Na giełdach realizuje się scenariusz pogłębiania spadkowej korekty całej fali wzrostowej, trwającej od marca 2009 r. Można mieć nadzieję, że zatrzyma się ona po zniesieniu połowy tej zwyżki. A do tego już bardzo blisko.
Polska nie jest już krajem typowo surowcowym, ale WIG20 jest pod znacznym wpływem sytuacji na surowcowym rynku. W poniedziałek bardzo mocno ciążył nam miedziano- rafineryjny balast i pewnie taki stan będzie się utrzymywał jeszcze przez jakiś czas. Papiery KGHM zniżkowały chwilami o ponad 6 proc. Warto przypomnieć, że akcje spółki od października 2007 do października 2008 r. straciły na wartości 85 proc., wyprzedzając krach na rynku miedzi, w wyniku którego surowiec przeceniony został od jesieni 2008 r. do początku 2009 r. o 70 proc. Od lipca tego roku miedź potaniała już o 30 proc., akcje KGHM o 35 proc., a WIG20 spadł o 21 proc. Po kilkudniowej stabilizacji w okolicach 2200 punktów wskaźnik naszych blue chipów wczoraj spadając o 1,9 proc. ruszył w kierunku dołka z 23 września.
S&P500 po poniedziałkowym spadku o 2,85 proc. znalazł się nie tylko poniżej dołka z 22 września, ale i poniżej tych z 8 i 10 sierpnia. Nie zdołał się też utrzymać powyżej 1100 punktów. Raz jeszcze podkreślić trzeba, że ostatnie zniżki odbywają się przy akompaniamencie dobrych danych makroekonomicznych. Do serii tych z ubiegłego tygodnia wczoraj doszły jeszcze rosnący wskaźnik aktywności przemysłu i zwiększające się wydatki na inwestycje budowlane. Ignorowanie pozytywnych sygnałów płynących z amerykańskiej gospodarki trudno tłumaczyć wyłącznie obawami związanymi z kłopotami Grecji i strefy euro. Jeśli nastroje szybko się nie poprawią indeks czeka spadek w kierunku kolejnych minimów: z sierpnia ubiegłego roku w okolicach 1050 punktów i lipca 2010 r. w pobliżu 1020 punktów. I tym sposobem amerykańscy inwestorzy znaleźliby się niemal w połowie dystansu między szczytem z maja 2011 r. a dnem bessy z marca 2009 r. Może po dotarciu do tego miejsca można by oczekiwać przełomu i powrotu lepszych czasów dla byków. Na razie nastroje są fatalne i nic nie wskazuje na to, by miały się rychło poprawić.
Dziś czekają nas publiczne wystąpienia szefów Europejskiego Banku Centralnego oraz amerykańskiej rezerwy federalnej. Z tej strony jednak rynki nie powinny oczekiwać żadnego wsparcia. Do tego poznamy dynamikę zamówień na dobra trwałego użytku oraz zamówień w przemyśle w sierpniu. W obu przypadkach oczekuje się wyników znacznie gorszych niż miesiąc wcześniej.
Dziś na giełdach azjatyckich dominowała tendencja spadkowa. Na godzinę przed końcem sesji Nikkei zniżkował o 1 proc., indeks w Korei leciał w dół o prawie 4 proc., wskaźniki w Tajlandii, Singapurze, Hong Kongu i Indonezji traciły po 1,5 proc. Kontrakty na amerykańskie indeksy zyskiwały rano po 0,6-0,7 proc., ale tej wskazówki nie należy raczej brać za dobrą monetę w prognozowaniu sytuacji na początku dnia na naszym kontynencie. Choć wczoraj w Europie spadki były pokaźne, nic nie stoi na przeszkodzie, by dziś niedźwiedzie kontynuowały swoje dzieło.
Źródło: Open Finance