Dostępność kredytów mieszkaniowych w Polsce rośnie. Świadczyć o tym mogą statystyki z dwóch ostatnich lat. W ciągu pierwszych ośmiu miesięcy ubiegłego roku banki udzieliły ok. 90 tys. kredytów mieszkaniowych o wartości ponad 9 mld zł. W tym samym okresie bieżącego roku kredyty zaciągnęło ponad 125 tys. osób, a ich wartość wynosi ok. 13,8 mld zł. Niestety, tylko co czwarty klient może liczyć na tani kredyt, oprocentowany, w przypadku franka szwajcarskiego i udziale własnym do 20 proc., na poziomie nie wyższym, niż 2,5 proc. w skali roku. Większość, bo aż 67 proc., musi się zadowolić oprocentowaniem w przedziale między 2,5 a 4 proc. Ośmiu procentom klientów banki proponują koszt kredytu powyżej 4 proc. w skali roku. – Z naszej praktyki wynika, że dla wielu klientów, którym banki początkowo zaproponowały oprocentowanie w przedziale między 2,5 a 4 proc., można wynegocjować oprocentowanie niższe niż 2,5 proc. w skali roku. A to oznacza, że w niektórych przypadkach rata może być niższa nawet o kilkaset złotych – mówi Krzysztof Orlik z działu produktu firmy Goldenegg.
Jak to się robi? Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, od czego zależy oprocentowanie kredytu mieszkaniowego, bo zależy od bardzo wielu czynników. Na przykład od wysokości wkładu własnego – im on większy tym szanse na niższe odsetki rosną, ogólnej kwoty kredytu – im wyższa, tym lepiej, aktualnych promocji oferowanych przez banki, rodzaju nieruchomości, która ma być finansowana kredytem czy też ryzyka, jakie przypisane jest do konkretnego klienta. Ryzyko to jest wyższe na przykład wówczas, gdy dane klienta znajdują się w Biurze Informacji Kredytowej. Jednak nie każdy klient wie, że jego dane w BIK się znajdują. A być może znalazły się tam przez przypadek. Wystarczy zatem sprawę wyjaśnić, by szybko podnieść swoja atrakcyjność w oczach banku. Tę atrakcyjność można też podnieść przedstawiając jako zabezpieczenie dodatkową nieruchomość, np. dom rodziców czy mieszkanie dziadków. – Można też próbować negocjować z bankiem. Ale dla indywidualnego klienta będzie to trudne zadanie. Pośrednik, pozyskujący dla banku bardzo wielu klientów, ma w tym zakresie o wiele większe możliwości negocjacyjne, niż pojedyncza osoba – mówi Krzysztof Orlik. Dodaje przy tym, że niezależna firma doradcza, taka jak Goldenegg, ma wiedzę, na temat aktualnych promocji w wielu bankach. A promocje te mają to do siebie, że mogą być bardzo atrakcyjne, ale jednocześnie zmieniają się niemal z dnia na dzień. – My te oferty na bieżąco śledzimy i zawsze wiemy, który bank ma w danym momencie najlepsze warunki dla naszego klienta. Ponadto wiele banków swoje kredyty oferuje taniej u doradców, takich jak Goldenegg, niż bezpośrednio w swoich oddziałach. Idąc do okienka w banku zaciąganiem więc droższy kredyt niż korzystając z usług pośrednika, którego usługi dla klientów indywidualnych są całkowicie bezpłatne – mówi Orlik. Doradca kredytowy pomoże też znaleźć program inwestycyjny, który można połączyć z kredytem mieszkaniowym, a wówczas na obsługę zadłużenia będziemy wydawać jeszcze mniej.
Ale oprocentowanie to nie jedyny koszt kredyt mieszkaniowego. Inne wydatki z nim związane to np. prowizja bankowa, obowiązkowe ubezpieczenia, koszty wyceny nieruchomości będącej zabezpieczeniem czy też tzw. spread, czyli różnica między ceną zakupu a sprzedaży walut.
W zmniejszeniu tych kosztów niezależny doradca także może pomóc przyjmując odpowiednią taktykę negocjacyjną, którą kształtuje na podstawie doświadczeń z wieloma poprzednimi klientami. Doradca może też pomóc w wypełnieniu wniosku kredytowego, przygotowaniu dokumentów i szybkim przejściu przez skomplikowane procedury bankowe. Klient pozostawiony bez pomocy w takiej sytuacji, może nie sprostać zadaniu. – Ważne jest jeszcze to, że doradca jest niezależny od instytucji finansowych. Nie zależy mu, aby sprzedać kredyt któregoś konkretnego banku, ale zależy mu na sprzedaniu kredytu w ogóle. Dlatego za wszelką cenę będzie szukał najatrakcyjniejszej oferty na rynku, by tego klienta pozyskać – uważa Krzysztof Orlik.