Przypadki oszustw finansowych można mnożyć. Ostatnio modne są np. wyłudzenia „na wnuczka”. Okienka kasowe, gdzie za niewielką opłatą można zapłacić rachunki przestały wprawdzie straszyć, ale i tu wciąż zdarzają się przekręty. Bezpieczeństwo klientów punktów kasowych ma poprawić wdrożenie unijnej dyrektywy o usługach płatniczych.
Punkty kasowe, potocznie zwane okienkami, jako źródła oszustw to stereotyp, z którym walczą uczciwi dostawcy takich usług. W 2005 roku założyli nawet Izbę Gospodarczą Przedsiębiorstw Finansowych. Niestety, istnienie Izby nie zmieniło wiele, klienci wciąż ryzykują dla kilku złotych tłumacząc się oszczędnościami, a kolejni nieuczciwi przedsiębiorcy rozkwitają i prześcigają się w pomysłach na oskubanie naiwnych oszczędnych.
Nie ma zysku bez ryzyka
Głodni zysków bez podatku „inwestorzy” trafiają na agentów, pośredników i przedstawicieli szemranych firm najczęściej w Internecie. Zasada jest prosta. Podaj firmie swoje dane osobowe, adres, cechy dowodu osobistego, nazwisko rodowe matki, numer rachunku i jeszcze kilka innych szczegółów w tym adres mailowy, a firma przyśle ci mailem nr swojego rachunku, na który masz wpłacić zadeklarowaną kwotę i gotowe. Umowa została zawarta. Bez spotkań, podpisów, uwiarygodnienia firmy i danych klienta. Gentelman Agreement jak powiedziałby Kramer. A wystarczy sprawdzić kto ma zamiar zarządzać naszymi pieniędzmi.
Przed niepewnymi firmami ostrzega Komisja Nadzoru Finansowego na swoich stronach. Na liście znajduje się kilka firm, o których trudno pozyskać jakąś konkretną wiedzę z Internetu. Najczęściej można o nich jedynie przeczytać w Wyborczej lub Rzeczpospolitej, ale już po tym jak oszukani klienci powiadomią urzędy lub prokuraturę o przestępstwie. Firmy z listy ostrzeżeń publicznych KNF podejrzane są o prowadzenie działalności bez wymaganych licencji a zarezerwowanej np. dla banków. Jedną z nich jest opisywany już Amber Gold (http://gb.pl/banki/lista/banki-upadaja-a-amber-gold-nie.html).
Na firmach trudniących się inwestowaniem powierzonych im przez klientów pieniędzy oszustwa się jednak nie kończą. Do niedawna żyłą złota dla oszustów były okienka kasowe. Dziś – m.in. za sprawą kilku modelowych procesów i monitoringu rynku sprawowanego przez NBP – okienka kasowe wydają się bardziej bezpieczne. Na takich okienkach wpadła jednak duża grupa ludzi. Jedną z trefnych firm założył razem ze wspólnikiem Marcin Plichta, obecnie właściciel i prezes firmy Amber Gold (nomen omen), oferującej pożyczki gotówkowe i hipoteczne oraz lokaty w złoto, srebro i platynę. Plichta zbierał opłaty za gaz, prąd, wodę, telefon etc, ale należnych dostawcom usług pieniędzy nie wysyłał. Naciągnął w ten sposób tysiące ludzi. Dostał rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Teraz – jak twierdzi – jest uczciwym obywatelem i inwestuje powierzone mu przez klientów tysiące, setki tysięcy złotych w metale szlachetne. Sęk w tym, że firmą interesuje się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, Komisja Nadzoru Finansowego i prokuratura w Gdańsku Oliwie.
Tyle hałasu o okienko
Opłacanie rachunków w punktach kasowych wiąże się ryzykiem opóźnień w zapłacie rachunku, a nawet braku wpłaty w ogóle. Odpowiedzialność za opłacenie rachunku spoczywa przecież na korzystającym z usług, a nie na przedsiębiorcy prowadzącym punkt kasowy. O tym często zapominają oszczędni Polacy.
Okienka kasowe kuszą klientów niskimi opłatami. Przy nich nawet Poczta Polska wydaje się droga, stąd często upstrzone są długimi kolejkami. Jednak przypadki bankructw i oszustw wciąż mają negatywny wpływ na cały rynek pośrednictwa w opłatach za rachunki, ale to nie znaczy, że każde okienko kasowe niesie ryzyko dla klienta.
Prawo polskie nie reguluje działalności pośredników płatności masowych, ale nakłada na nich (rozporządzenie ministra finansów z 23 kwietnia 2004 roku) obowiązek przekazywanie na żądanie NBP określonych danych statystycznych w okresach półrocznych. Nie jest to wprawdzie kontrola działalności punktów kasowych, ale bank centralny może monitorować rozwój rynku i reagować jeśli dostrzeże niepokojące symptomy.
Rynek miała również uregulować unijna dyrektywa (2007/64/WE) o usługach płatniczych w ramach rynku wewnętrznego. Termin implementacji jej postanowień do polskiego ustawodawstwa minął 1 listopada 2009 roku.
Dyrektywa z całą pewnością ucywilizuje rynek płatności masowych, ustanawia m.in. katalog dostawców, w tym instytucje kredytowe, pieniądza elektronicznego i nową kategorię „instytucje płatnicze”. Miałyby to być osoby prawne posiadające kapitał zakładowy i bieżący na poziomie odpowiednim do rodzaju prowadzonej działalności. W przypadku pośredników w opłacaniu rachunków, kapitał ten ani na chwilę nie może być niższy niż 20 000 euro. Ponadto pośrednicy tacy musieliby uzyskać odpowiednie zezwolenie od nadzorcy rynku i być wpisani do rejestru instytucji płatniczych. Dyrektywa zakłada, że rejestr będzie publicznie dostępny, a dodatkowo publikowana będzie lista firm, które utraciły wiarygodność i straciły zezwolenie na prowadzenie takiej działalności.
Nad ustawą o usługach płatniczych mającą doprowadzić do implementacji unijnych przepisów do prawodawstwa polskiego od ponad roku pracuje Ministerstwo Finansów.
Źródło: Gazeta Bankowa