Banki spółdzielcze mają ogromny potencjał. Gdyby traktować je jako jeden organizm, mogłyby konkurować z największymi instytucjami komercyjnymi. Niestety w polskich warunkach jedyną rzeczą jaką się udało stworzyć, to trzy banki zrzeszające. Nadal jednak każdy prezes małego BS będzie bronił swojej samodzielności jak przysłowiowej niepodległości. W efekcie banki tracą efekt skali i nie stanowią jako całość większej konkurencji dla banków komercyjnych.W najbliższych latach chyba nie zdarzy się nic, co mogłoby przeciwdziałać obecnej atomizacji sektora spółdzielczego. Poszczególne banki mają odpowiednie kapitały, wiec z ich punktu widzenia nie ma co się łączyć, a wspólne działanie bardzo często traktowane jest jako akt poddaństwa. Efekt jest taki, że zarządzać w sposób scentralizowany tymi bankami się nie da, a instytucje te mają monopol tylko tam, gdzie są jedynym bankiem w okolicy. O klientach wielkomiejskich zazwyczaj niestety muszą zapomnieć.
Oczywiście są wyjątki i jak na skalę tych banków, tych wyjątków jest całkiem sporo. Ten dobry przykład raczej nie jest transferowany dalej. Pod tym względem chyba lepiej już działają chociażby SKOK-i. BS od czasu do czasu puszczą jakąś wspólną kampanię promocyjną, tyle że ograniczone budżety sprawiają, że nie przynoszą one pożądanego efektu. Niestety nie lepiej jest w tym zakresie z PRem w bankach spółdzielczych. Ze świecą szukać osoby, która reprezentowałaby całą branżę i była przez wszystkich akceptowana i rozpoznawana.
Kiedyś, głosem części środowiska była Justyna Szafraniec. Była, bo od jakiegoś czasu jest w Superfundzie, części – bo była rzeczniczką Banku BPSu. Co prawda największego, ale tylko jednego ze zrzeszeń. W jej pracy ta autonomia banków w niczym nie pomagała. Konia z rzędem temu, kto policzy ile banki spółdzielcze prowadzą rachunków osobistych, albo mają klientów. 15 milionów? 10 milionów? 5 milionów? Można sobie strzelać do woli. Każdy bank to w zasadzie jedna oferta. Tylko nieliczne mają ją w jakimś sensie konkurencyjną w stosunku do średniej rynkowej – tyle, że ich zakres działania jest wówczas ograniczony, trudno więc w jakiś sposób ją promować w prasie ogólnokrajowej. Mimo, że w takim przypadku jak bankomaty efekt skali jest już widoczny… Co najciekawsze – na te kilkaset banków, na trzy zrzeszenia, jedyną osobą, z którą można się było skontaktować była właśnie rzeczniczka BPSu.
Zmiana na stanowisku PRowca w Banku BPS odbyła się dość cicho. Nowa osoba co prawda widniała na stronie internetowej, jednak nie była zbyt aktywna w kontaktach z mediami. Trudno zatem coś powiedzieć o przygotowaniu merytorycznym do tej pracy. Również odejście było ciche. Biuro prasowe wystosowało na ten temat tylko krótką notkę. Z naszych informacji wynika, że bank nie poddał się jednak i obecnie funkcję p.o Dyrektora Public Relations pełni Aneta Pielacka.
Z Bankiem Polskiej Spółdzielczości jest związana od kilku miesięcy i dotychczas pracowała w Departamencie Korporacyjnym i Zarządzania Kadrami. Jako Asystentką Prezesa Zarządu BPS realizowała do tej pory różne projekty PR. W latach 2005-2007 pracowała jako PR& Marketing Manager w firmie informatycznej. Otwarte pytanie, czy p.o. przed jej funkcją zniknie, czy będzie ona pełniła to stanowisko do momentu znalezienia innej osoby. Teoretycznie nowy prezes BPS przywiązuje uwagę do PRu i sponsoringu, jednak dotychczasowe działania banku, czy raczej zrzeszenia, przynajmniej z naszego punktu widzenia wskazywały na pogorszenie komunikacji z rynkiem. Mamy nadzieję, że teraz będzie inaczej. Swoją drogą – zastanawiające jest, dlaczego banki spółdzielcze nie zrobią zrzutki i nie zatrudnią wspólnie agencji PR. Byłoby obiektywnie i z pożytkiem dla całego sektora. I nie mówimy tu przecież o jakichś wielkich kwotach…