Ruszył bankowy festiwal promocji. Z reklam wynika, że o pieniądze na święta ma być w tym roku wyjątkowo łatwo. Każdy szanujący się bank chwali się w reklamówkach jednocyfrowym oprocentowaniem szybkiego kredytu. Ale to chwyt reklamowy. Niskie odsetki są dostępne tylko dla wybranych klientów. Gazeta zwraca uwagę, że liczy się nie tylko samo oprocentowanie kredytu, ale także dodatkowe opłaty: prowizje za przyznanie kredytu, obowiązkowe ubezpieczena, miesięczne opłaty administracyjne lub za prowadzenie konta osobistego.
Z wstępnego sondażu Gazety wynika, że najtaniej można pożyczyć pieniądze na święta w dużych bankach detalicznych. Na przykład pożyczając 5 tys zł na dwa lata w PKO BP trzeba dodatkowo oddać ok. 735 zł, w BPH odsetki wyniosą 930 zł, w Pekao – 1240 zł (a do tego trzeba założyć i opłacać konto osobiste – niecałe 10 zł miesięcznie). Podobne stawki obowiązują w SKOK-ach.
Najłatwiej jest uzyskać kredyty w mniejszych bankach, ale są one droższe. Niektóre z nich wyjątkowo niechętnie informują o kosztach. Na przykład na infolinii GE Banku telefonista za nic w świecie nie chciał zdradzić, ile wyniesie prowizja od 5-tysięcznego kredytu. Drogie są pożyczki, które można dostać, nie ruszając się z domu. Oprocentowanie Halogotówki Sygma Banku wynosi aż 17,9 proc. rocznie. Np. pożyczając 5 tys. zł, przez dwa lata trzeba oddać bankowi dodatkowo ok. 1800 zł odsetek. W Providencie odsetki od 5-tysięcznej pożyczki wynoszą aż 2300 zł, ale jeśli klient chce zostać obsłużony w ciągu doby we własnym domu, musi dopłacić drugie tyle.
Dziennik pisze, ze w tym roku bankowcy wraz z kredytami będą wciskać klientom także karty kredytowe. Na przykład PKO BP w ramach akcji „Kredyt na zimę i karta w prezencie” obiecuje, że każdy pożyczkobiorca dostanie w prezencie kartę kredytową z niewielkim limitem.