Wyraźnie więcej klientów ING Banku Śląskiego uważa, że w ciągu najbliższego pół roku ceny nowych mieszkań w Polsce wzrosną niż że spadną – wynika z ankiety przeprowadzonej na stronie bankowości internetowej ING BankOnLine.
W ankiecie skierowanej do klientów ING Banku Śląskiego zadano pytanie: „Jak zmienią się ceny nowych mieszkań w perspektywie następnych sześciu miesięcy?”. Uzyskano ponad 62 tysiące odpowiedzi. Możliwość dalszych spadków cen mieszkań widzi 27% respondentów, a 25% zakłada stabilizację w najbliższym półroczu. Wśród osób wskazujących na wzrosty cen, większość przewiduje ich zmiany o co najmniej 5%.
Po kryzysie banki centralne na całym świecie muszą przedefiniować reguły gry na rynkach kredytowych, żeby nie dopuścić do powstania nowych baniek spekulacyjnych. W końcu, w telegraficznym skrócie, wszystkiemu jest winne przegrzanie amerykańskiego rynku nieruchomości. Istnieje wrażenie, że jeśli efektem działań antykryzysowych będzie powrót do stanu sprzed kryzysu, to nie trzeba będzie długo czekać na kolejną bańkę na rynku nieruchomości. Inwestujący na nim mogą przecież dostrzec w obecnej sytuacji okazję do taniego kupna… i powrócić do starego sprawdzonego sposobu robienia biznesu. Żeby tak się nie stało, trzeba zmienić reguły gry. Bańka może się przecież dodatkowo żywić ambicjami „odbicia się” po stratach wynikających z załamania się giełdy i wartości złotego. A przecież spadki nie ominęły także cen mieszkań.
Nie ma przekonania co do tego, że odbicie na rynku nieruchomości będzie gwałtowne. Przynajmniej biorąc pod uwagę stan polskiego rynku pracy – od kilku miesięcy wytłumiane są wzrosty stopy bezrobocia, ale to nie oznacza, że już za chwilę wszyscy odzyskają przedkryzysową zdolność kredytową i ambicję posiadania własnego mieszkania.
Z ankiety wynika, że dziś przeważa opinia o nadchodzących wzrostach cen mieszkań. Tak jak przewidywaniom spadków cen wskutek wstrzymywania zakupów towarzyszy faktyczny ich spadek, tak teraz może dojść spełnienia się oczekiwań. Mechanizm taki nie zadziała jednak symetrycznie w przypadku oczekiwań wzrostów cen. Wyrażanie przekonań o nadciągających wzrostach cen mieszkań może być jedynie wyrażeniem obaw o to, że reguły gry sprzed kryzysu będą utrzymane w mocy – zaraz pojawią się spekulanci i zepchną z rynku młode małżeństwa do wynajmowanych kawalerek.
Tym razem za przekonaniem o przyszłym wzroście cen może nie pójść decyzja o zakupie nieruchomości już teraz. Wystarczy przywołać zjawisko wygładzania konsumpcji, które jest obecne w Polsce. Wartość realnej sprzedaży detalicznej w gospodarce nie spadła w ubiegłym roku w ujęciu rocznym, choć przez wiele miesięcy spadała pula środków przekazywana przez firmy na wynagrodzenia (przez zwolnienia i ograniczanie podwyżek). Teraz przyszła pora na odbudowę oszczędności, którymi posiłkowały się gospodarstwa domowe w obliczu kurczących się dochodów, a więc i mniejszej skłonności do obciążania bieżących wpływów kosztami obsługi kredytu hipotecznego.
Pytanie „Jak zmienią się ceny nowych mieszkań w perspektywie następnych sześciu miesięcy?” zadano klientom banku także w styczniu 2009 roku. W okresie objętym pytaniem ceny spadły o ok. 5% w Warszawie, ale prawie nie zmieniły się w Krakowie (na rynku wtórnym). Ruch w dół rzędu 0-5% przewidziało 19% ankietowanych. Na głębsze spadki wskazało wtedy 51% a na stabilizację cen 13%. Przedstawione powyżej linia rozumowania skłania do opinii, że faktyczny ruch cen może być mniejszy od ujawnionych w naszym badaniu ankietowym oczekiwań.
Źródło: ING Bank Śląski