Zdecydowana większość analityków nie oczekiwała takiej decyzji i takiego uzasadnienia, więc rynki były na nią nieprzygotowane. Nic więc dziwnego, że złoty się wzmocnił. Jednak już dzisiaj powinien wrócić do korelacji z kursem EUR/USD i USD/JPY. Jeszcze jeden spadek tego drugiego i zostanie wygenerowany sygnał sprzedaży, a to szkodząc procesowi carry trade zaszkodziłoby również złotemu. Jednak dzisiaj taki spadek jest mało prawdopodobny, bo japońska produkcja przemysłowa spadła nieoczekiwanie w maju po raz trzeci z rzędu, co nie sprzyja umocnienieniu jena.
Na GPW indeksy w środę od początku sesji spadały odreagowując poprzednie wzrosty, czemu sprzyjały słabe nastroje panujące na giełdach europejskich. Tym razem nie pomagał już nam węgierski indeks BUX, który rozpoczął długo oczekiwaną korektę. Widać było jednak, że rynek tak naprawdę nie idzie w kierunku przeceny. Doskonale pokazywało to zachowanie TPSA, której akcje z początku taniały jedynie o jeden procent, a potem zaczęły drożeć, mimo że zarząd spółki zdementował rewelacje Merrill Lynch. I rzeczywiście już przed południem indeksy ruszyły na północ. Pomagał rynkowi wzrost ceny miedzi. Był to jednak ruch przedwczesny, bo przed otwarciem sesji w USA sytuacja na rynkach europejskich zaczęła się pogarszać, co zaszkodziło i naszemu rynkowi.
Nastroje zdecydowanie pogorszyła decyzja RPP. Teoretycznie trudno powiedzieć, co było dla rynku bardziej istotne, czy słabe dane o amerykańskich zamówieniach fabrycznych i spadek indeksów w Eurolandzie, czy decyzja Rady. Zakładam jednak, że to pierwsze, a podniesienie stóp tylko pogorszyło sytuację. Indeksy od tego momentu spadały szybciej, a fixing obniżył WIG20 dodatkowo o prawie 20 punktów. W ten sposób wtorkowa zwyżka została całkowicie wymazana.
Dzisiaj mamy szansę sprawdzić, czy decyzja RPP rzeczywiście mocno zepsuła nastroje, czy spadek indeksów był tylko wypadkiem przy pracy. Zakładam, że to drugie twierdzenie jest prawdziwe, a jeśli tak to drożejąca ropa i wzrost indeksów w USA doprowadzi dzisiaj do wzrostu indeksów. Ich skala będzie zależała od amerykańskich danych makro, a szczególnie od wielkości bazowego wskaźnika PCE.
Słabe dane pomagają we wzroście indeksów w USA
Środę rynki europejskie rozpoczęły od standardowego (reakcja na zachowanie giełd amerykańskich) spadku indeksów. Największy wpływ miały na ten spadek spółki sektora surowcowego (wynik przeceny surowców). Osuwał się też kurs EUR/USD, ale już przed południem ruszył na południe. Przed otwarciem sesji w USA indeksy zaczęły się osuwać, ale końcówka była tylko umiarkowanie spadkowa.
W środę rynki akcji w USA były niezwykle nerwowe, czemu nie można się dziwić, bo spadek indeksu S&P 500 groził powstaniem formacji podwójnego szczytu i wygenerowaniem przynajmniej krótkoterminowego sygnału sprzedaży. Bykom, paradoksalnie, pomogły bardzo słabe dane makro. Raport o majowych zamówieniach na dobra trwałego użytku pokazał, że konsument amerykański niechętnie sięga do portfela. Zamówienia spadły o 2,8 procenta, a bez środków transportu o jeden procent. Dane były bardzo złe, ale uważane są za bardzo zmienne, więc można było zakładać, że wielkiego wpływu na zachowanie rynków mieć nie będą miały. Na przykład dolar powinien po ich publikacji stracić, a tymczasem praktycznie nie zareagował. Mało tego, nawet trochę się wzmocnił. Zupełnie inaczej zachował się jednak rynek obligacji, gdzie rentowność bardzo spadła i to właśnie pomogło posiadaczom akcji.
Relatywna stabilność na rynku walutowym dała całkowitą swobodę ruchu cenom surowców. Ponieważ zapasy ropy w USA w ostatnim tygodniu wzrosły jedynie nieznacznie, a paliw nieoczekiwanie spadły to cena ropy odreagowała wtorkowy spadek i wzrosła o prawie dwa procent. Sygnał kupna nadal na tym rynku obowiązuje. Wzrosła również cena miedzi. Był to wynik strajku w El Teniente, chilijskiej, największej na świecie kopalni miedzi. Cena złota praktycznie się nie zmieniła.
Indeksy giełdowe na początku sesji zanurkowały w reakcji na publikację słabych danych makro, ale obrona technicznego wsparcia, spadek rentowności obligacji i zbliżający się koniec półrocza stworzyły warunki, dzięki którym byki po prostu musiały wygrać. Pomagała im też drożejąca ropa podnosząc ceny akcji w sektorze paliwowym. Informacje napływające ze spółek również były bardzo dobre. Oracle i Nike po wtorkowej sesji opublikowały lepsze od prognoz wyniki kwartalne, a Best Buy poinformował, że skupi swoje akcje za 5,5 mld USD i zwiększy dywidendę o 30 procent. Poza tym analitycy podnieśli rekomendację dla firmy Kohl’s, drugiego giganta rynku sprzedaży detalicznej. Dzięki tym dwóm spółkom rosły ceny akcji w całym sektorze sprzedaży detalicznej nie zważając na słabe dane o zamówieniach na dobra trwałego użytku. W sektorze firm farmaceutycznych królował Merck, którego lek został w trybie pilnym dopuszczony do badań przez FDA.
Jak widać powody, dzięki którym indeksy wzrosły nie były poważne, ale wystarczające do tego, żeby oddalić indeks S&P 500 od poziomu 1.490 pkt., którego przełamanie kreowałoby formację podwójnego szczytu i dałoby sygnał do kolejnej przeceny (o co najmniej 50 pkt.). Prawdopodobieństwo utworzenia tej formacji znacznie po środowej sesji zmalało, ale jeszcze nie spadło do zera. Na razie możemy mówić, że indeksy odreagowały poprzednie spadki.
Dzisiaj najważniejszym wydarzeniem będzie posiedzenie FOMC. Oczywiste jest, że stopy w USA nie ulegną zmianie, ale jak zwykle decydująca będzie treść komunikatu opublikowanego po posiedzeniu. Jak zwykle gracze będą szukali w nim przesłanek, które wskażą, jakie mogą być kolejne decyzje Rezerwy Federalnej. Nie oczekuję zmiany języka w stosunku do poprzedniego komunikatu, a to może tylko pomóc posiadaczom akcji. Problem w tym, że nie wiemy, czy znowu nie pojawią się informacje z rynku kredytów hipotecznych i obligacji.
Na ten drugi rynek wpływ mogą mieć publikowane przed posiedzeniem raporty makroekonomiczne. O tej samej godzinie (60 minut przed rozpoczęciem sesji w USA) dowiemy się jak zmieniła się w ostatnim tygodniu sytuacja na rynku pracy i jakie był wzrost PKB i skojarzonych z nim miar inflacji. Jeśli sytuacja na rynku pracy się poprawi (czego rynek oczekuje) to rentowność obligacji dostanie impuls wzrostowy, a to może zaszkodzić akcjom. Dane o PKB i inflacji są jedynie ostateczną weryfikacją już publikowanych raportów, wiec teoretycznie nie powinny wpłynąć na zachowanie rynków, ale jasne jest, że w końcu półrocza byki wykorzystają każdy pretekst, żeby podnieść indeksy. Takim pretekstem mógłby być na przykład niższy od prognoz bazowy PCE (wskaźnik wydatków konsumpcyjnych bez paliw i żywności).