Marek Kłuciński odchodzi z PKO BP. Jeden z najlepiej ocenianych rzeczników prasowych kończy swoją pracę w banku wraz z końcem roku. To tylko pokłosie większych zmian w centrali drugiego co do wielkości banku na rynku. Prezes Rafał Juszczak niezmiennie zapowiada, że chce odzyskać utraconą pozycję lidera. Rozpoczyna od rewolucji w strukturach centrali. Sporo jednak wskazuje, że zabezpiecza również polityczne tyły. Jak to w spółce skarbu państwa.Marka Kłucińskiego zastąpi Tomasz Fill. To osoba znana w branży finansowej. Od 2002 przez cztery był rzecznikiem PZU. W czerwcu 2006 roku został rzecznikiem Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Wcześniej był radnym AWS na warszawskim Ursynowie, działał w Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, z którym związanych było wiele osób z poprzedniego rządu (np. były rzecznik K. Marcinkiewicza, Konrad Ciesiołkiewicz). To właśnie przez ten związek niektóre osoby stwierdzają, że nowy rzecznik poza tym, że jest dobrym fachowcem, będzie mógł pomóc w uzyskaniu poparcia Marcinkiewicza. O ile dla PO Juszczak jest podejrzany, bo w końcu wyniesiony na stanowisko bez konkursu przez PiS, to już z poparciem Marcinkiewicza ma ogromne szanse na wygranie ewentualnego konkursu. A czasu jest zresztą coraz mniej. Minister skarbu przygotował bowiem zarządzenie w sprawie wyboru rad nadzorczych i zarządów spółek skarbu państwa. Zarządzenie wchodzi w najbliższych dniach. Teraz zapewne ruszy wymiana kadr w firmach, w których państwo ma udziały. Także w PKO BP.
Przy tej okazji można sobie zadać przewrotne pytanie, czy Juszczak nadaje się na zajmowane stanowisko? Naszym zdaniem tak. Stwierdzamy to ponownie na tych łamach, że pod jego kierownictwem ten bank zmienia się nie do poznania. I szkoda byłoby, gdyby musiał stracić stanowisko tylko ze względu na to, że wybrało go PiS. Akurat tak się trafiło. Gdyby nie polityka, byłby dobrym wiceprezesem. Jak się okazało, los uśmiechnął się do niego i akurat w swoim plecaku znalazł prezesowską buławę, którą potrafi się posługiwać.
Jak nam się zdaje, jeśli już dojdzie do konkursu, to Juszczak ma duże szanse na ponowny wybór. Z zarządu zostanie wycięta na przykład Aldona Michalak, do niedawna zaufana szefa Samoobrony. Swoich pozycji nie mogą być oczywiście pewni członkowie Rady Nadzorczej, zwłaszcza jej przewodniczący, przez media okrzyknięty zaufanym człowiekiem Lecha Kaczyńskiego. Nie ma wątpliwości, że politycy PO i PSL będą chcieli wymienić członków rady nadzorczej, a być może i zarządu PKO BP. Pytanie teraz, czy na tych osobach się skończy? Być może. W takich sytuacjach niektórzy mogą zostać. To właśnie w ten sposób odczytujemy zachodzącą właśnie w ostatnich dniach dużą reorganizację w centrali PKO BP i przyjęcie kolejnych fachowców z rynku. Juszczak działa metodami faktów dokonanych. Minister Aleksander Grad, który nieoficjalnie poprosił rady nadzorcze i zarządy spółek z udziałem Skarbu Państwa o wstrzymanie się z podejmowaniem decyzji, z całą pewnością może teraz dostać wysokiego ciśnienia. W tym jednak przypadku chyba będzie musiał przyznać, że klucz doboru raczej był fachowy, a nie polityczny, więc jego nieoficjalne prośby nie miałyby dużego znaczenia. Więcej. Czas leci, a to obecnie najlepszy czas na podjęcie rękawicy rzuconej wszystkim konkurentom przez nowy Pekao SA.
W takim też przypadku trzeba przyznać, że ewentualne pozbycie się za jakiś czas Juszczaka mogłoby być ryzykowne dla spółki. Po pierwsze pół zarządu może po takiej zmianie lojalnie odejść, po drugie tak może się też zachować spora część kadry zarządzającej. Ci ludzie znajdą przecież wszędzie pracę na rynku. A nie ukrywajmy – prezes i jego ludzie to podstawa sukcesu w bankowości. Popatrzmy na Lachowskiego i jego „zakon”. Popatrzmy na Wancera i jego drużynę. Czy kolejnym takim liderem będzie Juszczak? Dużo wskazuje, że już jest. I to jeszcze przywódcą wymagającym – od siebie i od swoich współpracowników.
Czy zatem Juszczak stwierdził, że tylko taka makiaweliczna postawa zapewni mu sukces? Najwyraźniej tak. Skoro bank do momentu całkowitej prywatyzacji nie będzie wolny od wpływu polityki, to w jego przypadku musi godzić różne oczekiwania polityków, a nie udawać apolitycznego fachowca. Gdyby nie polityka, nigdy nie znalazłby się na tym, konkretnym stanowisku. Gra toczy się teraz o wysoką stawkę. W skali mikro o karierę kilku managerów, w skali makro o przyszłość wicelidera bankowości w Polsce. Taki los państwowych spółek.
Nie wolno zapominać, że Prezes Juszczak musi cały czas dbać o wyniki banku. Nie ma takiego komfortu, jak szef KNFu. Musi zatem bronić się właśnie przede wszystkim wynikami banku, idąc przy okazji na kompromisy z polityką i politykami. W PKO BP tkwi ukryty potencjał i warto, żeby taki manager go wykorzystał. Oczywiście trudno to robić, kiedy oficjalnie trzeba popierać takie pomysły, jak narodowa grupa kapitałowa. Pytanie, jak teraz PO podejdzie do banku? Media ogłosiły już zmiany w PZU. Szykuje się teraz miotła zmian w innych spółkach. A co z PKO BP?
Jak na nasz nos – chociaż tutaj należy zaznaczyć, że jest to tylko nasza, niczym nie poparta opinia, plan Juszczaka jest prosty. Ma świadomość, że nowy rząd musi najpierw wymienić radę nadzorczą. Potem, żeby nie było medialnej wpadki, powinien ewentualnie rozpisać konkurs na stanowisko prezesa i przynajmniej części wiceprezesów. Dobre wyniki i wizerunek bezpartyjnego fachowca może sprawić, że po prostu żadnych zmian w Zarządzie nie będzie. Oczywiście w normalnym świecie, ale nie świecie polityki. Paradoksalnie pat decyzyjny i skierowane oczy wszystkich na PKO BP sprawiły, że ten zarząd wydaje się w większości zgraną i dobrze działającą drużyną.
Nowa Rada Nadzorcza musi brać pod uwagę, że w obecnej sytuacji rynkowej raczej samobójstwem byłaby zmiana całego zarządu. Ryzykowna jest też wymiana Prezesa. Taki ruch może spowodować, że za chwile w zarządzie pojawiają się wakaty, bo ludzie odejdą za prezesem. To jest duże ryzyko. Oczywiście politycy nie takie rzeczy już robili w przeszłości. Problem w tym, że tym razem tak łatwo nie będzie, bo PKO BP to jednak istotny gracz na rynku, który musi gonić Pekao SA. Do tego jest to duża spółka notowana na giełdzie. A tutaj możemy mieć drugą część planu. Juszczak może w bardzo szybkim czasie zapewnić bankowi bardzo dobre wyniki. Akurat w przypadku tego banku nie jest to wielką filozofią, zwłaszcza, jeśli będzie dobrze zarządzany.
Sama zapowiedź zwiększenia marży na kredytach hipotecznych może być zwiastunem takiej strategii. Nawet kosztem udziałów rynkowych. PKO BP może sobie na to pozwolić, skupiając się na innych bardziej perspektywicznych obszarach. Jak na takie wyniki zareagują inwestorzy? No właśnie. A czy zmienia się w takim przypadku prezesa banku, który ma świetne wyniki? Jako cynicy odpowiemy, że tak – poprzedni prezesi PZU i PKO BP też mieli świetne wyniki i mieli wysokie noty wśród inwestorów i mediów. Stąd też uzyskanie niezależności od wpływów polityki byłoby w takim przypadku bezcenne, bo dawałoby w końcu spokój i możliwość szybkiego rozwoju banku. Potem wyniki będą największą tarczą ochronną broniącą przed wszelkimi zmianami. Nawet przed byłą prezes Pekao SA.
A zatem? Czas chyba pogratulować Prezesowi Juszczakowi stanowiska, przynajmniej na najbliższe cztery lata. Nam tylko szkoda dobrego rzecznika. Ale jak to powiedzą w takich przypadkach inni, nie pora żałować róż, kiedy płoną lasy. Mamy pewność, że taki fachowiec szybko znajdzie ciekawą pracę. Nowy rzecznik będzie natomiast musiał udowodnić, że nadaje się na to stanowisko. Poprzeczkę ma ustawioną bardzo, bardzo wysoko.