Po publikacji danych o grudniowej dynamice produkcji i jej cenach złoty zaczął tracić, ale nie było to ruch bardzo poważny. Same dane były jednak słabe. Dynamika produkcji wzrosła bowiem tylko o 5,7 procenta (oczekiwano, że wzrośnie o 8,6 proc.). Tłumaczono to mniejszą ilością dnia pracy, ale to mało poważne tłumaczenie, bo przecież stawiający prognozy brali to pod uwagę. Czyżby gospodarka łapała jakąś zadyszkę? Nie było w tej sytuacji nic dziwnego w tym, że złoty na koniec dnia osłabł (nieznacznie) zarówno do dolara jak i do euro. Dzisiaj słaby trend na osłabienie złotego może być nadal kontynuowany
GPW rozpoczęła piątkowa sesję niewielkim spadkiem, ale natychmiast znaleźli się chętni do kupna nieco tylko tańszych akcji. W czasie trwania hossy takie zachowanie graczy jest normą. Dosyć odporny na przecenę surowców był akcje spółek tego sektora. Trochę traciły akcje sektora paliwowego, ale drożała KGHM. Poza tym nie widać było agresywnej podaży, co potwierdzało, że dla tego kapitału liczą się nie fundamenty, ale jedynie płynność spółek. Rosły kursy TPSA, TVN i kilku banków prowadząc WIG20 na północ.
Kiedy wydawało się, że już nic nie powstrzyma obozu byków na rynek dotarły dane o dynamice produkcji, co natychmiast schłodziło nastroje. Końcówka była jednak znowu „bycza” znowu dzięki kilku spółkom (TPSA, KGHM, TVN. BZ WBK) indeks WIG20 zakończył sesję wzrostem, a pozytywne nastroje zostały podtrzymane.
Ponieważ w piątek ceny ropy i miedzi jednak wzrosły to (oczywiście o ile znowu nie zaczną dzisiaj spadać) sektor surowcowy, któremu do wzrostu wystarczy w tej fazie rynku byle impuls, powinien rosnąć pomagając WIG20. Z tego wniosek, że indeksy znowu pójdą na północ bijąc kolejne rekordy. Ostrzegam jednak, że rynek jest już bardzo wykupiony technicznie, a krótkoterminowa korekta wisi w powietrzu i może się rozpocząć w dowolnym momencie. Szczególnie obawiałbym się euforycznego początku sesji, bo to sygnalizowałoby, że w okolicach jej środku pojawi się podaż i indeksy skończą dużo poniżej sesyjnego szczytu. Najlepsze dla rynku byłoby uspokojenie połączone z selektywną korektą na kilka najbardziej przegrzanych spółkach.
Czekamy na lawinę raportów amerykańskich spółek
W piątek początek sesji na rynkach europejskich nikogo nie zaskoczył. Indeksy osuwały się, ale specjalnego przekonania w tym spadku nie było widać. Kurs EUR/USD też się osuwał korygując nocny wzrost. Na wszystkich rynkach panowała atmosfera wyczekiwania, która skończyła się po publikacji danych z USA. Były one znakomitym pretekstem do podniesienia indeksów.
W USA piątkowy handel zdeterminowany był reakcją inwestorów na publikowane w dużej ilości raporty kwartalne spółek. Bardzo niewielki wpływ miały dane makro. Okazało się, że wstępny odczyt indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan był niezwykle optymistyczny. Indeks wzrósł z 91,7 do 98 pkt. (oczekiwano 92,4 pkt.). Nie przesadzałbym jednak z interpretowaniem tych danych. Obejmują one początek roku, kiedy to nastroje są najczęściej bardzo dobre. Poza tym taniały paliwa, a to często poprawia nastroje.
Takie dane podniosły jednak rentowność obligacji. Kurs EUR/USD usiłował spadać, ale bardzo szybko, kolejny raz, zachował się tak jakby gracze nie lubili dolara. Kurs zawrócił, mimo tego, że dane były dobre, a rentowność obligacji rosła, i dzień zakończył się nieznacznym osłabieniem dolara. Na takie dictum rynek surowców zareagował wzrostem cen. Zresztą na rynku miedzi i ropy takie korekty po dużych spadkach występują bardzo często. Nadal bardzo dobrze zachowywało się złoto. Widać, że gracze czekają na byle pretekst, żeby podnieść cenę tego metalu.
Rynek akcji krążył wokół poziomu czwartkowego zamknięcia, a sesja była dosyć gwałtowna z powodu dnia wygasania styczniowych opcji. Wszystko kręciło się jednak przede wszystkim wokół raportów kwartalnych spółek. Nie ma wielkiego sensu mówić o większości dużych nazwisk, ale trzeba wspomnieć o negatywnym wpływie IBM (po czwartkowy raporcie). Tracił też GE i Citigroup. Rosły za to kursy Motoroli, Xilinxa, czy Broadcom. Pomagał też rynkowi sektor paliwowy, gdzie ceny akcji rosły idąc za ceną ropy. Wypracowano wzrosty indeksów, ale nie mają one żadnego znaczenia dla technicznego obrazu rynku, który nadal czeka na silniejsze impulsy i nie może się zdecydować.
Rozpoczynamy tydzień, w którym będzie mało publikacji raportów makroekonomicznych, ale za to dużo raportów kwartalnych spółek. Dzisiaj jednak i tych drugich raportów ważnych spółek będzie niewiele. Dowiemy się co prawda (raport przełożony z zeszłego tygodnia) jak zachował się w grudniu indeks wskaźników wyprzedających (LEI), ale od dawna nie ma on już dla rynku istotnego znaczenia, bo jego odczyty się nie sprawdzają w realnej gospodarce. Może jednak umocnić już panujący trend lub zostać wykorzystany jako pretekst do jakiegoś ruchu. Teoretycznie im wyższy indeks tym lepiej dla dolara i dla akcji. W zasadzie najważniejszy dla posiadaczy akcji będzie raport Texas Instruments, ale zostanie on opublikowany po sesji w USA. W tej sytuacji rynkom nie pozostaje nic innego (jeśli nie będzie nowych impulsów) jak kontynuowanie trendu z piątku. Najbardziej prawdopodobne będzie jednak wejście w stan wyczekiwania.