Według dziennika posiadacze kont nagminnie bagatelizują regulacje dotyczące zestawień transakcji, tzw. wyciągów. Zgodnie z kodeksem cywilnym, do którego reguł muszą stosować się wszystkie banki, przy umowie o prowadzenie rachunku zawartej na czas nieoznaczony bank jest obowiązany informować posiadacza rachunku, w sposób określony w umowie, o każdej zmianie stanu rachunku bankowego. Jednak nie musi tego czynić nieodpłatnie.
Z jednym wyjątkiem: bank jest zobowiązany przesyłać posiadaczowi co najmniej raz w miesiącu bezpłatnie wyciąg z rachunku z informacją o zmianach stanu rachunku i ustaleniem salda. Ale i od tej reguły jest wyjątek – chyba że posiadacz wyraził pisemnie zgodę na inny sposób informowania o zmianach stanu rachunku i ustaleniu salda.
Ponieważ z nieodpłatnym wysyłaniem wyciągów nawet raz w miesiącu wiążą się spore koszty, ten wyjątek banki wykorzystują nagminnie, zwłaszcza w stosunku do klientów, którzy korzystają z bankowości elektronicznej. Brak wyciągów w wersji papierowej nie jest problemem tak długo, jak długo nie potrzebujemy np. zaciągnąć kredytu w innym banku. Zwłaszcza zaś kredytu hipotecznego.
Równie istotną częścią umowy o prowadzenie rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowego, uregulowaną dla odmiany przez prawo bankowe, są ustalenia dotyczące wysokości prowizji i opłat za czynności związane z wykonywaniem umowy, zwłaszcza „przesłanki i tryb ich zmiany przez bank”. Jak bolesne są skutki zbagatelizowania treści umowy poświęconej tej kwestii, najdotkliwiej przekonują się osoby, które otworzyły konto w czasie promocji.
By nie narazić się na takie kłopoty, trzeba albo negocjować warunki zawieranej umowy – domagając się przeredagowania określonego zapisu. A gdy nie jest to możliwe, szukać innego banku, który dba o klientów nie tylko w okresie promocji, ale przede wszystkim jest wobec nich lojalny przez cały czas obowiązywania umowy – radzi „Gazeta Prawna”.