przez wirusy czy złośliwe oprogramowanie, to wraz ze wzrostem popularności bankowości mobilnej nasilą się także ataki na systemy odpowiadające za bezpieczeństwo wirtualnych pieniędzy. Całkiem niedawno użytkowników komórek zelektryzowała informacja, że hakerzy złamali kod odpowiadający za szyfrowanie 80 proc. światowych rozmów przez sieć GSM.
Użytkownicy telefonów podchodzą na razie także dość beztrosko do kwestii ochrony swoich urządzeń. O ile 44 proc. posiadaczy tradycyjnych komputerów korzysta z programów antywirusowych, to w przypadku smartfonów odsetek ten spada do 23 proc. (dane firmy Trend Micro). Nie najlepszy start na rynku usług finansowych miał też Android Market, gdy w sklepie pojawiło się oprogramowanie umożliwiające rzekomo zarządzanie kontami bankowymi, a w praktyce wykradające dane klientów jednej z amerykańskich unii kredytowych. O ile bowiem Apple starannie sprawdza aplikacje umieszczane na swojej platformie dystrybucyjnej, o tyle Google – chcąc wygrać z firmą Steve’a Jobsa – stosuje dużo bardziej liberalne zasady dopuszczania programów do swojej bazy danych.
Mimo że bankowość w smartfonie dopiero raczkuje, to już dziś widać jak dużym wyzwaniem dla banków będzie nie tylko zapewnienie bezpieczeństwa mobilnych transakcji, ale także edukacja klientów oraz wypracowanie standardów komunikacji z użytkownikami w sytuacji, gdy hakerzy zdobędą już dostęp do mobilnego konta.
Bankowość długo uchodziła za jedną z najbardziej konserwatywnych branż gospodarki. Trwający kryzys i rewolucja technologiczna powodują jednak, że i w tym sektorze powoli zmieniają się wypracowane przed laty hierarchie biznesowe, a bankowość mobilna zyskuje popularność w tempie szybko toczącej się kuli śniegowej. Jeszcze dwa lata temu iPhone bywał oceniany jako interesujący gadżet do słuchania muzyki, dziś coraz częściej stanowi wyzwanie dla bankowych menedżerów odpowiedzialnych za przychody ze sprzedaży usług. Nokia ma ambicję, by jej logo kojarzyło się zarówno z aparatami telefonicznymi, jak i usługami bankowymi. Ciekawe, czy poznalibyśmy bankowy rynek, gdybyśmy nagle przenieśli się o 10 lat w przyszłość?