Dzisiejsza aukcja obligacji 10 – letnich będzie mocno obserwowana przez nasz rynek walutowy. Co prawda nie są to obligacje najbardziej pożądane przez inwestorów, ale gdyby stosunek popytu do podaży był bardzo mały to złoty i obligacje ucierpiałyby. Jeśli aukcja zakończy się powodzeniem to notowania walut i tym bardziej ceny akcji nie zmienią się ani na jotę.
WGPW we wtorek na początku sesji nadal lekceważyła całkowicie to, co działo się na innych rynkach. Nie miała wpływu ani taniejąca ropa (po południu zdrożała), ani spadki cen obligacji (też w końcu lekko zdrożały). Dosłownie nic negatywnego na rynek zdawało się nie działać. WIG20 bez żadnych problemów został poprowadzony na północ i co prawda bardzo szybko nastąpił zwrot, ale byki pokazały, że w dowolnej chwili mogą zrobić z rynkiem co chcą. Coraz bardziej przychylam się do koncepcji tych analityków, którzy mówią, że to nasze fundusze sprzedające produkty oparte na indeksie WIG20 tak ciągną rynek do góry. Jeśli zachęcą zagranicę to tak strategia wyjdzie im na dobre, ale jeśli to się nie uda to zostaną z tymi akcjami.
Po tej chwili szarpaniny na rynku zapanowała dramatyczna nuda. Koniec sesji też był nudny – nie było nawet kończącego fajerwerku na fixingu. WIG20 spadł o jeden procent, co zupełnie niczego nie zmieniło w byczym obrazie rynku. Wyglądało to tak, jakby rozgrywający tę partię doszli do wniosku, że rynkowi po prostu należy się już korekta. Dzisiaj wszystko przemawia za wzrostem indeksów, bo przecież wczoraj wzrosła cena ropy i miedzi, a rynek amerykański się wybronił. Tylko niechęć GPW do zbyt oczywistych rozwiązań i naprawdę wysokie kursy akcji każą zachować ostrożność. Dla dobra hossy byłoby lepiej, gdyby indeksy poszły w bok, bo zbytnia pewność zazwyczaj zwyżkę zabija. W każdym razie nadal obowiązuje sygnał kupna i o tym trzeba pamiętać.
Inwestorzy w USA nadal liczą na dobre wyniki spółek
We wtorek nie były publikowane żadne istotne dane makroekonomiczne, wiec na rynku walutowym królowała spekulacja. Niedźwiedzie usiłowały rano zepchnąć kurs EUR/USD poniżej poziomu 1,27 USD, ale ta sztuka się nie udała, więc kurs zawrócił. Rynek akcji w Eurolandzie niespecjalnie się przejął słabą sesją w USA i kiepskimi wynikami Alcoa i zapowiedziami Lucent. Indeksy osuwały się bardzo delikatnie, ale z czasem sytuacja pogarszała się, bo rynek bał się otwarcia sesji w USA. Zamknięcie sesji było bardzo negatywne.
W USA straszakiem dla wszystkich rynków była atak terrorystyczny w Bombaju. Piszę, że to był straszak, bo nie widziałem nigdy poważnej reakcji rynków finansowych na tego typu wydarzenie, jeśli miało miejsce poza obszarem zachodniej cywilizacji. Nawet ostatnie ataki w Hiszpanii i Wielkiej Brytanii wywoływały tylko chwilową i bardzo umiarkowaną reakcję. Ten pretekst jednak wystarczył, żeby podnieść ceny metali (szczególnie złota) i lekko osłabić dolara. Zresztą słabszy dolar i bez ataku terrorystów podniósłby ceny surowców. Drożała też ropa. Oprócz standardowego powodu (słabszy dolar) doszło jeszcze niepowodzenie rozmów z Iranem (do ich końca jest jednak jeszcze bardzo daleko). Drożały też obligacje (spadała rentowność), co też usiłowano tłumaczyć ucieczką pieniędzy w bezpieczne miejsce po ataku w Bombaju. Tak naprawdę jednak powód był inny – administracja prezydenta Busha obniżyła prognozę tegorocznego deficytu o 127 mld USD, a z tego wniosek, że będzie mniej pożyczała (mniejsza emisja obligacji).
Na giełdach akcji w USA wtorek zapowiadał się bardzo dla byków niekorzystnie, bo po poniedziałkowej sesji raport kwartalny ze słabszymi od prognoz przychodami opublikowała Alcoa, a Lucent poinformował, że zyski kwartalne będą mniejsze od prognoz. To musiało graczy zaniepokoić, bo były to już kolejne, duże spółki, które zawodzą inwestorów. Indeksy spadały, ale NASDAQ dwukrotnie zbliżał się do wsparcia w okolicach 2.090 pkt. i dwukrotnie się od niego odbijał prowadząc za sobą inne indeksy. Dzięki temu utworzona została sesyjna formacja podwójnego dna, która zachęciła do kupna akcji. W tym samym czasie KLA – Tencor oświadczył, że zamówienia rosną bardziej niż oczekiwał, co pomogło sektorowi półprzewodników i losy sesji były już przesądzone. Zaczęło się zamykanie krótkich pozycji, co zwiększyło normalny popyt, a wynikiem tego procesu był wzrost indeksów, co z pewnością poprawi nastroje obozu byków. Można nawet zrozumieć motywację popytu – przecież do 10 sierpnia, kiedy to wszystkie spółki maja opublikować raporty kwartalne dużo się jeszcze może wydarzyć. Sesja niczego nie wyjaśniła i nadal czekamy na nowe impulsy.
Po sesji zawiódł Genentech, cena akcji spadła o 2,8 proc, ale kontrakty na amerykańskie indeksy zachowały spokój, mimo że japoński indeks Nikkei rano mocno spadał (z powodu dużego wzrostu inflacji PPI).
Dzisiejsze dane makroekonomiczne mogą wpłynąć na notowania walut i być może na rynek ropy. Wątpliwe, żeby odbiły się echem na rynku akcji. Majowy bilans handlu zagranicznego w USA często powoduje zawirowania na rynku walutowym, więc w niejasnej sytuacji technicznej ta publikacja może mocno wpłynąć na kurs EUR/USD. Im większy będzie deficyt tym gorzej dla dolara, a tym samym zazwyczaj lepiej dla surowców. Cotygodniowa publikacja amerykańskiego stanu zapasów ropy i paliw teoretycznie ma istotne znaczenie dla ceny baryłki ropy, ale tylko teoretycznie, bo zazwyczaj służy uzasadnieniu przyjętego wcześniej kierunku. W sytuacji, kiedy wiele sprzyja wzrostowi ceny ropy dane musiałyby naprawdę być znakomite, żeby ropa wyraźnie staniała.