Trwająca od czterech lat giełdowa hossa napędza funduszom akcji coraz to nowych klientów. W każdym z trzech ostatnich kwartałów giełdowy indeks WIG zyskiwał 14–15 proc. Lawina pieniędzy, która płynie do funduszy akcji, to po części również zasługa agresywnych reklam niektórych funduszy, w których powiernicy zachęcali wysokimi zyskami, dyskretnie ukrywając informację, że to tylko dane historyczne, które nie muszą powtórzyć się w przyszłości. Towarzystwa Funduszy Inwestycyjnych aż dwie trzecie swojego majątku zbudowały w ostatnich dwóch latach, a liczbę wszystkich uczestników funduszy szacuje się na trzy miliony. Aktywa TFI na koniec czerwca br. sięgnęły prawie 139 mld zł, nieznacznie więcej niż w przypadku otwartych funduszy emerytalnych (OFE – ok. 138 mld zł). Łącznie TFI i OFE posiadają zatem potężny kapitał, prawie 280 mld zł. Dla porównania – deficyt budżetowy, jaki zaplanowano na ten rok, to ok. 28-30 mld zł. Taki ogrom aktywów zgromadzonych przez Polaków w tak krótkim czasie niewątpliwie cieszy – gospodarka prze do przodu, Polacy żyją coraz dostatniej. Sielanka?
Eksperci ostrzegają, że część osób, które przenoszą pieniądze do funduszy akcji nie zdaje sobie sprawy z ryzyka. Problem w tym, że w Polsce spora grupa osób inwestujących w najbardziej agresywne fundusze to nowicjusze, którzy traktują fundusze niczym maszynkę do zarabiania pieniędzy. Większość z oszczędzających przyszła do funduszy w ciągu ostatnich czterech lat hossy giełdowej i nigdy nie poznała na własnej skórze goryczy wielkich strat.
Celem TFI jest przede wszystkim pomnażanie oszczędności zgromadzonych w funduszach, które następnie przeznaczane są na konsumpcję i napędzają wzrost gospodarczy. Im lepsza jest koniunktura na GPW, tym większe zyski, znacznie wyższe, niż te z tradycyjnych lokat bankowych. Choć może wydawać się to nieco dziwne, szybki wzrost aktywów TFI oraz OFE stwarza również zagrożenia. Udział TFI i OFE w kapitalizacji giełdy systematycznie rośnie. Według szacunków ekspertów wartość aktywów TFI zgromadzonych w akcjach stanowi obecnie ok. 13,5% kapitalizacji GPW. W okresie bardzo dobrej koniunktury tak duży udział nie rodzi zagrożeń. Wręcz przeciwnie, drobni inwestorzy korzystają na wzroście cen akcji – stając się siłą napędową hossy. Problem może pojawić się w momencie spadków na parkiecie. Jeśli TFI ze swoimi miliardami w akcjach zaczną je sprzedawać, może spowodować to reakcję łańcuchową. Spadki mogą przestraszyć mniej doświadczonych inwestorów, którzy masowo ruszą do sprzedaży jednostek uczestnictwa. Efekt takiej fali jest łatwy do przewidzenia. Lawinowa przecena jednostek uczestnictwa i zbiorowa panika zatrzęsą polską giełdą.
Już teraz mówi się o pewnym przewartościowaniu wycen jednostek funduszy, a co bardziej sceptyczni, wróżą w najbliższym czasie korektę, której pierwsze oznaki być może już obserwujemy. Czy inwestorzy zachowają spokój, czy też rozpoczną realizowanie zysków, wyprzedając swoje udziały w funduszach? Wydaje się, że pewien optymizm wciąż powoduje, że drobni inwestorzy trzymają swoje oszczędności w funduszach, cały czas licząc na ciąg dalszy hossy i wzrostów, do których przyzwyczaiły nas najbardziej dynamiczne i agresywne TFI. Wciąż daje się zauważyć wzrost aktywów funduszy, mimo głosów sceptyków.
Wraz ze wzrostem aktywów pojawiają się też problemy natury formalnej. OFE mają ustalone limity inwestycji w akcje na poziomie 40% wartości aktywów (dla porównania w najbardziej agresywnych funduszach akcyjnych udział akcji sięga niemal 100%). Już w tej chwili są na skraju tego progu, a kapitał cały czas płynie. Pojawiają się koncepcje, aby umożliwić OFE inwestowanie w akcje zagranicznych spółek powyżej ustalonego obecnie limitu 5%. Niektóre propozycje sugerują podniesienie go nawet do 30%. Miałoby to zapobiec nadmiernemu obciążeniu aktywów krajowymi akcjami. Podobne pomysły dotyczą funduszy inwestycyjnych. TFI lokujące kapitał zagranicą szybko zwiększają wartość swoich aktywów i choć to na razie dopiero 5 mld zł – imponować może dynamika ich wzrostu, która w ostatnich 12 miesiącach wyniosła 230%.
Ta nowa tendencja może przynieść dwojakie korzyści: zmniejszy napływ środków do funduszy inwestujących w kraju (unikając tym samym w przyszłości ryzyka przewartościowania wycen jednostek uczestnictwa funduszy) oraz stworzy dla inwestorów alternatywę, która pozwoli cieszyć się zyskami, gdy warszawską giełdę nawiedzać będą spadki, korekty czy też bessa.