Na początku lutego policja zatrzymała mężczyznę, który pl. Mickiewicza ukradł dokumenty. Już prawie został wypuszczony, gdy nagle zaczęły mu się mylić imiona rodziców. – Wtedy postanowiliśmy sprawdzić jego linie papilarne. Okazało się, że to mieszkaniec Dolnego Śląska, poszukiwany za rozboje – opowiada Sławomir Szorc z komendy miejskiej policji.
27-letni Andrzej G. został aresztowany. W jego mieszkaniu znaleziono sfałszowane dyplomy wyższych uczelni, prawa jazdy, dowody osobiste. Policji udało się ustalić i zatrzymać kolejne trzy osoby. Policja nie wyklucza, że szajka przestępców jest większa.
Jak podaje dziennik, większość dokumentów była kradziona, choć przestępcy dysponowali też czystymi prawdziwymi blankietami dokumentów. – Za pomocą fałszywek wyłudzali kredyty – opowiada Szorc. Złodzieje upatrzyli sobie jeden z banków, w którym formalności kredytowe były najprostsze. Brali niewielkie kredyty na kilka tysięcy złotych. Ale wzięli ich kilkadziesiąt.
Oszuści prowadzili nawet dyżury przy telefonie, którego numer z reguły podawali jako kontakt w pracy. Zawsze więc ktoś odbierał rozmowę i potwierdzał, że ta osoba jest zatrudniona.