Szykuje się dzień wolny na rynkach. Ale nie u nas. W dwóch gigantycznych gospodarkach – USA i Chin. Stany świętują dzień prezydenta, a w Chinach rozpoczyna się nowy rok. Z tego powodu niewiele działo się na sesji azjatyckiej i również na europejskiej nie można oczekiwać fajerwerków.
Niewielki optymizm może rodzić piątkowe zakończenie handlu w Stanach. Rynkom udało się wyjść z prawie 1,5 proc. minusów na poziom neutralny, co sprawiło, że tydzień zakończył się tam jednoprocentowy wzrostem. Można powiedzieć – w końcu – wzrostem, bo poprzednie cztery tygodnie mieliśmy wyraźne spadki.
Amerykanom widać nie przeszkadzała podwyżka stóp rezerw obowiązkowych w chińskich bankach (mniej kredytów, a więc i mniej popytu na surowce), a woleli koncentrować się na swojej sprzedaży detalicznej. Ta w USA w styczniu wzrosła o 0,5 proc. Po wyłączeniu samochodów odczyt był jeszcze lepszy, bo zwyżka sięgnęła aż 0,6 proc. Uwzględniając, że dopłaty do zakupu samochodów już się zakończyły taki wzrost cieszy i pokazuje, że amerykański konsument jeszcze się trzyma i nie zamierza przestawać wydawać. Tak trzymać „Panie Smith”. W Tobie cała nadzieja na większe zyski i lepsze jutro.
Na naszym rynku w piątek na początku dnia WIG20 prezentował się bardzo dobrze. Nasz parkiet rozpoczął z wysokiej półki i od razu przeskoczył poziom 2200 pkt. Paliwa do dalszych zwyżek jednak zabrakło i gdyby nie bycza końcówka to mówilibyśmy o kolejnym trumfie podaży. Ostatecznie w piątek w końcu udało się przerwać serię ośmiu spadkowych sesji z rzędu i tym razem popyt mógł pochwalić się wzrostem o całe 13 pkt. od otwarcia.
Jest to równocześnie niemal cały wzrost jaki rynek miał do zaoferowania w tym tygodniu, co oznacza, że po silnych spadkach nie było żadnego odreagowania. Słabość popytu najlepiej widać w skali tygodniowej – na wykresach jest pięć czarnych świec. .Co jak co, ale w taki sposób nie da się mówić o kontynuacji trendu wzrostowego. Dziś byki brak argumentów mogą nadrabiać miną i prężeniem muskułów na otwarcie (jak zawsze ostatnio). Przynosi to mizerne efekty, ale jeszcze pomaga ogólne przekonanie, że przecież trend wzrostowy trwa od roku, więc powinien trwać dalej.
Przy takiej pustyni informacyjnej jak nas dziś czeka trzeba nastawić się, że wciąż sentyment rynku będą kreować informacje z Grecji i jej możliwych kłopotach finansowych. Kłopotach coraz większych, bo na przełomie kwietnia i maja ten kraj musi rolować zadłużenie na 17 mld euro i jednocześnie sfinansować deficyt na 25 mld euro. Łącznie daje to prawie 10 proc. PKB tego kraju i pytanie czy znajdą się chętni do pożyczania greckim kreatywnym księgowym. Na dniach trzeba ten problem rozwiązać, bo w przeciwnym wypadku rynki w tych miesiącach na pewno boleśnie to odczują.
Rozpoczęcie tygodnia na GPW powinno wypaść spokojnie i bez znaczenia na kolejne dni. Najbardziej prawdopodobne jest przyklejenie się indeksu do 2200 pkt. i czekanie na koniec dnia.
Źródło: AZ Finanse