Plan jest prosty. Każdy Polak po ukończeniu 30. roku życia legitymujący się 5-letnim stażem pracy mógłby przejść na „emeryturę gwarantowaną™” wynoszącą równowartość dwóch średnich pensji krajowych brutto (czyli obecnie 7.136 zł). Idę o zakład, że w ogólnonarodowym referendum taki pomysł uzyskałby przynajmniej 90-procentowe poparcie.
Bo mi się należy!
Sceptycy zapytają: a kto to za to zapłaci? A kogo to obchodzi? Nam się po prostu należy! Przecież człowiek w tak zaawansowanym wieku nie jest już zdolny do pracy. Czy mam tyrać przy biurku do czterdziestki?! Ponadto prawo do godnej emerytury to niezbywalne prawo człowieka, który całe swoje życie jest wykorzystywany przez państwo.
Osiem lat w podstawówce to jak wyrok w kolonii karnej. Cztery lata w liceum, gdzie uczniów poddaje się torturom polegającym na bezwzględnym nauczaniu Mickiewicza, Słowackiego, geometrii analitycznej i chemii organicznej. Później pięć ciężkich lat na uniwersytecie, gdzie całonocne balangi niszczą wątrobę, wielogodzinne czytanie książek wywołuje nieodwracalne zmiany w mózgu, a wykłady wypaczają psychikę i kręgosłup. Po tej katordze należy się renta, zaś po pięciu dodatkowych latach pracy nawet najbardziej wytrzymałe jednostki stają się wrakiem człowieka.
Skrócenie okresu pracy przymusowej na rzecz państwa (bo przecież 70% pensji oddajemy fiskusowi) poprawi też sytuację młodych ludzi. Skończy się problem bezrobotnych absolwentów, a starsi pracownicy będą mogli się udać na zasłużony odpoczynek. Miliony nowych emerytów oznaczać będą wzrost dochodów społeczeństwa, a ich wydatki napędzą gospodarkę. Tak rzekł Lord Keynes, a guru współczesnej ekonomii przecież nie mógł się mylić. Czyż bogactwo nie bierze się z wydawania pieniędzy?
Powrót do normalności
To całkowicie poważna propozycja, którą należy jak najszybciej poddać pod powszechne głosowanie. Bo w demokracji większość może uchwalić wszystko, co się jej tylko spodoba. Skutkiem proponowanej przeze mnie reformy będzie dramatyczny spadek zatrudnienia (szacuję go na 90%. Reszta to pracoholicy) i wzrost liczby emerytów o ok. 14,5 mln. Takiego obciążenia system emerytalny nie ma szans wytrzymać i powinien definitywnie zbankrutować w ciągu trzech miesięcy od wprowadzenia reformy. I o to właśnie chodzi!
Po upadku państwowego przymusu emerytalnego samorzutnie wyłoni nowy system oparty na całkowitej dobrowolności i indywidualnej odpowiedzialności. Każdy sam będzie decydował, jak zabezpieczyć sobie starość i sam będzie ponosił konsekwencje własnych wyborów. Skończą się debaty, kiedy, komu i na jakich warunkach zafundować zasiłek, jakim jest wypłacane przez ZUS „świadczenie emerytalne”.
Krzysztof Kolany
Źródło: PR News