Można wręcz podejrzewać, że komuś zależało na tak dużym wzmocnieniu złotego, bo inne waluty regionu wcale tak bardzo się nie umocniły (vide forint). Trudno nawet mówić o tym, że to wzrost kursu EUR/USD tak bardzo wzmocnił złotego, bo przecież ruchy na rynku EUR/USD były niewielkie. Dzisiaj aktywność zagranicy, z powodu Dnia Niepodległości w USA, będzie jeszcze mniejsza, wiec naprawdę bardzo trudno przewidzieć, co będzie się działo ze złotym. Wydaje się jednak, że w najgorszym razie będzie się stabilizował.
WGPW rozpoczęła sesje zwyżką, ale popyt był bardzo bierny, więc prawie natychmiast doszło do realizacji zysków. Po niej indeksy zaczęły znowu zwyżkować, a pomagały im rosnące ceny surowców drożejących na skutek osłabienia dolara. W sektorze surowcowy liderem była KGHM. Cena akcji mocno rosła, bo dzisiaj jest ostatni dzień, w którym można kupić akcje, żeby dostać 10 zł. dywidendy. W zasadzie przez całą sesję WIG20 krążył między prawie jednoprocentowym spadkiem, a takim samym wzrostem, a zamknięcie było neutralnie. Obrót był znikomy, co w wigilię Dnia Niepodległości w USA nie może dziwić.
Widać było, że rynek czeka na jakieś impulsy z zewnątrz. Teoretycznie można zakładać, że wczorajsza, bardzo „bycza” sesja w USA będzie takim impulsem, ale ja bym na to nie liczył. Wszyscy wiedzą, że poniedziałkowa sesja w Stanach była bardzo specyficzna. W tej sytuacji rynek powinien nadal trwać w hibernacji i czekać na środę, ale jeśli prawie wszyscy jakiegoś rozwiązania się spodziewają to GPW często robi psikusa. Jeśli już miałaby go zrobić to logiczne by było, gdyby indeksy mocno wzrosły. Gdyby jednak nadal utrzymał się marazm to w niczym nie zmieniałoby „byczego” obrazu rynku.
Dobry początek drugiego półrocza na światowych giełdach
Początek nowego półrocza był w Eurolandzie bardzo spokojny. Indeksy giełdowe trzymały się blisko piątkowego zamknięcia, a kurs EUR/USD stabilizował się. Niczego nie zmieniła publikacja indeksów PMI pokazujących jak rozwija się sektor produkcyjny w poszczególnych krajach UE i całej strefy euro. Były zgodne z prognozami lub nieco wyższe (Niemcy, cała strefa euro), ale na rynkach nie widać było nawet drgnięcia. Nic w tym dziwnego, bo ten segment to tylko 30 proc. gospodarki całej gospodarki. Po południu co prawda kurs EUR/USD kontynuował zwyżkę, ale nie miało to nic wspólnego z tymi danymi.
W USA poniedziałek był wigilią Dnie Niepodległości, więc rynki pracowały krócej niż zwykle – na NYSE i NASDAQ sesje zakończyły się o 19.00. W tej sytuacji to, co działo się na rynku było bardzo przypadkowe, ale ponieważ był to pierwszy, roboczy dzień półrocza to świeże pieniądze napływające do funduszy pozwoliły na bardzo pozytywne zamknięcie sesji. Obóz byków w sposób absolutnie bezwzględny wykorzystał sytuację. Bardzo wątpię, żeby opublikowane w poniedziałek dane makro pozwoliły na tak pozytywne zamknięcie sesji, gdyby to był normalny dzień handlu.
Już w sobotę Wal-Mart poinformował, że jego sprzedaż w czerwcu wzrosła o 1,2 proc. Wzrost był na dolnym poziomie zakresu wcześniej publikowanej przez firmę prognozy (1 – 3 proc.), więc sektor sprzedaży detalicznej powinien był w poniedziałek ucierpieć. I rzeczywiście akcje Wal-Mart staniały, ale gracze nie wyciągnęli wniosku ze spadku dynamiki popytu w sieci największego detalisty. A przecież gospodarka USA opiera się na krajowym konsumencie.
Publikacja indeksu ISM dla sektora produkcyjnego też nie mogła ucieszyć, bo indeks główny spadł (oczekiwano wzrostu), a subindeks cenowy, mimo lekkiego osunięcia, pozostał na bardzo wysokim poziomie. Nie mogły też ucieszyć dane o wydatkach na konstrukcje budowlane. Oczekiwano wzrostu o 0,2 proc., a tymczasem znowu spadły i to o 0,4 proc. Wyższe wydatki sygnalizowałyby, że trwa ożywienie w inwestycjach, a sektor budowy domów ma się całkiem dobrze. Spadek sygnalizuje coś całkiem przeciwnego. Reakcja na te słabe dane była na rynku walutowym dosyć normalna – dolar stracił do euro. Jednak już rynek obligacji nie zachował się standardowo, bo rentowność lekko wzrosła.
Na wszystkich rynkach handel był jednak niemrawy i do żadnych istotnych rozstrzygnięć nie doszło. Tylko rynek akcji rósł jak na drożdżach. Pretekstem były słabe dane makro, które mają ponoć zatrzymać Fed w jego dziele podwyższania stóp procentowych. Czyżby strach przed deflacją już zniknął? Nie, on się w odpowiedniej chwili pojawi, ale na razie pierwszy dzień kwartału ma swoje prawa. Świeże pieniądze poprowadziły indeksy do góry, a po Dniu Niepodległości, w środę nikt już nie będzie pamiętał, że obrót był znikomy. Letnia hossa ma się dobrze.
Dzisiaj na rynkach światowych powinien panować kompletny marazm. Rynki w USA nie pracują, bo jest Dzień Niepodległości, a to zazwyczaj znacznie zmniejsza aktywność graczy na całym świecie. W tej sytuacji dane z Europy musiałyby znacznie odbiegać od prognoz, żebyśmy zobaczyli mocniejsze ruchy. Najistotniejszy jest raport o cenach płaconych w przemyśle (inflacja PPI). Im wyższa tym lepiej dla euro i gorzej dla akcji.
Komentarz przygotował
Piotr Kuczyński
Główny Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi