Sprzeczne sygnały dla naszego rynku dały wczoraj indeksy giełd amerykańskich. Po bardzo ładnym otwarciu, które bez wątpienia wsparło stronę popytową na krajowym rynku akcji w końcówce poniedziałkowych notowań, dalsza część notowań przebiegała już w odmienny sposób. Co prawda indeks Dow Jones osiągnął wczoraj rekordową wartość 13.346 pkt. (+0,15%), w tym samym jednak czasie indeks S&P500 spadł do poziomu 1503 pkt. (-0,18%). Mimo, że same zmiany procentowe indeksów nie były ostatecznie zbyt duże, to już na wykresach wyglądało to dużo bardziej dramatycznie. Widać, że amerykańscy inwestorzy cały czas czekają na wtorkową publikację danych o inflacji konsumenckiej (CPI) w kwietniu, której wynik może zdecydować o dalszych krokach FED w najbliższym czasie. Dosyć ważną informacją będą również dane o przepływie kapitałów do USA za marzec. W pewien sposób potwierdzą one lub też nie potwierdzą plotek o realokacji w ostatnim czasie, przez kraje azjatyckie, głównie Chiny, wypracowanych ostatnio nadwyżek finansowych z dolara na EUR i złoto.
Dzisiejsza sesja z powodów ww wskazanych może mieć równie zmienny przebieg. Nie należy zapominać, że dzisiaj czeka nas wręcz wysyp komunikatów poszczególnych spółek nt wyników finansowych osiągniętych w pierwszym kwartale tego roku. Będziemy więc mieli do czynienia zarówno z uderzeniami popytu, kupującego przyszłość, jak i z uderzeniami podaży, sprzedającej przeszłość.