W USA na giełdach akcji nadal walczyli zwolennicy tezy zgodnie z którą ostatnia przecena zapowiada problemy gospodarcze z tymi, którzy twierdzą, że było to normalne wydarzenie giełdowe wynikające ze zbyt długiego już wzrostu indeksów. Uważam, że ci drudzy z cała pewnością mają rację, co nie znaczy, że w drugiej części roku nie okaże się, że i pierwsi się nie mylili. Można sobie przecież wyobrazić sytuację, w której normalne wydarzenie giełdowe przeistoczy się w coś poważniejszego.
Przed sesją został opublikowany raport ADP o zmianie zatrudnienia w sektorze prywatnym. Według tej firmy w USA w lutym przybyło tylko 57 tysięcy miejsc pracy (najmniej od lipca 2003). Raport ten traktowany jest jako zapowiedź tego, co zobaczymy w piątek, kiedy to zostaną opublikowane oficjalne dane z rynku pracy. Nie zawsze dane oficjalne potwierdzają to, co publikuje ADP, ale na wszelki wypadek dolar stracił. Przed piątkowymi danymi może tracić nadal. Rynek akcji nie zareagował, bo co prawda slaby rynek pracy sygnalizuje, ze słabnie gospodarka, ale daje szansę na obniżkę stóp.
Nie było też reakcji na raport Fed o stanie gospodarki (Beżowa Księga), bo nie było w nim żadnych rewelacji. Gospodarka rośnie w umiarkowanym tempie, ale na niektórych regionach pojawiły się sygnały spowolnienia wzrostu. Inflacja jest pod kontrolą, a rynek nieruchomości jest co prawda słaby, ale zaczyna się stabilizować. W sumie: świat jest piękny. Inwestorzy nie rzucili się jednak do kupowania akcji po tej publikacji. Można nawet powiedzieć, że nieco spuścili z tonu. Na rynki wpływały też wypowiedzi Alana Greenspana, byłego szefa Fed i Michaela Moskow, szefa Fed z Chicago. Ten pierwszy stwierdził, że rynek akcji już niedługo zacznie się stabilizować, a ten drugi, że ostatnie dane makro mogą niepokoić. Alan Greenspan i Michael Moskow tak mocno się jednak różnili w swoich (środowych) opiniach, że ich wpływ się chyba zneutralizował.
Bardzo duży spadek zapasów ropy i paliw oraz destylatów oraz osłabienie dolara pomogło w dwuprocentowym wzroście ceny ropy. Słaby dolar i droga ropa pomogły również we wzroście cen złota i miedzi. Widać było, że niektóre fundusze zaczynają śmielej inwestować na ryzykownych rynkach surowcowych. Droga ropa pomagała akcjom spółek sektora paliwowego, ale sektor finansowy tracił. Przez cała sesję trwała walka byków z niedźwiedziami, która powodowała, że indeksy krążyły wokół poziomu wtorkowego zamknięcia i do końca sesji nie było wiadomo jak się ona skończy. Okazało się, że zakończyła się neutralnie (małym spadkiem), co w najmniejszym stopniu nie wyjaśnia sytuacji.
Po sesji nic istotnego się nie wydarzyło, ale w nocy w Azji rano indeksy rosły, a jen tracił. To kombinacja, która powinna zachęcić inwestorów w Europie i USA do kupowania akcji. Nie widzę w ruchach jena niczego nadzwyczajnego. Po prostu po wczorajszym wzmocnieniu dzisiaj widzimy osłabienie, co jest niczym innym jak kontynuacją korekty. Podobnie wygląda to na giełdach azjatyckich. Również w USA wzrostowa korekta może być kontynuowana. Jeśli wzrost jest tylko korekcyjny to i tak powinien być realizowany w ramach zygzaka wzrostowego, więc dzisiaj indeksy powinny wzrosnąć.
Dzisiaj jest dzień banków centralnych. Decyzje o poziomie stóp podejmują zarówno Bank Anglii jak i Europejski Bank Centralny. Oczekuje się, że BoE stóp nie zmieni a EBC je podniesie do 3,75 procenta i to jest już przez rynek zdyskontowane. Ogólnie zakłada się również, że Jean-Claude Trichet, szef EBC, będzie się starał ważyć słowa, a jego konferencja będzie bardziej „gołębia” niż wcześniej (tydzień temu) oczekiwano. Faktem jest, że szef EBC będzie się starał nie zaszkodzić rynkom, więc może zmiękczyć stanowisko, ale wszystko będzie zależało od konkretnych sformułowań. Jeśli rynek dojdzie do wniosku, że stanowisko EBC nie jest wystarczająco „gołębie” to kurs EUR/USD wzrośnie, a akcjom to może zaszkodzić. Wypowiedzi zgodne z oczekiwaniami mogą nieznacznie pomóc dolarowi i akcjom. Nieznacznie, bo nadal najważniejsze będą nastroje.
Po południu dowiemy się, jak w ostatnim tygodniu zmieniła się sytuacja na rynku pracy w USA. Jeśli ilość noworejestrowanych bezrobotnych była większa od prognoz to dolar straci, ale indeksy mogą nawet wzrosnąć. Dane lepsze od prognoz pomogłyby dolarowi, ale dla giełd akcji byłyby neutralne.
Giełdy regionu w niełasce
W środę wzrost kursu EUR/USD umacniał naszą walutę, ale z początku było to umocnienie niewielkie. Żadnego znaczenie nie miał udany przetarg obligacji dwuletnich. Dopiero raport ADP o sytuacja na rynku pracy w USA doprowadzając do wzrostu kursu EUR/USD zaczął wzmacniać złotego. W końcu dnia nasza waluta wyraźnie wzmocniła się do dolara i kosmetycznie do euro. Jak widać reagujemy już standardowo na zmiany kursu EUR/USD, więc dzisiaj kierunek powinien zostać ustalony po wystąpieniu Jean-Claude Trichet, szefa EBC oraz po publikacji danych makro. Oba te wydarzenia będą miały miejsce o 14.30.
Popatrzmy teraz na GPW. Niejasna sytuacja na giełdach europejskich ograniczyły chęć do kupna akcji, ale sesja rozpoczęła się zwyżką indeksów. W miarę poprawiania się sytuacji na rynkach europejskich i u nas popyt stawał się coraz śmielszy. Z dużych spółek najlepiej zachowywał się Agora i TPSA, ale nadal najmocniejszy był MidWig. Jednak niepowodzenie byków w Eurolandzie i w naszym regionie Europy natychmiast pogorszyło nastroje. Węgierski BUX szybko wylądował na minusach, a za nim podążył WIG20.
Handel zdominowany by zleceniami „koszykowymi”, które miotały indeksem WIG20 przechodzącym gwałtownie z plusa na minus i odwrotnie. Po tych konwulsjach rynek zamarł w okolicach wtorkowego zamknięcia – nie różnił się tym zachowaniem od tego, co widzieliśmy w Eurolandzie, a pod koniec sesji ruszył na południe za węgierskim BUX. Absolutnie fatalny był fixing, dzięki któremu WIG20 spadł prawie o jeden procent. Nadal akcje z MidWig zachowywały się najlepiej (indeks wzrósł o prawie jeden procent). Zachowanie naszego i węgierskiego rynku kolejny raz potwierdza, że część inwestorów zagranicznych korzysta z uspokojenia na giełdach i opuszcza nasz region uważając, że globalny, wtorkowy wzrost indeksów był tylko prostym odruchem technicznym (realizacją zysków z krótkich pozycji).
Nie ulega wątpliwości, że ostatnie dwie sesje GPW wybitnie nie odpowiadają polskim funduszom, ale jak widać mają one za mało siły, żeby obronić rynek. Nie wykluczam również, że widząc, co się dzieje same zaczynają redukować zaangażowanie w akcje. Rynek jest tak słaby, że należy założyć, iż byle impuls znowu doprowadzi do przeceny. Być może polskie fundusze oszczędzają siły (kapitał), żeby obronić wsparcie na 3.150 pkt., bo jego przełamanie otworzyłoby drogę co najmniej 120 – punktowemu spadkowi. Wolałbym nie sprawdzać tej siły.
Gdyby dzisiaj układ indeksów w Eurolandzie był niekorzystny dla byków to do takiego testu dojdzie, ale rano nie zanosiło się na to. Wzrost indeksów w Azji, osłabienie jena i dalszy wzrost cen surowców (wczoraj miedź i ropa mocno zdrożały) powinny w końcu doprowadzić w Warszawie do wyraźniejszego odbicia. Do trzech razy sztuka. Tak czy inaczej decyzja co do losu sesji powinna zapaść po 14.30, czyli po konferencji szefa EBC i po publikacji danych makro z USA.