Dziennik opisuje sprawę jednego ze swoich czytelników, którego PZU straszy karą 500 euro, karnymi odsetkami i umieszczeniem nazwiska na liście dłużników, jeżeli nie opłaci polisy. „Adam Wąsacz 21 sierpnia 2007 r. kupił auto w komisie. Tego samego dnia skończyła się ważność rocznej polisy OC na to auto. PZU, nie pytając Wąsacza, czy chce ją przedłużyć na kolejny rok, zrobiło to automatycznie i żąda od niego opłacenia kolejnej rocznej składki. Tyle że Wąsacz dzień po kupnie auta postanowił ubezpieczyć się u konkurencji. – Polisa w PZU kosztowała 1155 zł, u konkurencji – 930 zł – mówi. Rezygnację z polisy początkowo PZU przyjęło, ale potem się z tego wycofało. Ubezpieczyciel twierdzi bowiem, że z wypowiedzeniem umowy Wąsacz się spóźnił się o jeden dzień. Według PZU polisę można wypowiedzieć tylko w okresie jej obowiązywania, czyli w ciągu 12 miesięcy.”, czytamy.
„To właśnie jego przypadek sprawił, że Rzecznik Praw Konsumentów w Rzeszowie doniósł na PZU do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Rzecznik twierdzi, że największy w Polsce ubezpieczyciel ogranicza konkurencję, i domaga się dla PZU kary.”, pisze gazeta.
Zdaniem rzeszowskiego rzecznika praw konsumentów Artura Kondrata, „z ustawy o ubezpieczeniu obowiązkowym oraz ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów jasno wynika, że od dnia kupna samochodu kierowca ma jeszcze 30 dni na rezygnację z polisy. – Domaganie się od kierowcy składki OC jest w tej sytuacji bezprawne, dlatego domagam się wszczęcia przeciwko PZU postępowania antymonopolowego – dodaje Kondrat.”, czytamy w „Gazecie”.
Konkurencja na rynku polis komunikacyjnych jest bardzo duża, a firmom coraz trudniej pozyskać nowych klientów. Towarzystwa, które weszły na rynek kilka miesięcy temu, kuszą niższymi cenami i podbierają klientów największym ubezpieczycielom. Obecnie ceny polis w Polsce należą do jednych z najniższych w Europie. Eksperci spodziewają się jednak, że już wkrótce ceny pójdą do góry nawet o 20 proc. Dlatego ubezpieczyciele za wszelką cenę próbują zatrzymać zdobytego już klienta u siebie.
Więcej na ten temat w „Gazecie Wyborczej – Rzeszów”, oraz na portalu gazeta.pl