We wtorek indeks największych spółek naszego rodzimego parkietu rozpoczął notowania w mało sprzyjających warunkach za sprawą słabego zachowania giełd zachodnioeuropejskich. Kilkupunktowy wzrost na otwarciu strona podażowa w półgodziny zamieniła na ponad 20-punktowy spadek. Wydawało się, że dzień zakończy się w miarę neutralnie, co potwierdzały też niskie obroty. Ostatnia godzina notowań należała jednak do „obozu niedźwiedzi”, które wykorzystały niskie otwarcie indeksów w USA, do przeprowadzenia kolejnego ataku. W konsekwencji udało im się doprowadzić do ponad 2proc. spadku i zamknięcia „luki hossy” z poprzedniego piątku. Podaż umocniła w ten sposób swoją pozycję. Jedynie spółki paliwowe (PKN, Lotos) odnotowały wzrosty za sprawą rosnącej cen ropy.
Kolejna sesja, pomimo małych wzrostów, miała negatywny oddźwięk. Otwarcie na plusie, głównie za sprawą lekkich wzrostów w Azji, to było wszystko co „byki” miały do pokazania. Dalsza część sesji to systematyczny spadek, który następnie przerodził się w konsolidację na niższym poziomie. Czwartkowa sesja zupełnie nieudana w wykonaniu strony popytowej. Najpierw praktycznie bez walki na WIG20 zostało oddane wsparcie 3600 – ograniczenie dolne konsolidacji z dnia poprzedniego. W kolejnych godzinach podaż sprowadzała indeks na coraz niższe poziomy. Końcówka notowań to poważne naruszenie wsparcia 3560, które na dogrywce udało się zmniejszyć do poziomu 3558.
Piątkowe notowania rozpoczęły się „luką bessy” i pokonaniem wspomnianego wsparcia. Dało to dodatkową siłę podaży, której w godzinę udało się sprowadzić indeks poniżej 3490. Od tego poziomu nastąpiło odbicie i indeks urósł o 50 pkt. Południe przyniosło konsolidację i wyczekiwanie na dane z USA, a następnie na otwarcie tamtego rynku. Główne indeksy w Stanach otworzyły się na plusie i to było impulsem dla popytu na wyprowadzenie WIG20 na plus, do okolic szczytów z lutego tego roku. Wsparciem pozostaje 3560, które po piątkowej sesji nabrało dodatkowego znaczenia. Najbliższego oporu należy upatrywać w poziomie 3600 i dopiero powrót powyżej niego byłby pozytywnym sygnałem słabości podaży. Warto również wspomnieć o dwóch debiutach, które miały miejsce w minionym tygodniu. Radpol specjalizujący się w produkcji wyrobów z uszlachetnionego polietylenu zadebiutował w czwartek 30 proc. wzrostem w stosunku do ceny emisyjnej 6,80pln. Maksimum tego dnia 9,90pln co odpowiada 45,7 proc. wzrostu. Drugi debiutant Erbud SA – branża budowlana był jeszcze bardziej udany. Cena emisyjna to 50pln, a na otwarciu 74pln. Dalsze wzrosty doprowadziły cenę do ponad 90pln na zamknięciu.
Japonia, Chiny, Indie, Brazylia
Sytuację w Azji można krótko zreferować jako dalszy ciąg zmienności na rynkach giełdowych tego kontynentu. Początek maja rozpoczął się od dobrych nastrojów wywołanych pozytywnym globalnym klimatem panującym na rynkach. Przełożyło się to na początek notowań tego tygodnia na giełdzie w Japonii, kiedy indeks Nikkei wzrósł ponad 1.5%. Kolejne sesje charakteryzowały się już zmiennością nastrojów. Duży w tym udział mają spekulacje dotyczące kolejnego ruchu stóp procentowych na odbywającym się posiedzeniu Banku Centralnego Japonii w przyszłym tygodniu. Ujemnym elementem dla głównych eksporterów japońskich było umocnienie się jena z poziomu 120.4 z końca zeszłego tygodnia do poziomu 119.6 w środę co odbijało się negatywnie na zyskach spółek. W ujęciu całego tygodnia główny indeks Nikkei225 zyskał niecały procent.
Z kolei w Chinach w dalszym ciągu widzimy trend zrostowy. Rozwój gospodarczy utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie. Jak podało oficjalne Biuro Statystyczne, gospodarka Chin w pierwszym kwartale tego roku rozwijała się w tempie 11.1%. Wzrost cen surowców przełożył się na zwieszenie inflacji w kwietniu co uprawdopodabnia przypuszczenia o podwyżce stóp procentowych przez Bank Centralny Chin w najbliższym czasie. W poniedziałek giełda była nieczynna. Przez kolejne sesje dominował popyt na giełdzie poza ostatnim dniem notowań w tym tygodniu kiedy zanotowaliśmy spadek 0.69%. W ujęciu całego obecnego tygodnia indeks Shanghai Composite Index zyskał 4.65%.
W południowej części Azji w Indiach od początku maja występuje duża zmienność na giełdzie w Bombaju. Umacnianie się indyjskiej rupii to przede wszystkim efekt napływu kapitału zagranicznego na ten rynek. Jak podaje Merrill Lynch czy Franklin Templeton, w sporej części środki te są inwestowane w papiery dłużne w przekonaniu o zakończeniu cyklu podnoszenia przez Bank Centralny Indii stóp procentowych. Zyskiwały spółki z sektora bankowego ICICI i State Bank of India. W ujęciu tygodnia indeks 30 największych spółek BSE30 stracił blisko 1%.
Na innym równie istotnym rynku giełdowym – brazylijskiej Bovespie – i w tym tygodniu nie mogliśmy się nudzić. W środę indeks pobił kolejny rekord przekraczając magiczny poziom 51.000 pkt. Giełda znajduje się w trendzie wzrostowym od początku marca. Z uwagi na zbyt dynamiczną aprecjację brazylijskiego reala względem dolara po raz kolejny Bank Centralny powiększał rezerwy dewizowe przekraczając poziom 120 mld USD. Z pewnością pozytywnym wydarzeniem tego tygodnia było podniesienie ratingu z BB do BB+ przez agencję Fitach Raitings. Czwartkowy spadek cen miedzi i gorsze wyniki z USA dotyczące deficytu budżetowego wpłynęło na spadek notowań. Indeks Bovespa stracił ponad 2% na co olbrzymi wpływ miały taniejące walory największych buechipów w indeksie, wydobywczego giganta spółkę CVRD i kontrolowaną przez państwo spółkę naftową Petrobras. Główny indeks bez rozpoczynającej się piątkowej sesji w ujęciu tygodnia stracił niecałe 0.7%.
Europa Zachodnia
W kończącym się tygodniu, po ustanowieniu kolejnych rekordów tydzień wcześniej (wzrosty indeksów od 2 do 3 proc.), rynki zachodnioeuropejskie musiały złapać oddech i zakończyły notowania na lekkim minusie. W ujęciu tygodniowym najlepiej poradziły sobie londyński FTSE i paryski CAC40, tracąc poniżej 0,5 proc., około 1 proc. stracił DAX. Sytuacja determinowana była napływającymi wiadomościami zza oceanu, nie bez znaczenia były także decyzje banków centralnych Eurolandu i Wielkiej Brytanii oraz dane makro.
W poniedziałek giełda londyńska nie pracowała, bodźca parkietowi niemieckiemu mógł dostarczyć nieoczekiwany wzrost zamówień przemysłowych w marcu, jednak został zrównoważony przez pierwszy od pół roku spadek produkcji przemysłowej w tymże miesiącu. Rynki europejskie neutralnie odniosły się też do komunikatu Komisji Europejskiej, która podniosła prognozę wzrostu PKB dla strefy euro w 2007 r. z 2,4 do 2,6 proc, informacje te zostały zdyskontowane już znacznie wcześniej, m.in. po komunikacie MFW o podobnej treści. Z sektora bankowego należało odnotować znudzenie inwestorów przedłużającą się batalią o holenderski ABN Amro, co negatywnie wpłynęło na walory tej spółki.
Największe spadki zanotowaliśmy w czwartek w drugiej połowie sesji, po niekorzystnych danych z USA odnośnie bilansu handlowego i deficytu budżetowego. W dół rynki pociągnął też sektor surowcowy, inwestorzy sprzedawali zakupione w środę walory BHP Billiton i Rio Tinto po zdementowaniu pogłosek o rzekomej fuzji. Nie bez znaczenia były też komunikaty EBC i Banku Anglii, ten pierwszy zostawił wprawdzie stopy procentowe na niezmienionym poziomie 3,75 proc., ale zwrócił uwagę na presję inflacyjną w strefie euro i nie wykluczył podwyżek w przyszłości. Bank Anglii natomiast już teraz zareagował podwyżką stóp do poziomu 5,50 proc., najwyższego od 6 lat.
W piątek po dobrym otwarciu w USA zachodnioeuropejskie indeksy w końcówce dnia odbiły się i znacznie zminimalizowały negatywny obraz tego tygodnia. Wydarzenia na parkietach Eurolandu zarówno w bliższej jak i dalszej przyszłości na pewno będą determinowane m.in. zapowiadanymi fuzjami i przejęciami, w tym roku tylko w Europie ogłoszono tego rodzaju transakcje o wartości ponad biliona USD, wobec 1,6 biliona w całym 2006 r.
Europejskie Rynki Wschodzące
Poprzedni tydzień zakończył się wzrostami. W piątek rosyjski RTS zyskał 0,7 proc. – głównie przyczyniły się do tego akcje koncernu wydobywczego Norilsk Nickel (wzrost o 4,4 proc.). Czeski PX50 zwyżkował o 0,8 proc. (akcje CEZu zyskały 5,8 proc.). Równie dobrze zachowywał się węgierski BUX, który osiągnął kolejny rekordowy pułap punktów. Znacząco pomagały mu w tym akcje banku OTP, które zyskały 6,5 proc.
Ostatni tydzień na europejskich rynkach wschodzących upłynął – odwrotnie niż ostatni – pod znakiem spadków. Zdecydowanie najgorzej radziła sobie giełda w Rosji, tamtejszy indeks RTS w ujęciu tygodniowym stracił ponad 4 proc. Na pozostałych rynkach straty nie były już tak znaczne i wynosiły maksymalnie 0,5 proc. O takim obrazie rynku zdecydowała tak naprawdę ostatnia piątkowa sesja, w czasie której wszystkie indeksy traciły, rekordzistą został natomiast rosyjski RTS – spadek o ponad 2,0 proc. W tym dniu zostały zlicytowane ostatnie aktywa należące do Jukosu – dawnego rosyjskiego giganta paliwowego.
Mimo spadków giełdy w Czechach i na Węgrzech odnotowały nowe rekordy. W czwartek czeski PX50 osiągnął pułap 1849 punktów (wcześniej 1845), natomiast węgierski BUX przekroczył poziom 26263 punktów (wcześniej 26089).
Stany Zjednoczone
Mijający tydzień w USA przynosi inflację z poziomu producenta większą o 0,7% w stosunku do danych marcowych. Ceny energii to główny czynnik tej zmiany, gdyż ten sam wskaźnik nieuwzględniający cen energii i żywności (PPI Core) pozostał na niezmienionym w stosunku do marca poziomie. Środowy komunikat FOMC pozostawił stopy na niezmienionym poziomie i tym samym sygnalizuje stabilizację w temacie inflacji. Jednakże problem ten wciąż jest aktualny i budzący wątpliwości.
Podany w czwartek bilans handlu zagranicznego w marcu wyniósł -63,9 mld USD i był gorszy od prognoz, deficyt budżetowy także zaskoczył negatywnie, co wpłynęło na czwartkowe zamknięcie praktycznie wszystkich giełd światowych.. Z rynku pracy kolejny tydzień z rzędu otrzymaliśmy lepsze dane jeśli chodzi o noworejestrowanych bezrobotnych. W poprzednim tygodniu ilość nowych wniosków o zasiłek wyniosła 297 tys.
Piątkowy start indeksów prowadzi je w dobrym kierunku, co bez wątpienia będzie dobrym prognostykiem dla europejskich giełd na poniedziałek, jeśli wzrosty utrzymają się do zamknięcia. Przyszły tydzień to kontynuacja danych o inflacji tym razem z poziomu konsumenta, które mogą mieć znaczenie dla kontynuacji pozytywnego trendu za oceanem, a za którymi mogą podążyć inne rynki światowe.
Surowce
Notowania kontraktów terminowych na ropę Brent wzrosły w mijającym tygodniu o prawie 1 proc. Baryłka tego surowca w Londynie kosztuje 66,5 dolara. Za wzrosty odpowiedzialny jest przede wszystkim nasilający się zbrojny konflikt rebeliantów w Nigerii, która jest na ósmym miejscu wśród eksporterów tego surowca na świecie. Amerykański koncern Chevron musiał z tego powodu przerwać wydobycie, a trzy ropociągi należące do włoskiej firmy ENI zostały zniszczone wskutek eksplozji. Wzrosty spowodowane były również prognozami meteorologicznymi, według których będziemy mieli do czynienia z sezonem huraganów podobnych do tych z 2005 roku. To z kolei będzie miało wpływ na funkcjonowanie rafinerii w Zatoce Meksykańskiej, co może spowodować ograniczenie produkcji i dostaw ropy naftowej na rynek. Środowy raport z departamentu Energetyki USA informował o większym niż się spodziewali analitycy wzroście zapasów o 5,6 mln baryłek. To oczywiście spowodowało gwałtowną przecenę na tym rynku, ale był to krótkotrwały ruch. Ponadto obecny stan zapasów jest i tak niższy od analogicznego okresu w zeszłym roku, a to może wzbudzać niepokój przed sezonem urlopowym.
Ceny miedzi spadły o 4 proc., natomiast za tonę tego metalu płaci się obecnie 8000 dolarów. Spadki na rynku miedzi to przede wszystkim efekt spekulacji na temat zmniejszającego zapotrzebowania ze strony Chin, ale również dojście cen w okolice technicznych szczytów z lipca ub. roku. Z analizy technicznej wynika, że obecne spadki na rynku miedzi to korekta w trendzie wzrostowym, jednak przebicie oporu na poziomie 7610 dolarów za tonę mogłoby odwrócić dotychczasowy trend.
Złoto odnotowało spadek w tym tygodniu o prawie 3 proc., a za uncję tego kruszcu trzeba zapłacić 669 dolarów. Spadki cen to przede wszystkim efekt umacniającego się dolara. Analiza techniczna wskazuje na dojście cen w okolice technicznego oporu na poziomie 690 dolarów za uncję, a nie wybicie kolejnego wierzchołka spowodowało utworzenie się formacji podwójnego szczytu, która w tej sytuacji prognozuje dalsze spadki.
Waluty
Ten tydzień należał do amerykańskiej waluty. Na umocnienie się dolara z poziomu 1,3620 do 1,3465 w stosunku do euro wpłynęły decyzje banków centralnych: amerykańskiego i europejskiego. Pierwszy nie zmienił, a komunikat po posiedzeniu drugiego został odebrany jako zapowiedź podwyżki stóp procentowych. Cała ta sytuacja pomogła dolarowi, ponieważ podniesienie stóp przez EBC zostało uwzględnione już w kursach.
Korzystna dla „zielonego” była także wiadomość o mniejszej, w stosunku do prognoz, liczbie noworejestrowanych bezrobotnych. Zneutralizowała ona niekorzystne dane o wzroście deficytu bilansu płatniczego.
Nawet słabe piątkowe informacje o inflacji i sprzedaży detalicznej nie zaszkodziły mocno amerykańskiej walucie, która wróciła, przynajmniej w krótkim okresie, do łask inwestorów. Najciekawszym dniem był wtorek, w ciągu którego dolar umocnił się najbardziej pomimo braku istotnych informacji. W tym dniu najważniejszą rolę odegrała analiza techniczna. Ukształtowała się formacja, która zapowiada umocnienie się dolara nawet do poziomu 1,3410. Do tego trzeba dodać pozytywne nastawienie do dolara i osiągnięcie tego poziomu jest całkiem realne.
W takiej sytuacji złotówka „nie miała innego wyjścia” i traciła tak wzglądem dolara jak i euro. Z krajowego rynku nie napłynęły żadne informacje, które mogłyby jej pomóc. Kurs EUR/PLN w ciągu tygodnia zmienił się o 3 grosze (z 3,7350 do 3,7850). Dolar miał jeszcze lepszy wynik i zyskał ponad 6 groszy, a kurs wzrósł z 2,7440 do 2,8090.
W przyszłym tygodniu czeka nas kolejna porcja danych makro z USA, a ich jakość będzie miała duży wpływ na zachowanie się kursów walut.
Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie:
Jarosław Godyń, Tomasz Kacprzak, Michał Kurpiel, Jacek Pacholczyk, Adam Piotrowski, Tomasz Ray-Ciemięga, Michał Serwatka, Piotr Trzeciak, Paweł Zawistowski.