Przypomnijmy, że większość analiz przewidywała raczej deficyt i to na poziomie około 150-200 mln euro, co miało podstawy w danych za maj 2006 r., kiedy mówiło się o 220-mln deficycie. Również dane o bilansie handlowym z zagranicą są korzystne – dodatnie saldo wyniosło 61 mln euro. Należy wprawdzie odnotować, że zarówno wzrost eksportu, jak i importu wykazał niższą dynamikę niż w maju, jednak wynik eksportu, tj. wzrost o 16% (7,7 mln euro), jak i importu, tj. wzrost o 13,8 (7,6 mln euro), należy uznać za utrzymujący się na zadawalającym, wysokim poziomie.
Choć powyższe dane potwierdzają opinie o solidnych podstawach rozwoju naszej gospodarki, rynek zareagował na nie niemal niezauważalnie. Złoty zyskał wobec euro 1 grosz, ale zaledwie na pół dnia, bo już w piątkowe popołudnie notowania powróciły do poziomu z czwartku. Potwierdzają się więc przypuszczenia, że inwestorzy są już na tyle przyzwyczajeni do dobrych wyników naszej gospodarki, że jedynie ich nagłe pogorszenie mogłoby wywołać poważniejszą reakcje rynku. Przyjmując do wiadomości powyższe dane, inwestorzy oczekują na rozwój sytuacji za oceanem – to ona determinować będzie sytuację na rynku. Tymczasem wciąż trudno prognozować dalszy rozwój sytuacji w USA. Niepewności nie rozwiało również ostatnie uzasadnienie decyzji o niepodnoszeniu stóp procentowych przez FED, które brzmi: „Chociaż inflacja w dalszym stopniu kształtuje się na wysokim poziomie, przekraczającym cel FED, to jednak oczekiwane spowolnienie gospodarcze (…) będzie oddziaływało na spadek inflacji w dłuższym terminie”. Z powyższego cytatu można wnioskować zarówno koniec podwyżek stóp, ze względu na spowolnienie gospodarki, jak i konieczność dalszego ich podnoszenia, gdyby to nie wystarczyło – bo cel FED zakłada inflację na niższym niż obecnie poziomie.
Dla polskiego rynku oba scenariusze nie są zbyt korzystne – o tym, że spowolnienie amerykańskiej gospodarki przekłada się na pogorszenie ogólnoświatowej koniunktury nie należy nikogo przekonywać. Brak spadku inflacji będzie natomiast sygnałem dla inwestorów, żeby w krótkim terminie kupować dolary. To z kolei na pewno nie wzmocni złotówki, i to niezależnie od stanu polskiej gospodarki.