Prowizje za płatności kartami w Polsce należą do najwyższych w Europie. Punkty handlowe akceptujące plastikowy pieniądz przerzucają koszty przyjmowania tej formy zapłaty na wszystkich swoich klientów, również płacących gotówką. Wprowadzenie dodatkowej opłaty za płatność kartą, tzw. surcharge, może w tej sytuacji wydawać się uzasadnione. Istotne argumenty mają jednak także przeciwnicy tego rozwiązania.
Dyskusja dotycząca wysokości opłat interchange w Polsce przybiera na sile. Swoje zdanie coraz mocniej formułują handlowcy, którzy jednoczą się by wspólnie działać na rzecz obniżenia kosztów akceptacji kart.
Jednym z wątków w dyskusji o barierach rozwoju płatności bezgotówkowych jest kwestia stosowania dodatkowych opłat za transakcje kartowe. Lobby akceptantów chciało, aby w ustawie o usługach płatniczych widniał zapis o możliwości pobierania surcharge przy transakcjach w terminalach i bankomatach. Ostatecznie jednak ustawa nie objęła tego zagadnienia, a dodatkowa opłata może być pobierana, jeśli zgodzą się na nią organizacje kartowe oraz agent rozliczeniowy i akceptant.
Uboczne skutki kartowych prowizji
Sklep decydujący się na przyjmowanie płatności kartami może liczyć na zwiększenie liczby klientów i zysku ze sprzedaży. Zainstalowanie terminalu przynosi zatem korzyści, mimo że towarzyszy im konieczność odprowadzenia opłaty za każdą płatność rozliczoną plastikowym pieniądzem.
Prowizje pobierane przez agenta rozliczeniowego są dla sprzedawcy kosztem prowadzenia działalności. Nic dziwnego zatem, że sprzedawca najczęściej wkalkulowuje je w ceny towarów czy usług. Ceny te jednak są takie same dla klientów płacących gotówką, jak i używających bankowych kart. Czy płacący gotówką „sponsorują” w ten sposób użytkowników plastiku?
Wyniki niektórych badań sugerują, że tak. Raport bostońskiego oddziału Fed opublikowany w 2010 roku zawiera szacunki mówiące, iż przeciętne gospodarstwo domowe używające wyłącznie gotówki płaci gospodarstwu korzystającemu z kart 151 dolarów rocznie. Mechanizm tego transferu opiera się m.in. na programach premiowych dla posiadaczy kart (np. moneyback, rabatowych), które finansowane są z wpływów z opłat interchange. Płacąc gotówką za towar, w którego cenę wliczono kartową prowizję, sponsorujemy zatem pośrednio nagrody otrzymywane przez aktywnych użytkowników kart.
Opłata w służbie społecznej sprawiedliwości
Wprowadzenie dodatkowych opłat za płatność kartą doprowadziłoby do sytuacji, w której użytkownicy gotówki płaciliby mniej. Biorąc pod uwagę fakt, że z tej formy płatności korzystają zwłaszcza gospodarstwa domowe o niższych dochodach, to można na mechanizm surcharge patrzeć jako na narzędzie wyrównywania nierówności społecznych.
– Zastosowanie surcharge pozwoliłoby np. wprowadzić rabaty za płatności gotówkowe, co oznaczałoby korzyści finansowe dla konsumentów, zwłaszcza tych najuboższych, dla których liczy się każdy grosz – mówi Paweł Perz, prezes zarządu Fundacji Rozwoju Obrotu Bezgotówkowego, skupiającej handlowców walczących o obniżenie kartowych prowizji.
Opłata za kartę to promocja gotówki
Na inny wymiar problemu uwagę zwracają zdecydowani przeciwnicy surcharge, zwłaszcza banki i organizacje płatnicze. Ich zdaniem dodatkowa opłata przy płatności kartą spowoduje, że klienci będą postrzegać gotówkę jako korzystniejszą kosztowo opcję zapłaty. Tymczasem obrót gotówkowy pociąga za sobą określone koszty, które ponosimy nie tylko w cenie towarów, ale również pod postacią obciążeń podatkowych. Koszty funkcjonowania systemów kartowych są bardziej widoczne, koszty gotówki – ukryte.
Visa Europe przekonuje, że negatywne skutki dopuszczenia surcharge dotknąć mogą zarówno konsumentów, jak również gospodarek jako całości. Promocja gotówki i zmniejszenie udziału obrotu bezgotówkowego w transakcjach to okoliczności, które sprzyjają rozwojowi szarej strefy.
Holenderskie doświadczenia
Rozważając problem surcharge w transakcjach kartowych, warto odwołać się do doświadczeń krajów, w których dopuszczono możliwość pobierania opłat. Jednym z nich jest Holandia, w której akceptanci mają swobodę ustalania zarówno progu kwoty transakcji, od której pobierać będą dodatkową opłatę, jak i wysokości samej opłaty. W przeprowadzonych w 2008 roku przez holenderski bank centralny (DNB) badaniach sprawdzono, jak detaliści korzystają z danych im możliwości. Dodatkową opłatę pobierał zaledwie co piąty z badanych punktów handlowych. Przede wszystkim były to mniejsze sklepy, działające w branżach gastronomicznej i księgarskiej oraz stacje paliw. Najczęściej surcharge obowiązywał przy transakcjach poniżej 10 euro, a opłata wynosiła 20-25 centów.
Przyczyną niewielkiej popularności surcharge mógł być fakt, iż opłaty miały negatywny wpływ na obroty firm. Niektórzy detaliści, którzy wprowadzili u siebie surcharge, a następnie z niego zrezygnowali, dostrzegli zwiększenie liczby transakcji.
Interesujące wnioski przyniosło także badanie nastawienia konsumentów do dodatkowych opłat przy płatnościach poniżej 10 euro. Dwie trzecie badanych zadeklarowało, że w obliczu żądania dodatkowej opłaty, skorzystałoby z gotówki. 22% użyłoby karty, nie zważając na koszt, a 5% udałoby się do innego sklepu.
Surcharge po polsku
Wielu klientów w Polsce spotkało się już z różnicowaniem cen w zależności od formy płatności. W niektórych branżach, np. w sklepach komputerowych, do codzienności należy obchodzenie zakazu dyskryminacji klientów płacących kartami. Służy temu prosty wybieg – „cena w cenniku obejmuje 2-procentowy rabat za płatność gotówką”.
Trudno precyzyjnie przewidzieć, jak Polacy zareagowaliby na konieczność ponoszenia dodatkowych opłat przy płatnościach kartą. Z plastikowego pieniądza korzystamy chętnie, ale w obliczu zwiększonych kosztów, prawdopodobnie większość rodaków sięgnie po gotówkę.
Warto zauważyć, że w kwestii dopuszczalności surcharge nie ma jednomyślności także po stronie organizacji płatniczych. Visa stanowczo sprzeciwia się dodatkowym opłatom, a MasterCard jest innego zdania. Dlatego też już dziś w niektórych urzędach można płacić kartą pod warunkiem uiszczenia dodatkowej opłaty. Wygoda płacenia plastikiem bywa godna dodatkowych wydatków, przynajmniej dla części klienteli.
Michał Kisiel
Źródło: Bankier.pl