Spirala zmian w BRE Banku szybko się rozkręca. O ile po odejściu Lachowskiego usunięto najbardziej niewygodnych, którzy nie żyli w zbyt dobrych relacjach z nowym zarządem, to obecnie można mówić o początku masowych odejść fachowców, związanych blisko do tej pory z projektem detalicznym. Miotła zmian dosięga jednak również samego dużego BRE Banku, chociaż tam największe zmiany czekają dopiero po zainstalowaniu się Prezesa Gdańskiego.W tym momencie najwięcej dzieje się jednak w Łodzi. Sygnały pochodzące z obu banków są niejednoznaczne. Z jednej strony wyczekiwanie na nowe, dopasowywanie się do zmienionych warunków, z drugiej ewakuacja wyższej kadry zarządzającej i najbardziej doświadczonych pracowników, tworzących swego czasu trzon czy raczej rdzeń obu projektów. Czy mBank zaczyna przypominać tankowiec płynący siłą rozpędu, ale trudno powiedzieć w jakim kierunku? Czy zmiany będzie można przeprowadzić z obecną kadrą? Czy uda zachować starą lub zbudować nową, konkurencyjną kulturę korporacyjną banku? Czy w końcu dojdzie do połączenia obu projektów detalicznych? Te i inne pytania cały czas nasuwają się w miarę wprowadzania nowych zmian w tych instytucjach.
O tym, że z mBanku odchodzi jeden z najważniejszych ludzi było słychać od dawna. Co ciekawe, nikogo to nie dziwiło. Gawron nie mógł zaakceptować nowych propozycji, które przedstawił mu Prezes Mastalerz, a które są konsekwencją decyzji podjętych przez Niemców. Chociaż mógł pozostać na swoim stanowisku, to po skasowaniu projektu dalszej ekspansji zagranicznej, praktycznie w banku nie było dla niego miejsca. To również jeden z najbliższych współpracowników byłego prezesa BRE, Sławomira Lachowskiego. W tym momencie trudno powiedzieć, jakie będą jego dalsze kroki zawodowe. Wiadomo, że ma zakaz konkurencji na ok. 9 miesięcy. Znając jego temperament, raczej trudno spodziewać się, żeby siedział przez ten czas z założonymi rękoma. Pytanie teraz, czy poczeka na nowy projekt Lachowskiego, czy wzorem R. Juszczaka powędruje na Wschód. Nie można wykluczyć, że nie pójdzie do któregoś z konkurencyjnych banków. Wróble ćwierkają, że swój projekt bankowości wirtualnej chciałby mieć nawet Pekao SA. W każdym razie z takim doświadczeniem raczej nie powinien się nudzić. Pozostaje jednak pytanie – czy tak jak było wiadomo, że M Grendowicz, a obecnie P. Gdański będą ściągać do siebie pracowników z BPH i Pekao SA, czy podobnie nie będzie w przypadku Lachowskiego i Gawrona?
Przetrzebienie kadry mBanku to nie tylko utrata doświadczonych ludzi, to również groźna zmiany unikalnej kultury korporacyjnej tej instytucji. Czy nowa będzie lepsza? Będzie to można zobaczyć w praniu, natomiast widać, że proces już został wdrożony. Przykładem na to może być zmiana struktury organizacyjnej, która weszła w życie 1 lipca tego roku. Zmiany te można generalnie streścić do tego, że powstało kilka nowych biur i wydziałów. Dotychczasowi Dyrektorzy 3 biur, czyli sprzedaży, marketingu i rozwoju oraz wsparcia operacyjnego zostali zastępcami Dyrektora Departamentu, a w ich obszarach powstały nowe komórki. Nowa struktura znacząco bardziej przypomina to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w tradycyjnych bankach – pełno tutaj nowych biur, wydziałów, samodzielnych stanowisk. Wygląda to inaczej, niż dotychczasowa, bardziej płaska struktura. I znowu. Trudno oceniać te zmiany – bo nie znamy ich przyczyn. Z jednej strony można powiedzieć, że nie sprawdzała się w rosnącym szybko banku, z drugiej, że to przykład ruchów pozornych, które są podejmowane zawsze po przejęciu każdej instytucji przez nową ekipę. Nic to nie zmienia, ani nie znaczy, jednak pokazuje na zewnątrz i wewnątrz, że coś się dzieje, coś się robi. Zawsze można też stwierdzić, że to planowana od dawna zmiana, jakich było już przecież w historii wiele.
Tak jak kiedyś MultiBank, tak i obecnie mBank boryka się z większym niż normalnie odejściem kadry. Ostatnio jest to szczególne widoczne w obszarze IT, gdzie ludzie wyciągani są do PKO BP, przez nowego wiceprezesa związanego do tej pory z BRE. O ile jednak można w obecnej sytuacji rynkowej za dość naturalne, to ciekawie wygląda nowa strategia wdrażana w stosunku do obu banków.
W tym momencie MultiBank bardziej otworzył się na klientów wrażliwych na cenę. Oferuje darmowe rachunki osobiste i firmowe. W tym samym czasie, a właściwie po raz pierwszy od dłuższego czasu, szybciej niż jego wewnętrzny konkurent, wprowadził do oferty leasing. Jednocześnie w banku coraz bardziej mówi się o tym, żeby Multi poszedł w stronę… private bankingu. Z całą pewnością ma celować wyżej niż dotychczas, być może to sposób na BWE, Aliora i HSBC. Również w tym banku doszło do zmian. Dotychczasowego szefa Aquariusa zastąpił Tomasz Kołaciński, który do tej pory odpowiadał m.in. za prestiżowych klientów w Millennium. Jakby jednak tego było mało, mBank ma zrezygnować z unifikacji oferty dla wszystkich i wprowadzić produkty i specjalną jakość obsługi skierowaną do klientów o grubszych portfelach. Teoretycznie jest to strategia defensywna, mająca za zadanie utrzymać najbardziej dochodowych klientów. W praktyce jest to jednak wchodzenie na poletko zarezerwowane do tej pory dla MultiBanku. Oznacza to, że ten ostatni może wejść w obsługę spółek kapitałowych – przynajmniej z o.o., dotychczas zarezerwowanych dla BRE. Już teraz mówi się o zmianie oferty kredytowej dla firm – po to, żeby bardziej przypominała tę z mBanku – na przykład bank chce zrezygnować z prowizji pobieranej za niewykorzystany limit kredytowy.
Całe to zamieszanie z ofertą można byłoby odczytać jako jeszcze jeden pomysł na szybkie stworzenie czegoś nowego na fundamentach tego co jest, gdyby nie fakt tworzenia wielu nowych komitetów, w których pracują ludzie z obu banków detalicznych, z tym, że wiodącą rolę mają specjaliści z MultiBanku. Czy to może być początek unifikacji obu instytucji w dalszej przyszłości? Nie wiadomo, chociaż można się spodziewać, że będzie ciekawie, a równocześnie panuje powszechna opinia, że prezes Mastalerz jest zdeterminowany do tego, żeby do obu instytucji wpuścić nową, świeżą krew. To również sposób na budowanie sobie lojalności w obu bankach, bo wiadomo, że po tylu latach współpracy z Lachowskim, duża część kadry może niezbyt ochoczo przystawać na pomysły i idee pochodzące z innej strony. Nie ma się co jednak spodziewać, że nagle odejdą wszyscy. Nawet tzw. pretorianie obrośli przez te 8 lat w tłuszczyk, potracili włosy i ochotę na rzucanie się na nowe zadania i chętniej chcą konsumować owoce swojej dotychczasowej, ciężkiej pracy. No i rzecz najważniejsza. Za dom w Łodzi z dobrym dojazdem do pracy, raczej trudno kupić podobny standard w Warszawie, czy Wrocławiu. A rodzinę trzeba za coś wyżywić, jeśli nie ma się ekstrapakietu managerskiego na pożegnanie. Dlatego jeśli dojdzie do jakichś większych zmian, to raczej za kilka miesięcy – chociaż wśród wyższej kadry nie należy wykluczyć chęci szybszej zmiany pozycji zawodowej. Zwłaszcza, że nie obowiązuje ich zakaz konkurencji i do innego banku mogą iść praktycznie z dnia na dzień.
Wszystkim tym zmianom w detalu, które trudno w tym momencie jeszcze oceniać, bo po owocach je poznamy, towarzyszy trochę inna niż do tej pory polityka informacyjna BRE Banku. Coraz częściej wygląda na to, że bank z pupilka mediów i inwestorów, zaczyna równać do branżowego standardu. Zamknięcie projektu emFinanse, odejście Gawrona – to wszystko było komunikowane jakby po cichu – bo i nie ma się czym chwalić. Większy problem będzie miał jednak bank ze swoim nowym Prezesem. Jak to zostanie rozegrane komunikacyjne? Wiadomo, że KNF nie chce zgodzić się na obecne rozwiązanie funkcjonujące w BRE, które wygląda tak, że jednego dnia wiceprezes raportuje prezesowi, a drugiego prezes wiceprezesowi. Komisja wysyła do inwestora strategicznego sygnał, że ten numer nie przejdzie, jednak Niemcy uzbrojeni w odpowiednie opinie prawne, nie będę chcieli pewnie odpuścić, bo to byłaby prestiżowa porażka – kolejna po odejściu Lachowskiego. W efekcie może nastąpić pat, bo KNF będzie zwlekać z akceptacją Grendowicza na prezesa BRE Banku. To raczej niezbyt komfortowa sytuacja dla tego managera, bo przecież nic on w tym konflikcie nie jest winien, a jednak wszyscy będą go wskazywać, a znajomi prezesi innych banków będą szeptali, żeby dać już spokój i nie drażnić urzędu, bo jeszcze usztywni kurs dla wszystkich. Do momentu klepnięcia, większą siłę ma KNF, a na zwłoce tracić będzie tylko bank i wycena jego akcji. Jesteśmy bardzo ciekawi, jak zachowa się BRE Bank w tej sprawie i w jaki sposób będzie się kontaktował z otoczeniem zewnętrznym. Jeszcze nie policzyliśmy, po jakim czasie od objęcia swojego stanowiska, Lachowski ogłosił swoją sławną BREaktywację, ale raczej nie widać, żeby nowy prezes miał takie zacięcie do robienia sobie, a przez to bankowi publicity. To kolejny duży znak zapytania w tej sprawie.
Jak oceniać obecną sytuację w BRE Banku? W przypadku mBanku może być nieciekawie. Oczywiście może, ale nie musi. Jest tam w końcu wciąż Kucharski i cała ekipa tworząca do tej pory mBank. Trochę większe niż zazwyczaj odejścia nie muszą wcale nic zmienić. Niepokoi natomiast coś innego. To, że ten bank nie jest już pupilkiem – każdy ma świadomość. Jednak wyhamowanie, czy raczej zatrzymanie procesu ekspansji zagranicznej i wstrzymanie wielu nowych projektów, może spowodować, że z pracujących tam ludzi ucieknie entuzjazm i chęć tworzenia czegoś nowego na polskim rynku. To dobra informacja dla konkurencji – zarówno tej zagranicznej (bo nie będzie chociażby niemieckiego mBanku), jak i lokalnej – bo nie trzeba będzie się tak szybko ścigać. Bank będzie teraz zajęty sprzedażą krzyżową i trawieniu tego co ma. Co prawda można powiedzieć, że można byłoby to robić równolegle do ekspansji rynkowej, póki jest na nią czas, no ale nie nam o tym decydować czy coś sugerować. Może natomiast niepokoić chęć zmiany obecnego modelu działania mBanku. To pogłoski, ale jeszcze większe zagmatwanie pozycjonowania obu instytucji raczej im nie będzie służyło. Faktem jest natomiast, że nowe zmiany w MultiBanku są odbierane bardzo pozytywnie. Tutaj jednak również należy czekać na jasne pokazanie strategii rozwoju tego banku. I chyba właśnie tego obecnie najbardziej brakuje. Co dalej z detalem po Lachowskim?