W pierwszej turze na obniżce składek skorzystają wyłącznie pracownicy. Od 1 lipca składka spada o 3 pkt proc. z części ubezpieczenia rentowego potrącanego od wynagrodzenia. To oznacza, że jeśli ktoś osiąga dochody na poziomie przeciętnej krajowej pensji – w granicach 2700 brutto, to od lipca jego wypłata „do ręki” wzrośnie o 65 PLN.
Na tym jednak nie koniec korzyści z wejścia w życie ustawy – od 1 stycznia 2008r w życie wejdzie kolejna obniżka stawek (na mocy tego samego aktu) – o kolejne 4 pkt proc., przy czym korzyściami po równo podzielą się pracodawcy i pracownicy.
Przy przeciętnym wynagrodzeniu na poziomie 2700 PLN kwota do wypłaty wzrośnie łącznie o 108 PLN.
Taka kwota choć poprawi bieżącą sytuację pracowników, to jednak w niewielkim stopniu. Warto zdawać sobie sprawę, że pieniądze sprezentowane przez ustawę pochodzą z portfela ZUS, a więc tak naprawdę z portfela naszych przyszłych emerytur. Warto więc zastanowić się nad właściwym spożytkowaniem tych środków, ponieważ teraz bieżące wydatki wydają się mieć pierwszeństwo nad emeryturą, to jednak miejmy świadomość, że przejadając składki, przejadamy właśnie swoje emerytury.
Odkładając pozyskane ze składek rentowych pieniądze możemy właśnie zadbać o swoją przyszłą emeryturę. Jeśli przeciętny Kowalski z naszego przykładu zainwestuje tylko pierwszą część „odzyskanej” składki i będzie co miesiąc odprowadzał ją do funduszu, który uzyska średnio 10 proc. rocznie zysku, to po 20 latach uda się zgromadzić 49 tys. PLN. Dzięki tej kwocie uda się uzyskać po 20 latach dodatkową „rentę” w wysokości 352 PLN (zakładając, że nasze pieniądze nadal będą pracować, ale już w bezpieczniejszym funduszu dającym 6 proc. rocznie).
Gdyby zaś Kowalski odkładał i inwestował całą odzyskaną składkę rentową, to zgromadziłby po 20 latach 82 tys. PLN – z takiej kwoty uda się wypracować „rentę” w wysokości 587 PLN co miesiąc.
Przyrównując swoją finansową sytuację do stanu sprzed wejścia w życie ustawy – osiągnąłby ten cel zupełnie „za darmo”.