Europejski Bank Centralny opublikował właśnie raport, w którym przedstawiono potencjalne ryzyka związane z funkcjonowaniem internetowych systemów monetarnych. Na razie to tylko próba analizy nieznanego wcześniej fenomenu, ale być może toruje ona drogę do uregulowania wirtualnego Dzikiego Zachodu.
Systemy takie jak Bitcoin czy Linden Dollars w Second Life przyciągnęły uwagę EBC, mimo że skala ich działalności jest marginalna. Wirtualne waluty nie są w stanie konkurować z euro, ale ich gwałtowny rozwój i niejasny status prawny spowodowały, że temat stał się w ostatnim czasie dość nośny medialnie. Bank centralny poczuł się wywołany do tablicy przez kierowane do niego pytania i przy okazji stwierdził, że pojawia się nowe ryzyko dla jego reputacji – jeśli fenomen e-walut będzie przybierał na sile, to w razie wystąpienia jakiegoś „incydentu”, media mogą przyjąć, że bank centralny nie odrobił lekcji.
Jak działają wirtualne systemy monetarne?
EBC wskazuje, że wirtualne waluty pełnią w internetowych społecznościach takie same funkcje, jak pieniądz w świecie fizycznym. Są miernikiem wartości i środkiem wymiany. Trzecia z tradycyjnie wyróżnianych funkcji pieniądza, czyli przechowywanie wartości, jest jednak w wirtualnych systemach nie do końca rozwinięta. Autorzy raportu stawiają pytanie, czy ryzyko związane z niestabilnością e-walut nie stwarza zagrożenia zarówno dla ich użytkowników, jak i gospodarki jako całości.
Wirtualne waluty mogą być powiązane z realną gospodarką na kilka sposobów:
- Zamknięte systemy istnieją w oderwaniu od zewnętrznego świata, obejmując np. rzeczywistość komputerowej gry. Jako przykład podano „World of Warcraft”, gdzie wirtualne złoto można zdobywać wewnątrz gry, ale dokonywanie nim transakcji poza grą nie jest dozwolone.
- Systemy z jednokierunkowym przepływem środków, przyjmują strumienie pieniężne z zewnątrz. Wirtualną walutę można nabyć za rzeczywiste pieniądze po ustalonym kursie, ale nie jest możliwa transakcja odwrotna. Przykładem był system Facebook Credits, w którym „kredyty” można było kupować nawet w fizycznych sklepach. W tym roku społecznościowy gigant zdecydował się jednak wycofać z tworzenia własnej waluty i środki do wykorzystania w ramach aplikacji działających na jego platformie będą wyrażane w postaci salda w lokalnej walucie.
- Systemy z dwukierunkowym przepływem środków, gdzie wirtualna waluta może być wymieniana na inne waluty bez ograniczeń. Rolę wejścia i wyjścia pełnią giełdy, kantory i innego rodzaju pośrednicy. Przykładem może być Bitcoin, wokół którego rozwinęła się cała infrastruktura: od elektronicznych kantorów począwszy, na fizycznych banknotach skończywszy.
Ostatni typ wirtualnej waluty pod pewnymi względami podobny jest do pieniądza elektronicznego – cyfrowej postaci współczesnego pieniądza. Zbliżona jest forma i łatwość przemieszczania, ale są także istotne różnice. Pieniądz elektroniczny jest emitowany przez podmioty podlegające regulacjom prawnym, wyrażony jest w jednostkach obowiązujących na danym terytorium (np. złotych) i można go bez przeszkód zamienić na inne formy pieniądza. Wirtualne waluty tworzą własne jednostki miary i nie gwarantują wymienialności. Nie podlegają także, jak dotąd, regulacjom prawnym obejmującym instytucje płatnicze, instytucje pieniądza elektronicznego i instytucje kredytowe.
Bitcoin to konkurent
Autorzy raportu zauważają, że powody, dla których powstają alternatywne systemy monetarne są zróżnicowane. Zamknięte wirtualne waluty tworzone są zazwyczaj po to, aby zwiększyć przychody twórcy platformy („zmonetyzować” grę online czy serwis społecznościowy). Kontrolujący wirtualny ekosystem reguluje podaż pieniądza i może narzucać warunki wymiany. Manipulując kursem, ustala ceny za wszystkie dobra nabywane wewnątrz systemu (np. gry online). Wirtualna waluta pozwala też znacznie uprościć dokonywanie transakcji pomiędzy członkami e-społeczności.
EBC wskazuje, że otwarte systemy wirtualnej waluty mogą być tworzone jako alternatywa obecnych walut. Dotyczy to zwłaszcza Bitcoina, który w zamyśle ma być wolny od wad typowych dla dzisiejszego pieniądza, gdzie podaż kontroluje jedna instytucja skupiająca całość władzy monetarnej.
Europejski Bank Centralny najbardziej zainteresowany jest problemem ryzyka stwarzanego przez rozwój wirtualnych walut. Wpływ nowego zjawiska na stabilność cen jest ograniczony, zwłaszcza, że nie oddziałuje ono bezpośrednio na podaż pieniądza. Dopóki wirtualna waluta jest tworzona w drodze konwersji z pieniądza „oficjalnego”, jej wpływ na ilość pieniądza w obiegu jest niewielki. Ten warunek jest spełniony w przypadku systemów zamkniętych, a w przypadku otwartych (jak Bitcoin) skala problemu jest wciąż znikoma.
EBC zauważa, że w warunkach skrajnych może pojawić się efekt wypierania „realnego” pieniądza przez wirtualną walutę. Jeśli zastąpi ona w codziennych transakcjach gotówkę i pieniądz bezgotówkowy, to bilans banku centralnego skurczy się, co z kolei wpłynie na jego zdolność prowadzenia polityki monetarnej. Utrudnione stanie się także mierzenie podaży pieniądza.
W opracowaniu wskazano na przykład chińskiego schematu Q-coin, który przekształcił się w równoległy system monetarny. Chińskie władze widząc dynamikę transakcji dokonywanych wirtualną walutą, zdecydowały się na interwencję i wprowadzanie zakazu jej użycia w zakupie fizycznych dóbr.
Wpływ wirtualnych walut na stabilność systemu płatniczego i finansowego oceniono jako niewielki. Jest to przede wszystkim wynik braku silnych więzów łączących wirtualne światy z realną gospodarką. Wskazano jednak, że z punktu widzenia użytkowników e-walut, wirtualny pieniądz rodzi wiele ryzyk – jest z natury niestabilny, systemy płatnicze działające w wirtualnym świecie narażone są na zakłócenia, a niepewność co do prawnego statusu e-walut może rodzić nieprzewidziane konsekwencje.
Na razie obserwacja
EBC na razie przyjmuje pozycję obserwatora. Na objęcie wirtualnych walut nadzorem jest za wcześnie, zwłaszcza, że nie do końca wiadomo jak je potraktować. Czy są tylko rodzajem wirtualnego dobra, które wymieniają między sobą członkowie internetowych społeczności? Czy może należałoby je potraktować jako formę transferu „legalnego” pieniądza i objąć regulacjami dotyczącymi usług płatniczych? Na te pytania wciąż nie ma jasnej odpowiedzi.
Bank oczekuje, że popularność tego fenomenu będzie rosnąć. Sprzyja temu zarówno wzrost populacji internautów, coraz częstsze wykorzystywanie sieci do dokonywania transakcji, jak i wyższy poziom anonimowości zapewnianej przez wirtualne waluty oraz, last but not least, ich przewagi nad tradycyjnym pieniądzem – niskie koszty transakcyjne i natychmiastowość rozliczenia i rozrachunku w elektronicznym środowisku.
EBC wskazuje co najmniej dwa powody, dla których banki centralne, nie tylko w Europie, powinny przyjrzeć się nowemu zjawisku. Pierwszy to ryzyko reputacji władz monetarnych. Jeśli temat pojawi się w mediach w negatywnym kontekście (np. upadku wirtualnej piramidy finansowej, finansowania terroryzmu), to opinia publiczna może stwierdzić, że bank centralny nie wywiązał się ze swoich podstawowych obowiązków sprawowania kontroli nad pieniądzem. Po drugie, banki centralne powinny dbać o bezpieczeństwo obiegu pieniądza, a systemy płatności, zwłaszcza na styku pomiędzy światem fizycznym i wirtualnym, mieszczą się w tym zakresie.
Raport EBC zapewne przejdzie do historii jako jedna z pierwszych poważniejszych reakcji sektora bankowego na wyłaniające się nowe zjawisko. Do tej pory e-waluty traktowano raczej jako ciekawostkę – pole do popisu dla niezbyt poważnych naukowców i internetowych entuzjastów. Czasy jednak się zmieniają, a zagrożenie dla monopolu emisyjnego banków centralnych przychodzi z niespodziewanej strony.
Michał Kisiel