Pierwszy do ataku przystąpił mBank. W ubiegłym tygodniu w Internecie pojawił się baner reklamowy banku: „Słyszałeś o wielkiej fuzji dwóch banków? Kogo trafi?” Po chwili można było poznać odpowiedź: „Ciebie w kieszeń!? Przejdź do mBanku”. W sprawie reklamy osobiście interweniował szef BPH Józef Wancer. Protest złożył także bank Pekao. Na skutek protestów baner zniknął z Internetu.
– Nie chcieliśmy nikogo atakować. Naszym celem jest chęć zwrócenia uwagi potencjalnych klientów na sytuację rynkową oraz skłonienie ich do refleksji. Nie oceniamy usług konkurencji, nie podajemy w wątpliwość solidności największych graczy na rynku, których darzymy dużym szacunkiem – wyjaśnia Paulina Rutkowska, rzeczniczka mBanku. Jednocześnie przyznaje, że mBank zastanawia się nad tym jak pozyskać klientów BPH.
PKO BP już czeka na ewentualne potknięcia rywala: – Na razie nie będzie specjalnej oferty skierowanej do klientów BPH. Czekamy na rozwój sytuacji i na to, jak będzie rozwijał się proces połączenia. Wtedy zareagujemy i dostosujemy naszą ofertę do sytuacji – mówi Kazimierz Małecki, wiceprezes PKO BP.
– Jesteśmy nastawieni na zdobycie jak największej rzeszy klientów. Nie będziemy jednak podkupywać klientów BPH i żadnej specjalnej kampanii marketingowej do nich nie skierujemy – twierdzi Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku Śląskiego.
BPH na plany i ataki konkurentów patrzy ze spokojem i robi swoje. Właśnie rozpoczął nową kampanię promocyjną, która ma przekonać klientów do banku.