Co robią seniorzy, którzy nie chcą skończyć w domu opieki społecznej, a z racji wieku wymagają choćby doraźnej pomocy? Coraz częściej łączą się w mieszkaniowe grupy wspólnoty.
N skupiska osób starszych składają się prywatne nieruchomości, położone w bezpośrednim sąsiedztwie, co umożliwia mieszkającym tam seniorom wzajemne wsparcie w codziennych sprawunkach, a do tego gwarantuje towarzystwo, które w tym wieku bywa dobrem deficytowym.
NORC – bo takim skrótem określa się te „wioski seniorów” powstają na drodze oddolnej ewolucji, a nie odgórnego zarządzenia. Mają zwykle dwojaki charakter:
– tzw. klasyczne – zamykają się w obrębie jednego budynku, w którym mieszkania zajmują osoby starsze,
– oparte na sąsiedztwie – to grupa położonych blisko siebie domów jednorodzinnych, zamieszkiwanych przez seniorów.
Skrót NORC pochodzi od angielskiego sformułowania Naturally Occurring Retirement Community, co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle, co naturalnie kształtujące się społeczności emerytalne. Takich kształtów nabierają najczęściej w dwojaki sposób:
– na skutek starzenia się w jednym miejscu, kiedy seniorzy od lat pozostają w tej samej dzielnicy i nie chcą jej zamieniać, a wychowywane przez nich pokolenia migrują do innych części miast,
– na skutek przyłączania się do pewnych społeczności – gdy osoby starsze przenoszą się, by mieszkać w sąsiedztwie swoich rówieśników.
Już w 1995 roku nowojorskie władze uruchomiły specjalny fundusz wspierający programy typu NORC. Uznano wtedy, że prawo do skorzystania z niego mają te społeczności, których ponad połowa ma za sobą 50. rok życia. Przez kolejne lata definicja ta ulegała zmianom i dostosowywaniu do lokalnych uwarunkowań.
Publiczne fundusze przekazywane tym grupom są nieznaczne i mają wspomagać realizację jedynie elementarnych potrzeb. Coraz częściej natomiast trafiająca do NORC pomoc pochodzi z projektów publiczno-prywatnych, w ramach których współpracują dostawcy usług zdrotownych i społecznych, zarządcy nieruchomości, organizacje non-profit.
Źródło: Bankier.pl