Przez wiele lat przyzwyczajaliśmy się do życia na kredyt. Dopiero rynkowe zawirowania zaczęły nam w końcu uświadamiać, że warto oszczędzać. W perspektywie krótkoterminowej oszczędzanie jest tańsze od kredytu, w długoterminowej – konieczne.
Dziesięć lat temu mieliśmy w bankach cztery razy więcej oszczędności niż kredytów. Trzy lata temu suma kredytów po raz pierwszy przewyższyła nasze depozyty. Dziś mamy już 32 mld zł więcej kredytów niż oszczędności. Ale najnowsze badanie Fundacji Kronenberga działającej przy Citi Handlowym pokazało, że coraz więcej osób deklaruje, iż warto oszczędzać.
Konieczność oszczędzania uświadomiły nam nie tylko spowolnienie gospodarcze sprzed trzech lat czy problemy gospodarek Zachodu. Kamyczek do ogródka dołożyli nasi politycy, którzy lekką ręką rozmontowali II filar emerytalny. Dali nam jednocześnie wyraźny sygnał: musicie oszczędzać sami.
Tymczasem zamiast zacisnąć pasa, nadal chętnie kupujemy na kredyt. Od 2008 roku, czyli od pierwszej fali kryzysu, nasze zadłużenie z tytułu kredytów konsumpcyjnych (ratalnych, kart kredytowych czy debetów) zwiększyło się o kolejne 24 mld zł. Chętnie pożyczamy od banków pieniądze, by kupować sprzęt RTV, AGD czy samochody.
Jeśli stać cię na kredyt, to możesz też oszczędzać
Wiele osób tłumaczy się, że nie stać ich na zakup telewizora z oszczędności i muszą brać kredyt. Nie jest to do końca prawdą, bo jeśli stać ich na spłatę raty kredytu, to mogą sobie również pozwolić na to, by tę samą kwotę regularnie odkładać. Dodatkowo oszczędzanie jest tańsze niż zakup sprzętu na kredyt, choć trzeba się uzbroić w cierpliwość.
Posłużmy się przykładem. Mamy w planach zakup komputera za 2,5 tys. zł. Jeśli zdecydujemy się oszczędzać 200 zł miesięcznie, to niemal całą kwotę uzbieramy już po roku. Do kapitału zgromadzonego na koncie bank będzie nam bowiem doliczał odsetki. Po roku za tę cenę kupimy nawet sprzęt o lepszych parametrach. Z kolei pożyczkę w banku dostaniemy natychmiast, ale będzie nas kosztowała dodatkowo 343 zł. I to przy założeniu, że oprocentowanie kredytu gotówkowego wynosi tylko 15 proc., a prowizja 5 proc. Te 343 zł to równowartość nawigacji samochodowej czy telefonu komórkowego.
Oszczędzaj na wkład własny
Oszczędzać można nawet niewielkie kwoty. Sto złotych regularnej wpłaty na konto czy fundusz w perspektywie kilku-kilkunastu lat przyniesie nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych oszczędności. Pieniądze można wpłacać choćby na konto oszczędnościowe, które uchroni je przed inflacją. Można też powierzyć je specjalistom zarządzającym programami systematycznego oszczędzania.
Zalety oszczędzania szybciej odczują osoby, które mogą sobie pozwolić na odkładanie większych kwot, np. rzędu 1 tys. zł. Po pięciu latach regularnych wpłat na konto oszczędnościowe oprocentowane na 5 proc. uzbierają ponad 66,6 tys. zł. Przy czym aż 6,6 tys. zł będzie premią z tytułu odsetek.
Taka kwota pozwoli już na zakup samochodu lub postawienie fundamentów niewielkiego domu. Resztę będzie można natomiast uzupełnić kredytem, który w pewnych sytuacjach jest jedynym wyjściem. Ale nawet zaciągając kredyt na zakup mieszkania i dysponując oszczędnościami, dostaniemy lepsze warunki, bo oszczędności będą stanowiły nasz wkład własny.
ZUS nie wystarczy, pomyśl o emeryturze
Nasze społeczeństwo się starzeje. Dziś nie jest to jeszcze bardzo widoczny problem, ale za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat może się zawalić cały system emerytalny. Prognozy demografów zakładają, że za 20 lat na jednego emeryta będą pracowały dwie osoby. Dziś jednego seniora utrzymuje czterech pracowników. A już teraz wydatki ZUS-u przewyższają wpływy do funduszu.
Na naszą emeryturę składają się trzy filary: świadczenia z ZUS-u, Otwarte Fundusze Emerytalne i oszczędności na Indywidualnych Kontach Emerytalnych. W tym roku politycy zdecydowali, że prywatne OFE będą zarządzały tylko 2,3 proc. składek emerytalnych. Nie jest jednak wykluczone, że aby wesprzeć ZUS, rząd całkowicie znacjonalizuje drugi filar. A z różnych ekspertyz wynika, że emerytura z ZUS będzie stanowić tylko 1/3 ostatniej pensji.
Oszczędzanie na emeryturę na własną rękę staje się zatem koniecznością. Jednym ze sposobów są wspomniane IKE, które prowadzą banki, ubezpieczyciele i domy maklerskie. IKE mogą być prowadzone w formie inwestycji lub zwykłej lokaty. Odkładając 200 zł miesięcznie na koncie emerytalnym oprocentowanym na poziomie 5 proc., za 30 lat uzbiera się ponad 210 tys. zł. Oczywiście wyliczenie to opiera się na sztywnych założeniach, bo nie uwzględnia inflacji oraz zmian oprocentowania produktów. Jednak IKE w formie konta z reguły oprocentowane są nieco powyżej aktualnego wskaźnika inflacji.
Umiesz liczyć? Licz na siebie
Zakupy na kredyt mają swoje dobre i złe strony. Jednak kredyt nie powinien być sposobem finansowania wszelkich wydatków – od wyprawki szkolnej po świąteczne prezenty. Część wydatków można zaplanować dużo wcześniej i odpowiednio się do nich przygotować. Aby wziąć kredyt, trzeba też umieć oszczędzać.
Wojciech Boczoń
Źródło: Bankier.pl