Z jednej strony Hiszpania kojarzy nam się z bankami agresywnymi na arenie międzynarodowej, jak Banco Santander czy BBVA, mieszczącymi się w pierwszej dziesiątce największych na świecie, z drugiej – stała się niemal synonimem wszystkich problemów, które mogą dotknąć system bankowy. Kryzys na rynku nieruchomości, kompletne załamanie rynku kredytów hipotecznych, bankructwa cajas de ahorro(lokalne kasy oszczędnościowo-kredytowe), niechlubna historia Bankii – to tylko wybrane z wydarzeń, które razem osiągnęły siłę trzęsienia ziemi.
W efekcie nie tylko zmienił się system bankowy, ale i poleciały głowy – zmiana na stanowisku szefa Banku Hiszpanii, dymisja prezesa Bankii i postawienie go przed sądem.
Przypomnienie tych faktów jest istotne, ponieważ nadwyrężono zaufanie do systemu bankowego jako wiarygodnego, rzetelnego i kierującego się czymś więcej niż krótkoterminowy zysk. Jeśli pisze się o warunkach oferowanych produktów, to nie stygmatyzuje się firm/podmiotów je oferujących, ale dla zachowania proporcji przedstawia się warunki, jakie musi spełnić gospodarstwo domowe ubiegające się o kredyt w bankach. A te są bardzo rygorystyczne w kraju, gdzie stopa bezrobocia wynosi 26%, a wśród ludzi młodych nadal sięga 50%.
JAK ZRODZIŁ SIĘ POPYT NA „MINICREDITOS” I „CREDITOS RAPIDOS”?
Zmiany, jakie zaszły w Hiszpanii w ostatnich kilku latach nie mają precedensu – jak pisze prasa hiszpańska – ” w nowożytnej demokracji”. Dotknęły stylu życia, a poprzez system ekonomiczny – sięgnęły też prawodawstwa. W 2014 roku Hiszpania może pochwalić się dodatnimi wskaźnikami wzrostu PKB, co pozwala ostrożnie szacować stopę wzrostu na poziomie powyżej 1%. Również na rynku pracy zaszły pozytywne zmiany, czego dowodem jest oczekiwanie, że po raz pierwszy od 6 lat nastąpi wzrost netto liczby miejsc pracy, a to z kolei w sposób symboliczny (0,4%) zwiększy zatrudnienie w porównaniu z rokiem 2013.
Skupmy się jednak na sytuacji gospodarstw domowych. Tu również mamy do czynienia z pozytywnymi tendencjami, bowiem – jak wskazują dane Banku Hiszpanii (Banco de Espana) – konsumpcja wzrasta, czemu sprzyja poprawiające się zaufanie konsumentów oraz „drgnięcie” na rynku pracy. Dociekliwy ekonomista musi zadać pytanie o źródła tego zjawiska w warunkach malejącego dochodu do dyspozycji i spadku kredytowania gospodarstw domowych przez banki – tylko w roku 2014 saldo kredytów dla gospodarstw domowych spadło z 774 mld euro jeszcze w styczniu do 765 mld aktualnie. Nic zatem dziwnego, że media hiszpańskie (Cinco Dias, El Confidencial, El Pais) stwierdzają dobitnie: kredyt jest początkiem i końcem problemów gospodarczych w Hiszpanii.
Wyjaśnienia wzrostu konsumpcji należy szukać we wskaźniku oszczędzania – stopy oszczędzania maleją i to znacznie – z 10,4% w I kw. 2014 do 9,4% w II kw. bieżącego roku. Zatem gospodarstwa domowe znajdują się w, nazwijmy to – delikatnej sytuacji – ponieważ poprawa konsumpcji następuje w głównej mierze kosztem utraty zakumulowanych aktywów gospodarstw domowych. Nic więc dziwnego, że 70% gospodarstw domowych oszczędza mniej lub w ogóle. Wyniki badania ankietowego (Encuesta Direccion General de Salud y Consumidores „La influencia de la crisis en los hogares espanoles„, 2014) pokazują, jak dalece nastąpiło przesunięcie w hierarchii celów – więcej w porównaniu z rokiem 2013 wydaje się na remonty domów, spłatę długów, a mniej na samochody i ubiór. Biorąc pod uwagę wspomniany już aspekt stylu życia Hiszpanów, aż o blisko 9% spadła częstotliwość wychodzenia do restauracji. Wzrosła za to częstotliwość gry w kasynach, co jest typowym symptomem dla dotkniętych kryzysem gospodarstw, które szukają szczęścia w grach losowych.
System bankowy do czasów kryzysu był niemal jedynym dostawcą kredytów dla gospodarstw domowych. Grożący krach na rynku bankowym wymusił wobec niego drakońskie działania ze strony nadzoru hiszpańskiego oraz instytucji międzynarodowych. Konsekwentne eliminowaniecajas, prywatyzowanie i łączenie z bankami „zdrowymi” (Santander, BBVA, La Caixa) dało spodziewane efekty restrukturyzacyjne. Powołanie do życia FROB (fundusz, którego celem jest restrukturyzacja i zorganizowana pomoc dla banków) oraz „banco malo„, czyli banku złych kredytów, pozwala na uporządkowane czyszczenie bilansów banków komercyjnych z aktywów o miernej jakości. W rezultacie system bankowy w Hiszpanii dzieli się na część „zdrową”, która nie otrzymała pomocy publicznej i bynajmniej nie jest to dominujący sektor oraz część poddaną kontroli FROB. Co istotne, porządkowanie struktur cajas de ahorro spowodowało, że na poziomie lokalnym zabrakło najważniejszych lokalnie kredytodawców.
Od strony oceny wskaźnikowej (formalnej) sytuacja płynnościowa i pozycja kapitałowa poprawia się z roku na rok. Rentowność sektora w ubiegłym roku była wyższa niż w 2012.
Również wskaźniki wypłacalności spełniały kryteria ostrożnościowe. Ale nadal głównym wyzwaniem dla banków będzie utrzymanie rentowności przy kurczącym się wolumenie (bynajmniej nie ze względu na brak popytu) oraz pogarszanie się aktywów, co z kolei oznacza przesunięcie zasobów na monitoring i kontrolę jakości tak, aby utrzymać w ryzach rezerwy na złe kredyty. Zatem mamy do czynienia z sytuacją, gdy większość banków musi brać pod podwójną lupę aplikacje o kredyt, a samo jego udzielenie – obwarować szeregiem warunków, które mają przede wszystkim dodatkowo budować rentowność. Większość banków ma ręce związane programami sanacyjnymi, co powoduje, że w przekonaniu zarządzających lepiej nie podejmować ryzyka kredytowego, ale polegać na lokowaniu środków w wysoce rentowne dziś obligacje i refinansować się na tanio w EBC (carry trade).
Banki hiszpańskie w ankietach, przeprowadzanych przez Banco de Espana podkreślają, że w obecnych realiach makroekonomicznych i rynku pracy po prostu brakuje aplikacji, które w konfrontacji z wymogami tworzenia rezerw spełniają kryterium spłaty. Nic zatem dziwnego, że najbardziej powszechną odpowiedzią na pytanie, co stoi na przeszkodzie zwiększenia akcji kredytowej dla gospodarstw domowych jest „ausencia de demande solvente” – brak popytu, który jest „wypłacalny”- co nie może dziwić w konfrontacji z wymogiem otrzymywania regularnych dochodów w gospodarce, gdzie przeciętnie co czwarta osoba jest bezrobotna. W tych warunkach w pełni zrozumiałe staje się, że obecnie aktywność kredytowa banków na rynku hiszpańskim cofnęła się do poziomów osiągniętych w roku 2006!
W Hiszpanii, tak jak w Polsce, mawia się „no todo oro que se reluce„, czyli – „nie wszystko złoto, co się świeci”. W tym przypadku ma to zastosowanie do formalnej oceny wskaźnikowej. Widoczna jest poprawa, ponieważ obiektywnie wzrasta PKB, ale dzieje się to przede wszystkim ze względu na eksport. Tenże rośnie z powodu spadku popytu wewnętrznego, ale przede wszystkim poprzez prymitywną konkurencyjność. Nie jest ona oparta na technologiach i innowacjach, a na spadających płacach, bowiem od roku 2010 średnie koszty płac spadły od 0,3%. Poprawa wskaźników odbywa się trochę na kształt dopingu – wspieranie wymiany samochodów, co w kraju gdzie przemysł motoryzacyjny stanowi 10% wartości produkcji przemysłowej i 7% zatrudnienia nie musi budzić kontrowersji. Również reformy rynku pracy są obliczone na szybkie efekty, bowiem subsydiuje się poprzez dopłaty do pierwszej pracy, ale też promuje się przechodzenie na samozatrudnienie. Daje ono efekt obniżenia wskaźnika bezrobotnych, ale w przypadku ubiegania się o finansowanie powoduje, że kryterium dochodowe zmienia się z płacy na zysk z działalności. To zaś w realiach hiszpańskich (krajowych również) oznacza, że ocena wiarygodności kredytowej zmienia się z gospodarstwa domowego na podmiot gospodarczy. A gospodarstwa domowe w tych realiach muszą znaleźć sposób na „para llegar a fin de mes„, czyli dotrwanie do końca miesiąca.
Tyle o przyczynach tkwiących poza lub na granicy sytemu bankowego i sfery realnej. Czas na system bankowy. Banki i cajas, realizujące programy nadzorowane przez FROB, nie udzielają kredytów niosących jakiekolwiek ryzyko spłaty, ponieważ muszą redukować bilanse i dbać, aby nie dopuścić do wzrostu rezerw. Banki „zdrowe” z kolei zaostrzyły kryteria udzielania kredytów dla gospodarstw domowych ze względu na opisaną wyżej sytuację na rynku pracy. Nowy szef Banco de Espana wprowadził rygorystyczne kryteria tworzenia rezerw na kredyty, w związku z tym nie ma już możliwości zamiatania pod dywan, stosowania zasłony dymnej w postaci tzw. dynamicznej metody tworzenia rezerw czy też zamiany niespłacalnych kredytów na bezwartościowe na rynku akcje firm deweloperskich. No i na koniec, zmiana w strukturze popytu gospodarstw domowych – koniec z kaprysami wakacyjnymi i prestiżowymi wydatkami na rzecz prozaicznego związania końca z końcem.
GŁÓWNI GRACZE I ICH PRZEWAGA NAD BANKAMI
Hiszpanie w porównaniu z rokiem 2011 zaciągnęli o ponad 33% więcej creditos rapidos (szybkie kredyty), a 43% wykazało zainteresowanie sumami do 6.000 Euro dostępnymi poza systemem bankowym. Jednocześnie wartość kredytów gotówkowych, udzielonych przez banki spadła o 22%. Zatem to nie brak popytu, ale niewydolność systemu bankowego staje się przyczyną szybkiego rozwoju finansowania potrzeb gospodarstw domowych poza systemem – nazwijmy go mainstreamowym – bankowym.
W Hiszpanii można dziś wyróżnić trzy segmenty rynku kredytowania gospodarstw domowych, jeśli jako czynnik je definiujący przyjmiemy kryterium nadzorcze. W pierwszym rzędzie mamy grupy bankowe, w swojej strukturze posiadające wyodrębniony pion consumer finance. Jako klasyczny przykład możemy tu podać grupę Banco Santander, ponieważ jest ona silnie obecna w Polsce. W swych strukturach ma klasyczną bankowość, consumer finance (Santander Consumer Finance) oraz programy dedykowane segmentom rynku konsumenckiego wysokiego ryzyka (Credito Agil). Ponieważ Grupa jest bankiem, podlega wszystkim rygorom nadzoru i prawa bankowego. Tym niemniej w strukturze wewnętrznej każdy pion ma „swój” bilans i rachunek wyników i, co logiczne, zarządzanie ryzykiem kredytowym.
Druga grupę podmiotów stanowią banki wyspecjalizowane w finansowaniu gospodarstw domowych – np. Cofidis, Cetelem, BIGBANK – działające na rynku hiszpańskim w oparciu o prawo wspólnotowe, zgodnie z którym nadzór narodowy nie może utrudniać działalności finansowej podmiotom innym niż krajowe.
I wreszcie firmy finansowe, które nie będąc bankami – nie podlegają nadzorowi bankowemu i działają na podstawie prawa wspólnotowego (prawa konsumenckie) oraz przepisów lokalnych – Dekretów Królewskich, ustaw sejmowych i innych regulacji, mających zastosowanie do niebankowej działalności finansowej. Muszą jednak być zarejestrowane w rejestrze handlowym (Registro Mercantil). Dwa inne akty prawne, które mają zastosowanie do działalności pożyczkowej i kredytowej przez internet, to Ley 2/2009 – odnoszący się wprost do sprzedaży na odległość oraz Real Decreto 106/2011, który dotyczy rejestru podmiotów pożyczkowych nie podlegających nadzorowi bankowemu i Komisji Rynku Kapitałowego i papierów Wartościowych. Rejestr ten w zamyśle jego pomysłodawców ma być dostępny publicznie jako strona internetowa pod egidą Instituto Nacional de Consumo. Niestety, nadal pozostaje w sferze projektu.
W każdym z trzech wymienionych segmentów rynku finansowania gospodarstw domowych mamy do czynienia ze specyficznymi produktami, których oferta jest znacznie szersza niż w Polsce. Dostępne są minicreditos, czyli bardzo niskie kwoty i creditos urgentes,udzielane są na niskie kwoty. Oba rodzaje produktów udzielane są zarówno przez firmy pożyczkowe, jak i firmy consumer finance (Credito Agil – oferowany przez Santander) oraz wyspecjalizowane banki zagraniczne. Produktem charakterystycznym dla rynku hiszpańskiego jest anticipo nomina, czyli zaliczka w formie kredytu/pożyczki na poczet przyszłych stałych i regularnych świadczeń pieniężnych (płace, emerytury lub renty). Innym produktem hiszpańskim jest „prestamo vehiculo”, który nie jest w ogóle znany na rynku polskim. To nic innego jak przekazanie samochodu pod zastaw z zachowaniem prawa do jego użytkowania w zamian za pożyczkę pieniężną, która jest spłacana miesięcznie. Najważniejszymi graczami na tym rynku są Gedesco i Flexicar.
BANKOWY FEUDALIZM
Przejdźmy do charakterystyki głównych graczy na rynku niebankowym. Vivus, Wonga (która przejęła w ub. roku Credito Pocket ) czy OK Money operują na naszym rynku (OK Money znane jest w Polsce jako marka Optimy). Pepedinero, Quebueon, Prestamo10, Via SMS czy Caspher to operatorzy, specjalizujący się w rynku hiszpańskim. Warto podkreślić, że nie konkurują wyłącznie między sobą, ale i z ofertą banków specjalizujących się w mini creditos i rapidos (Cofidis, Cetelem BIG BANK, Credito Agil). Jedna z cech, jakie różnią nasz rynek od hiszpańskiego jest właśnie działalność firm consumer finance, które należąc do banków, na rynku funkcjonują jako odrębne pod względem modelu biznesowego podmioty (Credito Agil – marka Banco Santander). Innymi słowy, istnieją banki specjalizujące się w kredytach, które pod względem charakterystyki produktu są bardzo zbliżone do „niebankowych”. Również modus operandi jest niemal taki sam, bowiem liczy się tu przede wszystkim szybkość decyzyjna i udostępnienia środków. Zilustrujmy to kilkoma przykładami oferty produktowej. Cofidis oferuje rapidos (szybkie kredyty)od kwoty 500 euro i racie 49 euro miesięcznie na okres roku, Cetelem od 1000 euro przy RRSO 19% na 12miesięcy, a Santander pod marką Credito Agil kwoty od 50 do 500 Euro. Dla porównania Banco Santander jest gotów udzielić kredytu gotówkowego od kwoty 10 tys. euro przy oprocentowaniu 8,8% (nie nominalnie, ale jako TAE – nasze RRSO), ale pod warunkiem, że pożyczkobiorca zgodzi się na przekazywanie wynagrodzenia, będzie opłacał z rachunku najmniej 2 rachunki eksploatacji mieszkania, będzie korzystał z „plastiku” najmniej raz w miesiącu. Niespełnienie któregoś z tych warunków skutkuje automatycznie podniesieniem oprocentowania do 13,5%. Inne banki „mainstreamowe” nie ustępują w swych żądaniach Santanderowi. La Caixa, BBVA również piętrzą dodatkowe warunki, które przypominają nieco układ pańszczyźniany, gdzie przywiązanie chłopa do ziemi zastąpiło przywiązanie do banku. Wynagrodzenie, rachunki za media, zobowiązanie się do regularnego korzystania z karty debetowej, to warunki sine qua non. Nic zatem dziwnego, że Hiszpanie zwrócili się w kierunku bardziej dostępnych i przyjaznych klientowi form finansowania. Zwłaszcza jeśli chodzi o płynność.
O tym, jak różnorodna może być oferta pożyczkowa świadczy specyficzny dla rynku hiszpańskiego produkt, jakim jest anticipos nomina,czyli zaliczka pod przyszłą wypłatę wynagrodzeń, emerytur czy rent. Unicaja oferuje produkt, który ma maksymalną wartość kwartalnej wypłaty na okres spłaty 10 miesięcy. Oprocentowanie wynosi 0%,ale prowizja 3% (co daje 6,9% TAE). Caja Espana de Duero zaliczkuje w formie pożyczki wypłatę do 4 miesięcznych i 6.000 euro przy prowizji 1,5% i oprocentowaniu w przeliczeniu na TAE (RRSO) 10,05%. Z kolei Banco Caminos udziela kredytu nawet do 30 tys. euro na okres 5 lat . Dla przybliżenia kosztu kredyt w kwocie 10 tys. euro na 60 miesięcy jest spłacany w ratach miesięcznych w wysokości 199 euro.
JAKIE KOSZTY KREDYTU?
Zdarzają się oferty, w których RRSO (TAE) wynosi nawet 400% na okres maksymalnie 45 dni, ale są to wyjątki. Staje się to zrozumiale, jeśli weźmiemy pod uwagę konkurencję na rynku, obejmującą również banki, a nie wyłącznie firmy niebankowe. Minii rapidos(pamiętajmy, że przeciętnie w Hiszpanii są to kwoty mieszczące się w przedziale 300-500 euro) są – aby użyć odpowiedniego porównania – pogotowiem ratunkowym dla gospodarstw domowych, które utraciły na krótki okres płynność finansową. Jak zauważa A. Gallardo, ekspert iAhorro.com w artykule „Creditos para cubrir todo tipo de necedsidades”podstawową funkcją tych kredytów jest pokrycie wydatków nagłych i w niskich kwotach. Stąd znaczenie ma szybkości decyzji i wypłaty, co znacznie przewyższa sam koszt.
Weźmy dla przykładu kwotę 100 euro na okres 30 dni. Quebueno udzieli nam pożyczki na taką kwotę, pobierając z góry opłatę w wysokości 29,7 euro, a znana w Polsce Wonga pobierze 30 euro, Prestamo 10 – 37,5 euro. Jeśli przeliczyć to na RRSO, otrzymamy absurdalnie wysokie wartości. Jednak pamiętajmy o tym, że koszt alternatywny dla RRSO może być jeszcze wyższy. Dodatkowo, takie sytuacje są wyjątkowe i nie one decydują o rozwoju rynku. Inne produkty na tym rynku cenowo nie odbiegają np. od kosztów kredytu rewolwingowego na karcie, który w niektórych bankach sięga 26,8% (Banco Santader, BBVA, La Caixa, Banco Popular czy Citibank).
Nie należy oczekiwać, że banki hiszpańskie szybko odbudują swoją pozycję na rynku finansowania gospodarstw domowych. Poprawa sytuacji gospodarczej nie przełoży się na szybki spadek bezrobocia i wzrost konsumpcji wewnętrznej. W tej sytuacji większość gospodarstw domowych nie spełni warunku „demanda solvente”, a to oznacza, że rynkowa alternatywa pożyczkowa wobec banków będzie się umacniać. Ponadto nie zapominajmy również o efekcie, jaki ma budowanie lojalności klientów przez firmy takie jak Vivus czy Wonga. Klient, który uzna, że nawet w sytuacji powrotu banków hiszpańskich do finansowania gospodarstw domowych, firmy pożyczkowe są wartościową alternatywą dla produktów typowo bankowych – pozostanie przy nich.
O AUTORZE
dr Mirosław A. Bieszki, Doradca Ekonomiczny Konferencji Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce.
Absolwent Uniwersytetu Gdańskiego; w 1986 stażysta w Komisji Europejskiej; w 1987 otrzymał stypendium badawcze Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej; swoją karierę bankowości rozwijał w Bank Austria Creditanstalt; później prezes GMAC Polska S.A. oraz prezes Santander Consumer Bank; publikował komentarze dla www.obserwatorfinansowy.pl (NBP), przygotowywał ekspertyzy dla Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, publikował komentarze w Forbes oraz jako ekspert komentował w CNBC Business.