W USA też we wtorek na giełdach trwała konsolidacja przed posiedzeniem Komitetu Otwartego Rynku. Poważnych raportów makroekonomicznych nie było, więc skupiono się na mniej istotnych. Żadnego znaczenia nie miały jednak dane o marcowych zapasach w hurtowniach. Wzrosły mniej niż oczekiwano (0,3 proc,), a współczynnik zapasów do sprzedaży nieznacznie spadł nie dając powodów do zaniepokojenia. Być może nieco większe znaczenie miały prognozy NAR (stowarzyszenie handlarzy nieruchomościami). Mediana cenowa ma według tych prognoz spaść w tym roku o jeden procent, co byłoby pierwszym spadkiem od 1991 roku. Trzeba jednak wyraźnie powiedzieć, że taki spadek cen w żadnym przypadku nie można nazwać krachem, więc tan raport też miał niewielki wpływ na rynek.
Nadal mocny był dolar. Nic dziwnego, że spadła cena złota, ale miedź nie zareagowała na ruchy rynku walutowego. Wzrosła też cena ropy, co było naturalnym odreagowaniem poprzednich spadków. Pretekstu dostarczył atak partyzantów nigeryjskich na trzy rurociągi oraz prognozy pogody. Podobno w tym sezonie Stany mogą spodziewać się przynajmniej siedmiu poważnych huraganów.
Rynek akcji koncentrował się przede wszystkim na informacjach ze spółek, a te nie były zbyt dobre. Firmy Marsh & McLennan, Lazard i Expedia opublikowały rozczarowujące raporty kwartalne. Tracił również sektor sprzedaży detaliczne, bo podobno sprzedaż w kwietniu, mimo tego, że na początku tego miesiąca były święta Wielkiej Nocy, była rozczarowująca. W obawie o to, że wkrótce rozpocznie się korekta spadały też kursy banków inwestycyjnych. Na tym tle bardzo dobrze zachowywał się Hewlett-Packard, który podniósł prognozę na drugi kwartał.
Po początkowym, sporym spadku indeksów, do gry weszli łapiący okazję, czyli kupujący „tanie” akcje i od 16.30 indeksy pięły się nieustannie do góry. Zamknięcie sesji było neutralne (lekko spadkowe), ale była to tylko i wyłącznie konsolidacja, która w niczym nie zmienia pozytywnego obrazu rynku. Po sesji raport kwartalny opublikowały m.in. Cisco, Disney, Electronic Arts i Priceline. Wszystkie spotkały się z negatywną reakcją. Szczególnie ucierpiały akcje Cisco (spadek o 5 procent), którego prognozy nie zadowoliły inwestorów. Indeks handlu posesyjnego spadł o 0,33 procent (to dużo jak na AHI). Kontrakty rano co prawda trzymały się blisko poziomu wtorkowego zamknięcia, ale, gdyby nie posiedzenie FOMC to powiedziałbym, że rynek jest przygotowany do dzisiejszego spadku.
Właśnie dzisiaj komunikat po swoim posiedzeniu opublikuje FOMC, ale oczywiste jest, że stopy nie ulegną zmianie. Wydaje się też prawie pewne, że Fed nie zmieni języka komunikatu. „Prawie” robi jednak wielką różnicę, więc, gdyby członkowie FOMC zaczęli poważnie niepokoić się inflacją i dali temu wraz w komunikacie to mogłaby się rozpocząć majowa korekta. Wszyscy gracze pamiętają przecież powiedzenie „sell in May and go away” (sprzedaj w maju i uciekaj), więc każdy pretekst będzie dobry, żeby zrealizować cześć zysków. Najbardziej prawdopodobne jest jednak, że reakcji praktycznie nie zobaczymy, bo przecież chyba nikt nie spodziewa się, żeby FOMC wkrótce obniży stopy, a kolejne dane makro mogą bardzo zmienić sytuację.
Wcześniej dowiemy się jeszcze jak zmieniły się zapasy ropy i paliw w USA, ale, jak zawsze przypominam, reakcja nie zawsze odzwierciedla stan zapasów. Dane są wykorzystywane w zależności od bieżącego nastawienia rynku. Wydaje się, że gotowy on już jest na poważniejsze odbicie.
Nerwy puściły posiadaczom polskich akcji
Nasz rynek walutowy we wtorek reagował na zmiany kursu EUR/USD. Po nocnym wzmocnieniu wynikającym z osłabienia dolara na rynkach światowych, kursy walut zaczęły rosnąć reagując na spadek kursu EUR/USD. Dzień zakończył się osłabieniem złotego do dolara i euro, co w niczym nie zmieniło obrazu rynku. Wyprzedanie techniczne było tak duże, że realizacja zysków po prostu się już należała. Dzisiaj sytuacja wyklaruje się dopiero po 20.15, czyli po ogłoszeniu komunikatu przez amerykański FOMC.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję wzrostem reagując w ten sposób na bardzo dobry wynik KGHM. Bardzo szybko jednak dopasowaliśmy się do tego, co działo się na rynkach europejskich i indeksy zaczęły się osuwać. Podaż była jednak bardzo mało aktywna, a spadki kosmetyczne. Z czasem jednak, kiedy indeksy w Eurolandzie zaczęły spadać coraz szybciej, i u nas podaż się obudziła, a indeksy szybciej ruszyły na południe. Załamanie przyszło jednak dopiero wtedy, kiedy spadkiem otworzyły się sesje w USA. Indeksy gwałtownie runęły do dołu, a z dużych spółkę najgorzej zachowa się początkowy lider, czyli KGHM. Podobnie stracił BZ WBK, ale generalnie sektor bankowy trzymał się całkiem dobrze.
Wydaje się, że ta przecena była po prostu nerwową reakcją inwestorów, którzy doskonale wiedzą, że techniczne wykupienie rynku amerykańskiego zapowiada nadejście większej korekty. W tej sytuacji to, że indeksy w USA zachowały się wczoraj neutralnie wcale naszemu rynkowi nie pomoże, bo nadal będzie on czekał na korektę w USA. Jednak odbicie na początku sesji powinniśmy zobaczyć, a potem powinien zapanować marazm i wyczekiwanie. Sporo będzie zależało od raportów kwartalnych spółek.
Wczoraj przez pomyłkę przesunąłem publikację raportów kwartalnych BPH i Pekao ze środy na wtorek – przepraszam. Zmuszony jestem powtórzyć to, co wczoraj napisałem. Reakcja powinna być podobna do tej, którą obserwowaliśmy po publikacji raportów BZ WBK i BRE. Oczywiście pod warunkiem, że będą równie dobre. Słabsze od prognoz zostaną ukarane wyraźnym spadkiem kursów tych banków, a to może wywołać korektę w całym sektorze i co za tym idzie spadek WIG20. Zdecydowanie bardziej istotny będzie raport Pekao, które przecież BPH (za wyjątkiem oddziałów skupionych w tzw. „mini-BPH” wchłonął.