Nawet jeżeli kredytobiorcy spełniają obecne restrykcyjne warunki, by wziąć kredyt w walucie obcej, to i tak wolą zaciągnąć zobowiązanie w złotych. Zaledwie kilka miesięcy spadku wartości złotego wystarczyło, byśmy gwałtownie odwrócili się od popularnego jeszcze przed rokiem franka szwajcarskiego.
– Polacy w ostatnich miesiącach przestraszyli się kredytów walutowych – mówi Michał Macierzyński, analityk portalu Bankier.pl. – Praktycznie każdy z nas ma znajomego, który ma kredyt we frankach, i widzi, w jakim stresie żyją ostatnio ci kredytobiorcy – raty im rosną, a do tego kolejne instytucje finansowe zaczynają domagać się dozabezpieczenia długu – dodaje.
Podobnego zdania jest Paweł Majtkowski, główny analityk Finamo. – Klientów do franka zniechęca również to, że kredyty te przestały być atrakcyjne cenowo – podkreśla Majtkowski. – Marże na kredyty walutowe wzrosły mniej więcej dwu-, trzykrotnie, kurs złotego jest niepewny. Tymczasem spada oprocentowanie nowych kredytów hipotecznych w złotych – tłumaczy.
Wyraźny spadek oprocentowania kredytów w złotych to przede wszystkim zasługa obniżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej. A to właśnie od nich jest uzależniony koszt zobowiązań hipotecznych w polskiej walucie. Jeszcze w czerwcu ubiegłego roku główna stopa procentowa w Polsce wynosiła 6 proc. Po kolejnych cięciach jej poziom spadł o 2,25 pkt, do najniższego w historii poziomu 3,75 pkt proc. A wiele wskazuje na to, że przed końcem roku stopy obniżone zostaną nawet do 3,25 proc.
Cięcia stóp procentowych zaowocowały znacznym spadkiem rat kredytów hipotecznych w złotych. Jak wynika z symulacji przygotowanej dla „Polski” przez porównywarkę finansową Comperia.pl, rata kredytu na 300 tys. zł na 30 lat jeszcze we wrześniu ubiegłego roku wynosiła prawie 2150 zł. Dzisiaj kredytobiorcy płacą już nawet 500 zł mniej. W tym samym czasie raty kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich wzrosły. W naszym przykładzie skok wyniósł około 100 zł, do poziomu około 1,4 tys. zł. Wynikał on głównie z osłabienia złotego do poziomu 3 zł za franka. Gdyby w tym samym czasie stopy procentowe w Szwajcarii znacznie nie spadły, skok rat byłby dla kredytobiorców znacznie boleśniejszy.
Osłabienie złotego poza wzrostem raty kredytów we frankach spowodowało również wzrost salda zadłużenia (o 50 proc. w porównaniu do września). W wielu przypadkach jest ono obecnie wyższe od wartości nieruchomości. To przyniosło kredytobiorcom dodatkowe problemy. Niektóre banki w ostatnich tygodniach domagały się od nich dodatkowych zabezpieczeń kredytów.
Analitycy zaznaczają, że decydując się dzisiaj na kredyt hipoteczny w złotych, trzeba zapoznać się z ofertą co najmniej kilku banków. – Jeszcze ponad rok temu klientom zależało na czasie, bo ceny nieruchomości rosły. Dzisiaj naprawdę nie ma pośpiechu. Na szukanie nieruchomości i kredytu na jej sfinansowanie można poświęcić kilka miesięcy – podkreśla Michał Macierzyński.
Tym bardziej że oferta kredytów złotowych w bankach jest bardzo zróżnicowana. Z danych Finamo wynika, że najwyższą ratę zapłacimy dzisiaj w Dom Banku. Dość dobre warunki dostaniemy za to w banku BZ WBK i BGŻ. One wymagają jednak min. 20-procentowego wkładu własnego. To dla wielu osób może być problem. Jak wynika z badań Finamo, ci kredytobiorcy, którzy mają oszczędności, deklarują, że są gotowi przeznaczyć na wkład własny ok. 60 tys. zł, przy czym ich przeciętna zdolność kredytowa wynosi 360 tys. zł.
Jak podkreśla Paweł Majtkowski, kredyty złotowe w najbliższych miesiącach będą się cieszyć coraz większą popularnością także ze względu na możliwość uzyskania dopłat do rat z budżetu państwa. Chodzi o rządowy program „Rodzina na swoim”, dzięki któremu przez osiem lat kredytobiorcy spłacają tylko połowę odsetek. W praktyce oznacza to raty nawet o ponad połowę niższe i oszczędność rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. Warunkiem jest jednak to, by taki kredyt brały małżeństwa na swoje pierwsze mieszkanie. Zadłużenie musi być w polskiej walucie.
Wszystko wskazuje więc na to, że kredyty we frankach szwajcarskich na dobre odeszły do lamusa.
Łukasz Pałka