Prognoza mówiła o figurze na poziomie 3,9% czyli o wzroście nieco niższym jak było to w I kwartale (4,2%). Jednocześnie oczekiwano brak zmian w dynamice wydajności pracy (1,6%). Publikacja dynamiki kosztów pracy okazała się wyższa od prognoz i wyniosła 4,9%. Wzbudziło to od razu obawy o wzrost inflacji. Temat ten jest bowiem ciągle żywy. Do tego o godz. 16.00 publikacja indeksu ISM – wskaźnika aktywności gospodarczej tym razem w sektorze usług również była wyższa od prognoz. Oczekiwano bowiem figury na poziomie 55 pkt a odczyt okazał się o 2 pkt wyższy.
Istotnej reakcji nie było ani na rynku walutowym ani na amerykańskim rynku długu. Co prawda rentowność 10-letnich obligacji od trzech dni nieco rośnie i obecnie sięga poziomu 4,79% jednak inwestorzy wyraźnie czekają na silniejsze impulsy mogące świadczyć o ciągle istniejącym zagrożeniu inflacyjnym. Podobnie było na rynku walutowym. Dolar nieznacznie się umocnił spychając EUR/USD poniżej poziomu 1,28 lecz już dziś rano kurs ten powrócił w granice wąskiej konsolidacji. O godz. 8.20 za euro płaci się 1,2815 dolara.
Na lekkie wczorajsze umocnienie amerykańskiej waluty złoty zareagował nieznacznym osłabieniem względem głównych walut. Dalej możliwe jest lekkie osłabianie naszej waluty w miarę jak na rynku bazowym niepewność zatacza kolejne kręgi. Nie widać tam bowiem ani chęci umocnienia wspólnej waluty ani gry na silnego dolara. Impas ten może jednak zostać przełamany w przyszłym tygodniu, gdy na rynku pojawią się dane odnośnie amerykańskiego deficytu handlowego i inflacji. Dziś rano za euro płaci się ponad 3,98 zł a za dolara 3,11 zł.
O ile rynek długu i rynek walutowy nie reagowały silnie, o tyle obawa przed wzrostem inflacji wyraźnie przestraszyła inwestorów giełdowych. Indeksy amerykańskie rozpoczęły dzień od spadków. W rezultacie DJIA spadł o 0,6% S&P500 stracił 1% a Nasdaq 1,7%. Obawy przed wzrostem amerykańskiej inflacji a w konsekwencji możliwymi dalszymi podwyżkami stóp procentowych wyraźnie zaniepokoiły inwestorów azjatyckich. Na zamknięciu Nikkei stracił 1,7% a Hang Seng 0,9%.
Nasz parkiet nie okazał się być odpornym na ogólnoświatowe wstrząsy. Indeks największych spółek WIG20 stracił 1,18% notując na zamknięciu poziom 3066,78 pkt jednak baza na kontraktach terminowych na ten indeks ciągle utrzymuje się na „plusie” a liczba otwartych pozycji (LOP) spadła do 47,1 tys. sztuk. Widać zatem, iż arbitrażyści wykorzystywali momenty, kiedy to baza zmieniał znak na ujemny zamykając tym samym zyskowne pozycje. Jednak wysoki LOP świadczyć może o dużym jeszcze potencjale rynku, gdyż wielu inwestorów nie „przesiadło się” na kolejną grudniową serię futures licząc tym samym na silne emocje w końcówce notowań serii wrześniowej.
Dziś poznamy raport ECB o inflacji oraz decyzję Banku Anglii w sprawie stóp procentowych. Po południu amerykański rynek pracy (liczba nowych bezrobotnych) oraz tygodniowa zmiana zapasów paliw w największej gospodarce świata. Mimo, iż dane te nie są dla rynku najważniejsze to jednak wszelkie odchylenia od prognoz, zwłaszcza, gdy implikują zagrożenie inflacyjne, mogą odcisnąć piętno na rynku. Kontrakty terminowe na indeksy amerykańskie są rano na lekkim minusie i wygląda na to, że parkiety europejskie zaczną dzień od spadków. Jednak końcówka notowań nie koniecznie musi mieć negatywną wymowę.