Patrząc jednak szerzej na rynek, po tak długich wzrostach nikt nie chce oddać akcji zbyt szybko, więc zahartowani w bojach inwestorzy z duszą na ramieniu starają się przetrwać gorsze chwile wierząc w powrót dobrej passy. Wygięta krzywa rentowności amerykańskich papierów skarbowych aż prosi się o redukcję kosztu pieniądza, lecz stojący na straży polityki pieniężnej Ban Bernanke usilnie przekonuje, iż zagrożenie inflacyjne nie pozwala poluzować cugli. Z drugiej jednak strony obawa przed spowolnieniem gospodarczym oraz stanowiące obciążenie indeksów giełdowych sektor finansowy i budowlany domagają się niższych stóp procentowych. Dynamika PKB w I kwartale 2007 za oceanem pewnie nie zachwyci zważywszy choćby na efekt bazy (5,6% wzrostu PKB w zeszłym roku w tym samym okresie) zatem powód do redukcji obciążeń kredytowych się znajdzie, co jednak jak na ironię giełdowi gracze mogą wykorzystać do zwiększenia zaangażowania na rynku. W Polsce kolejna spółka informuje o podjęciu działalności deweloperskiej, co skutkuje wzrostem kursu jej akcji. Siedem lat temu wystarczyło krzyknąć, że wchodzi się w Internet a biura maklerskie zapełniały się tłumem żądnych zysków inwestorów. Co było później, wszyscy wiemy.
Bernanke jest w potrzasku, a nasza Rada? Wczoraj zgodnie z oczekiwaniami stóp procentowych nie podniesiono, choć jastrzębie głosy z RPP słychać coraz wyraźniej. Mimo, iż kwietniowa projekcja inflacyjna, jak powiedział Prezes NBP, powinna pokazać niższą ścieżkę wzrostu cen niż dotychczas, to jednak prewencyjne podwyżki kosztu pieniądza mogą mieć niebawem miejsce. Lepiej bowiem zapobiegać niż leczyć. Pytanie jednak, jak silna powinna być prewencja. Wydaje się, iż skutecznym działaniem byłaby dopiero pół procentowa podwyżka, zwłaszcza iż jak twierdzi Rada „aktualny rzeczywisty poziom PKB traktujemy jako wyższy od potencjalnego PKB w poprzedniej projekcji”.
Wczorajsze spadki na giełdach wywołane silnym jenem i gorszymi od prognoz zamówieniami na dobra trwałe, dziś mogą zostać odreagowane. Symptomy powrotu optymizmu widać bowiem zarówno na rynku walutowym jak i w przedsesyjnych notowania kontraktów terminowych. Wczorajsze silne umocnienie jena dziś doczekało się nieznacznej korekty, co można odebrać jako próbę ratowania sytuacji. Także poranne notowania kontraktów terminowych na indeksy amerykańskie dają nadzieje europejskim inwestorom. W Azji giełdowi gracze uspokoili sytuację i przystąpili do zakupów. Podobnie powinno być na europejskich parkietach. Negatywne informacje są lekceważone, co jest naturalnym objawem hossy, jednak zdrowy rozsądek każe trzymać rękę na pulsie.
Wczoraj WIG20 zakończył dzień spadkiem o 1% notując na zamknięciu poziom 3441,93 pkt przy obrotach przekraczających 1,2 mld PLN. Warto zwrócić uwagę na aktywność graczy w sektorze małych i średnich spółek. Wartość zrealizowanych transakcji na całym rynku przekroczyła bowiem 2,3 mld PLN, a indeksy mWIG40 i sWIG80 utrzymały się na plusie. Dzisiaj inwestorzy koncentrować się będą na popołudniowym ostatecznym odczycie dynamiki PKB w Stanach Zjednoczonych oraz deflatora za IV kwartał 2006 roku. Dane te jednak nie powinny zaskoczyć a sesja powinna mieć korzystny przebieg zarówno dla posiadaczy akcji jak i naszej waluty.