Dzisiaj odbędzie się przetarg obligacji pięcioletnich, które są odnośnikiem dla całego rynku długu, więc teoretycznie wynik przetargu (stosunek popytu do podaży) może wpłynąć na rynek walutowy. Zakładam jednak, że jeśli nawet taki wpływ zobaczymy to będzie on chwilowy. Złoty nadal będzie reagował na ruchy kursu EUR/USD. Bardziej prawdopodobna jest korekta zarówno kursu EUR/USD jak i złotego.
Na GPW wtorek też rozpoczął się korektą. Zakładałem, że początek będzie dobry, a dopiero potem się ona rozpocznie, ale slaby początek handlu w Eurolandzie zmienił ten scenariusz i przyśpieszył realizację zysków. Nadal jednak bardzo dobrze zachowywały się mniejsze spółki reprezentowane przez MWIG40. Dopiero dane z USA zmniejszyły skalę spadków, ale nie udało się zakończyć sesji wzrostem. Takie zachowanie sesji nie ma najmniejszego znaczenia. Mała korekta jest wręcz korzystna, bo zmniejsza napięcie. Pozytywny obraz rynku się nie zmienił.
Dzisiaj, po wczorajszym, dużym wzroście ceny miedzi, w centrum uwagi może być znowu KGHM. Jednak najważniejsza będzie reakcja rynków na raporty kwartalne w USA. To one nadadzą naszemu rynkowi kierunek na początku sesji. Zakładam, że indeksy w Eurolandzie będą lekko spadały, więc nasz rynek też lekko się osunie, ale być może KGHM będzie to osunięcie amortyzował. W czasie dnia wiele się może jeszcze wydarzyć, bo duże, zagraniczne spółki opublikują wiele raportów kwartalnych, a to w drugiej części dnia może zmieniać gwałtownie kierunek europejskich indeksów.
Raporty kwartalne spółek dyktują kierunek indeksom
Worek rozpoczął się na rynkach europejskich realizacją zysków. Giełdy po prostu powieliły zachowanie rynków azjatyckich. Spadki indeksów nie miały żadnego sensownego uzasadnienia. Były jedynie wyrazem ostrożności graczy, którzy postanowili schować trochę zysków do kieszeni przed publikacją danych o amerykańskiej inflacji. Być może pomagało też trochę niedźwiedziom umacniania się japońskiego jena (to też była tylko korekta). Kurs EUR/USD stabilizował się, bo tutaj też gracze czekali na dane makro.
Jednak dane o angielskiej inflacji nie pozwalały na większą korektę, bo wzmacniający się funt podtrzymywał kurs euro. W Wielkiej Brytanii inflacja wzrosła o 3,1 procenta – najszybciej od 1997 roku. Jest praktycznie pewne, że stopy w tym kraju znowu w maju wzrosną. Te właśnie dane pogorszyły nastroje na rynkach akcji. Całkowicie została zlekceważona publikacja indeksu koniunktury niemieckiego instytutu ZEW i bilansu handlu zagranicznego w strefie euro. W obu przypadkach dane były dużo lepsze od prognoz, ale dane o europejskim bilansie rzadko działają na wyobraźnię graczy, a instytut ZEW zbyt długo podtrzymywał bardzo pesymistyczną ocenę sytuacji, żeby teraz ktoś się tym przejmował. Jednak, skoro bada on analityków i menadżerów, to można przewrotnie powiedzieć, że skoro ostatnie niedźwiedzie nawróciły się na optymizm to może koniec hossy się zbliża? Dane z USA szybko odwróciły kierunek indeksów, ale sesje zakończyły się neutralnie.
W USA gracze reagowali przede wszystkim na wyniki kwartalne spółek, ale znaczenie miały też raporty makroekonomiczne. Pierwsza ich partia była korzystna dla posiadaczy akcji i niekorzystna dla dolara. Ceny detaliczne (CPI) wzrosły w marcu o 0,6 proc. m/m i 2,8 proc. r/r. Bardziej obserwowana inflacja bazowa wzrosła odpowiednio o 0,1 i 2,5 proc. (oczekiwano 2,6 proc). Były to zmiany nieznaczne, a bazowa inflacja nadal jest daleko od celu (nieoficjalnego) Fed, czyli 2 procent, ale zmniejszył się strach przed rosnącą presją inflacyjną. Lepsze też były dane z rynku nieruchomości. Liczba wydanych zezwoleń na budowy domów i liczba rozpoczętych budów wzrosły o 0,8 proc. Zapowiadany był mały spadek. To nie są dane reprezentatywne dla tego rynku, ale na potrzeby obozu byków wystarczyły. Trzeba też zauważyć, że w stosunku rocznym ilość rozpoczętych budów spadła o 23 procent, a liczby wydanych pozwoleń o 25,9 proc. Był to kolejny, dwunasty już spadek, co można porównać z latami 1990 – 1991, kiedy to w USA zagościła recesja. Bardzo słabe były kolejne dane. Dynamika produkcji przemysłowej spadła o 0,2 proc. (oczekiwano małego wzrostu), a wykorzystanie potencjału produkcyjnego wyraźnie się zmniejszyło (81,4 proc.). Jednak ten raport od dawien dawna nie wywołuje najmniejszych reakcji.
Można powiedzieć, że dane były mieszane, ale uznane zostały za dobre. Gracze wykorzystali je pchając rynki w kierunku, który już wcześniej obowiązywał. Rynek walutowy skoncentrował się na danych o inflacji i kurs EUR/USD znowu wzrósł zbliżając się znacznie do poziomu rekordu wszech czasów z końca 2004 roku. Takie osłabieni dolara powinno było podnieść ceny surowców, ale tylko rynek miedzi zareagował podnosząc kontrakty na miedź o blisko 4 procent. Pretekstem była lepsza od prognoz sytuacja na rynku budowy domów oraz zakłócenia w wydobyciu w Indonezji. Tak naprawdę to gracze po prostu grali z trendem. Nieco dziwny był mały spadek ceny złota i ropy, ale można to potraktować jako korektę wyprzedającą oczekiwaną realizację zysków na rynku walutowym (jest już bardzo wykupiony).
Rynek akcji odpoczywał po poniedziałkowej zwyżce, ale lepsze od prognoz raporty Coca-Coli i Johnson & Johnson jak również czekanie na raporty kwartalne, które po sesji miały opublikować Intel, IBM i Yahoo podnosiły ceny blue chipów, dzięki czemu indeks DJIA atakował szczyt wszech czasów. Trochę niepokoju wniosła publikacja raportów kwartalnych przez regionalne banki. Widać było, że wzrost stóp i trudna sytuacja na rynku nieruchomości zaczyna już negatywnie wpływać na sektor bankowy. Nie było jednak dzisiaj żadnych powodów, żeby sprzedawać akcje, więc nic dziwnego, że sesja zakończyła się zwyżką indeksów. Zwyżką bliską zakończeniu neutralnemu, ale w niczym niezmieniającej bardzo „byczego obrazu rynku.
Po sesji raporty kwartalne opublikowały Intel, IBM i Yahoo. Były niezbyt dobre, ale reakcja rynku była zróżnicowana. Zupełnie jednoznacznie wyglądał raport Yahoo. Zysk spadł o 11 procent, a prognoza przychodów w drugim kwartale była niższa od oczekiwań. Po sesji cena akcji spadła o 8 procent. Niejednoznaczny raport opublikował Intel. Teoretycznie zysk wzrósł i był wyższy od oczekiwań, ale tylko dlatego, że firma miała jednorazowy przychód „podatkowy” (nie wyjaśniono, co to takiego było). Po odjęciu tego przychodu zysk byłby niższy od oczekiwań. Poza tym firma opublikowała prognozę przychodów na drugi kwartał i na cały rok. W drugim kwartale ma sprzedać mniej niż dotychczas prognozowano, ale marże w całym roku maja wzrosnąć o 1 pkt. proc. Zdecydowanie bardziej wiarogodne jest to, co spółka mówi o drugim kwartale, bo w całym roku dużo może się zmienić, ale jednak gracze wzięli ten raport za dobrą monetę i kurs akcji wzrósł o 2 procent. Raport IBM był w zasadzie zgodny z prognozami analityków. Niczego nie wniosły również prognozy tej firmy. Kurs usiłował po sesji wzrosnąć, ale nie udało się i spadł o 0,8 proc. Można powiedzieć, że nie ma spółki, która byłaby liderem wzrostów, a akcje Yahoo z całą pewnością będą ważyły na indeksach. Nic dziwnego, że indeks handlu posesyjnego spadł, ale spadł nieznacznie (0,04 proc.). Kontrakty na amerykańskie indeksy też rano spadały. Nie przeceniałbym jednak tych posesyjnych nastrojów.
Dzisiaj w centrum uwagi znajdą się znowu przede wszystkim raporty kwartalne spółek. Będzie ich bardzo dużo zarówno przed sesją (Asml, Bank New York, JP Morgan Chase) jak i po sesji (Ebay, Motorola). Raporty makroekonomiczne nie będą miały praktycznie żadnego znaczenia, ale dla zasady wspomnę, że przed południem zostanie opublikowany protokół z posiedzenia Banku Anglii. Bywa, że nieoczekiwany rozkład głosów wpływa na kurs funta, co przenosi się na ruchy EUR/USD. Nie liczyłbym jednak na trwały wpływ tej publikacji. Po południu dowiemy się jeszcze, jak zmieniły się zapasy paliw w USA. Tym razem dane mogą mieć znaczenie, bo rosną obawy o braki w produkcji benzyny przed sezonem wakacyjnym. Poprawa zapasów obniżyłaby wyraźnie cenę ropy.