W poniedziałek ceny ropy naftowej szły w górę o 5,6 proc., dziś rano spadały o ponad 2 proc. Takie wahania trwają już od kilku dni. Inwestorzy giełdowi reagują na to emocjonalnie. Widać, że hossa nie jest wieczna. Ani surowcowa, ani akcyjna.
Pierwsze godziny handlu na Wall Street upłynęły w poniedziałek na martwieniu się o to, czy Grecja będzie w stanie spełnić warunki pomocy udzielonej jej przez międzynarodowe instytucje finansowe. Agencja Standard & Poors dała wczoraj jednoznaczny sygnał inwestorom stwierdzając, że prawdopodobieństwo restrukturyzacji greckiego zadłużenia rośnie, a na tym posunięciu wierzyciele mogą stracić 50-70 proc. zaangażowanych w tym kraju kwot. Agencja spełnia więc swoją rolę ostrzegając przed ryzykiem. Z tego ryzyka zdają też sobie sprawę inwestorzy, żądając bardzo wysokiego wynagrodzenia za pożyczki udzielane kandydatowi na bankruta i płacąc coraz wyższe koszty ubezpieczenia się przed niewypłacalnością Grecji. Sam dłużnik, podobnie jak jego finansowi ratownicy z Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, grają na czas. Lepiej byłoby tę grę zakończyć, bo wszystko wskazuje na to, że skończy się ona porażką. Jak w greckiej tragedii potrzebne jest rynkom katharsis, czyli uwolnienie od dręczącej inwestorów obawy.
Wczoraj amerykańskich inwestorów uwolnił od niej wzrost cen surowców. Ta pigułka rynkom na grecką grypę nie pomoże, ale wczoraj odwróciła od niej uwagę. W efekcie Dow Jones wzrósł o 0,36 proc., a S&P500 o 0,45 proc. Nic to w obrazie rynku nie zmieniło. Można mówić jedynie o dwusesyjnej przerwie w spadkowej korekcie.
Surowcowy impuls dziś już działać będzie w przeciwnym kierunku. Po wczorajszym skoku cen ropy naftowej o 5,6 proc. i miedzi o ponad 2 proc., dziś rano notowania surowców zdecydowanie spadały. Reagowanie na taką huśtawkę to domena daytraderów, ale nie wiedzieć czemu do gry włącza się spora grupa inwestorów. Z pewnością dostarcza im na sporo emocji, bo o zarobek w takich warunkach trudno. Powodem spadków cen surowców były dane z Chin. W kwietniu zanotowano znaczący spadek aktywności w handlu zagranicznym. Dynamika wzrostu eksportu zmniejszyła się z 35,8 proc. w marcu do 29,9 proc. w kwietniu. Inwestorów bardziej zmartwił import, który zwiększył się o zaledwie 21,8 proc., podczas gdy miesiąc wcześniej rósł o ponad 27 proc. i spodziewano się niewielkiej zwyżki.
Z giełd azjatyckich nie płyną dziś wyraźne wskazówki. Na większości z nich zmiany indeksów nie przekraczały 0,5 proc., z przewagą wzrostów. Za to kontrakty na amerykańskie indeksy spadały rano po 0,2 proc., sugerując nienajlepszy początek handlu w Europie. Na naszym rynku od kilku dni widać, że końcowy fixing nie jest już wykorzystywany do robienia dobrego wrażenia, czyli podciągania kursów akcji. Wręcz przeciwnie, i w ubiegły piątek, i w poniedziałek finisz przynosił negatywne niespodzianki. Warto też zwrócić uwagę na wzrost obrotów w trakcie ostatnich spadkowych sesji.
Źródło: Open Finance